Johny Hendricks

(Fot. Jeff Sherwood/Sherdog.com

Po  porażce z Robbiem Lawlerem (MMA 25 – 10, 1 NC) Johny Hendricks (MMA 16 – 3) powątpiewał w sens jego obecności w dywizji półśredniej. Nie chodzi nawet o utratę mistrzowskiego pasa, co utratę… kilogramów. A dokładniej – o utratę 18 kilogramów w przeciągu tygodnia poprzedzającego galę UFC 181. Tak drastyczna redukcja wagi odbiła się na jego sprawności i przez to przyczyniła się do utraty tytułu mistrza. W trakcie spotkania z fanami, które przerodziło się w sesje Q’n’A opowiedział on o wspomnianych wątpliwościach:

To był ciężki okres. Zastanawiałem się nad tym, czy zmienić swojego sposobu życia, czy też przejść do wagi średniej? To ciężka dywizja. Byłbym tam najniższym zawodnikiem. Potrafię uderzać tak mocno jak pozostali jej członkowie, pewnie jestem też równie silny. Ale przede wszystkim chce być mistrzem.

Zamiast pożegnać się z limitem do 77 kilogramów Hendricks postanowił wprowadzić nieodzowne zmiany. Efekt był widoczny na Media treningu poprzedzającego sobotnią galę UFC 185. Johny prezentował znakomitą formę. Jak sam przyznał, ważył zaledwie 81 kilogramów.

Przemyślałem to na spokojnie I doszedłem do wniosku, że jeżeli trzeba wskazać winnego, to powinno się wskazać mnie samego. Jestem typem osoby, która lubi korzystać z wolnego czasu, bawić się i wyluzować. Już nie mogę sobie na to pozwolić. Mam tyle czasu, na ile starczy mi sił do walki. Czy chce wspominać swoje życie jako pełne zabawy, lecz wypełnione pytaniami o to, co mogłem dokonać przez ostatnie trzy, cztery lata mej kariery? Czy może jednak wolałbym powiedzieć, że jestem w miejscu, w którym chciałem być i jestem zadowolony z tego, co udało mnie się osiągnąć. Nie. Chce być mistrzem. Chce pozostać mistrzem i jako taki chcę zakończyć karierę. Dlatego też postanowiłem dokonać zmian i mam nadzieje, że będzie to się opłacało. Wierzę, że przyniesie to spodziewany skutek. Czuje się tak, jakbym znów był na studiach. Każdego dnia ciężko trenuje gdyż jest coś, czego chcę. Raz mi to odebrano i nie chcę by ponownie do tego doszło.

Właśnie dla wprowadzenia zmian zdecydował się na przyjęcie walki z Mattem Brownem (MMA 19 – 12) na sobotniej gali UFC 185. Mógł spokojnie czekać na walkę zamykającą trylogię z Lawlerem, ale to by oznaczało półroczną przerwę. Dzięki trzymiesięcznemu okresowi przygotowawczemu znalazł on motywację do wprowadzenia zmian. No i jak sam przyznaje, jego praca polega na walczeniu, a nie na siedzeniu w domu.

UFC skontaktowało się z mną i postawiono mi pytanie, czy po trwającej dziesięć tygodni przerwie przyjąłbym propozycje walki z Mattem Brownem? Powiedziano mi, że mogę czekać aż do lipca na walkę z Robbiem, lub też stoczyć jeszcze jedną walkę. Wtedy zacząłem się zastanawiać, że jeśli Rory MacDonald wygra z Hectorem Lombardem, lub ten znokautuje Rory’ego, to mogło pojawić się ryzyko odebrania mi tej walki. Ponieważ zrobiłem sobie przerwę. Jeżeli jednak zawalczę i wygram, to wtedy nie będą mogli mi jej odebrać. Musiałem więc przemyśleć wszystkie możliwe opcje. Matt Brown to twardy zawodnik. Robbie musiał go pokonać, by otrzymać drugą walkę z mną, więc nie inaczej będzie z mną i dzięki ewentualnemu zwycięstwu przejdę do kwestii odzyskania mego pasa.

2 KOMENTARZE

  1. On do ostatniej walki z Lawlerem śmigał ważąc stówę czy nawet ponad na co dzień? Dobrze pamiętam?

  2. Podoba mi się jego nowe nastawienie! Będzie dobra bitka w sobotę. Wygląda na to, że będzie trzecia walka z Lawlerem i będzie ona najlepsza.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.