Rory MacDonald (20-5-1) po zwycięstwie nad Douglasem Limą (31-7-0) na Bellator 192 stał się mistrzem kategorii półśredniej. Po tym próbował co prawda zdobyć pas kategorii średniej, jednak Gegard Mousasi (45-6-2) odprawił go w drugiej rundzie. Teraz Rory bierze udział w grand-prix, gdzie za wygraną zawodnik otrzymuje milion dolarów. Za każdym razem broni on jednak pasa w porównaniu do innych startujących. Dzisiaj w nocy Kanadyjczyk zmierzy się w półfinale z Neimanem Gracie (9-0-0) i jak sam mówi w rozmowie z MMAJunkie, czuje lekką presję, gdyż po starciu ćwierćfinałowym z Jonem Fitchem (32-7-2) nie był pewien, czy chce kontynuować swoją karierę.
Zamierzam tam wejść i pokazać, że kiedy wywierają na mnie presję, to jestem tylko silniejszy. Pokażę, że to ja jestem mistrzem.
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby walka odbyła się nieco później. Byłem porozbijany, miałem problem z łokciem, a do tego dochodziła psychika. Chciałem się poprawnie przygotować, lepsze to niż siedzenie na tyłku i regenerowanie się. Wtedy wchodzisz do oktagonu bez ciężkich treningów i sparingów.
To właśnie to sprawiło, że myślałem o walce w późniejszym terminie. Dzięki Bogu moje kontuzje są już wyleczone.
Podczas rozmowy “Czerwony Król” nawiązał także do swojego przeciwnika z Brazylii, sugerując, że nie liczy się jego staż w MMA, bo każdy kiedyś był wśród weteranów tego sportu.
Walczy o tytuł mistrza, więc nie mogę go zlekceważyć, bo ma tylko 9 walk. Byłem kiedyś w takiej samej sytuacji jak on. Podążałem drogą, gdzie byli inni weterani. Teraz każdy myśli, że zmiażdżę tego młodego faceta.
Kompletnie nie patrzę w ten sposób na ten pojedynek. Walczę o tytuł i muszę zrobić to, co do mnie należy, bez względu na to, kto jest moim kolejnym rywalem.