Nastula

Autorem tekstu jest: Shutruk

Ciąg dalszy profilu, którego pierwszą część, dawno temu napisał Yoshihiro.

(…)

Niestety, niedługo potem wszyscy doznali szoku. Gala MCC została odwołana dzień przed startem. Wycofała się firma, która była odpowiedzialna za techniczne przygotowanie widowiska. Powodem było „niedotrzymanie warunków kontraktu przez organizatorów”. Organizator poinformował, że postara się zorganizować galę kilka miesięcy później, jednak nie udało się to.

Nastula został zatem zmuszony wyjechać do Kraju Kwitnącej Wiśni. Spośród japońskich organizacji wybrał Sengoku. Walka z koreańskim zapaśnikiem Dong Yi Yangiem nie potoczyła się jednak po myśli kibiców z Polski. Podczas gali Sengoku IV w Saitamie judoka przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach przez techniczny nokaut. W pierwszej rundzie Yang dwukrotnie trafił Pawła w krocze. Po drugim uderzeniu Koreańczyk otrzymał żółtą kartkę, jednak widać było, że Nastula odczuwa dalej skutki obu ciosów. W drugiej pięciominutówce Dong Yi sprowadził Pawła do parteru, Nastula próbował wyciągnąć balachę, ale Koreańczykowi udało się uciec. Walka miała zostać wznowiona w stójce, jednak „Nastek” nie podnosił się i sygnalizował sędziemu ból krocza. Niestety, sędzia odebrał sygnały Pawła jako niezdolność do walki i orzekł koniec pojedynku przez TKO. Abstrahując od niejasnego rozstrzygnięcia walki, występ dżudoki pozostawiał wiele do życzenia. Możemy tylko się domyślać, czy dwa faule wpłynęły, aż tak znacząco na postawę zawodnika z Polski, czy też był tego dnia słabiej dysponowany.

Niemniej, sam zawodnik był niezadowolony z tego, jak się zaprezentował w starciu z Yangiem. Judoka żałował, że zamiast obalać przeciwnika i kontrolować pojedynek w parterze, chciał sprawdzić się w stójce. Po pojedynku sztab Nastuli próbował przekonać Japończyków do zmiany decyzji na no contest, ale nic nie wskórał. Mistrz olimpijski wyraził również chęć do natychmiastowego rewanżu z Koreańczykiem, jednak do takowego nigdy nie doszło.

Rok później Paweł Nastula zaskoczył wszystkich swoich kibiców i postanowił wystartować w programie „Taniec z gwiazdami”. Judoka zajął 6 miejsce odpadając w 7 odcinku. W tym samym roku (2008) nakręcony został film dokumentalny opowiadający o losach „Nastka”. Obraz „Ikizama” wyreżyserował Tomasz Wysokiński, a sam pomysł na tę ekranizację – jak mówił judoka – wyniknął zupełnie przypadkowo.

W 2009 roku zaczęły się negocjacje złotego medalisty z Atlanty z KSW, które zakończą się pomyślnie dopiero w marcu 2013. Na początek drogi „Super Express” opublikował artykuł, w którym napisał, że Nastula zmierzy się ze zwycięzcą walki Marcin Najman vs. Mariusz Pudzianowski. Autor tekstu nie omieszkał dodać notki o tym, iż Paweł powiedział, że żaden z jego potencjalnych rywali „nie ma z nim szans”. Dżudoka szybko zdementował, że coś takiego powiedział. Niby nie wpłynęło to na relacje KSW – Nastula, ale nie był to zbyt dobry start. Tym bardziej, iż „Super Express” publikował kolejne kontrowersyjne tytuły, których bohaterem był Paweł i jego przyszłość w polskim MMA.

Tymczasem w jednym z wywiadów dla MMA Rocks „Nastek” zaznaczył, iż sytuacja z Sengoku wygląda coraz gorzej i najprawdopodobniej nie zawalczy w najbliższym czasie w Japonii.

Kibice czekali na pozytywne rozwiązanie rozmów z KSW, ponieważ chcieli zobaczyć swojego idola na rodzimej scenie. Maciej Kawulski – jeden z właścicieli Konfrontacji Sztuk Walki – uciął spekulacje na temat walki judoki z „Pudzianem”, jednak zastrzegł, iż negocjacje w sprawie występów Pawła w KSW nadal trwają. Ostatecznie Nastula odrzucił propozycję walki dla zespołu Martin Lewandowski i Maciej Kawulski i wybrał dużo mniejsze wydarzenie, czyli Fighters Arena w Łodzi. Fani byli mocno zawiedzeni, lecz w dalszym ciągu pragnęli zobaczyć swojego ulubieńca w Polsce. W końcu się to wydarzyło!

Na pierwszej odsłonie Fighters Arena w walce wieczoru skrzyżowali rękawice: jedyny Polak, który kiedykolwiek zawalczył w Pride FC oraz Yusuke Masuda. Początkowo próbowano zestawić judokę z jego niedoszłym przeciwnikiem z gali MCC, ale organizatorom nie udało się zakontraktować Japończyka. Masuda przystępował do pojedynku z „Nastkiem” po remisie i czterech przegranych (jedną z nich dopisał do swojego rekordu na gali KSW 9, kiedy to uległ Antoniemu Chmielewskiemu)

3 września 2010 roku w łódzkiej Atlas Arenie zdarzyło się to, na co czekali wszyscy fani MMA w Polsce. Judoka stoczył pierwszą w swojej historii walkę MMA przed polską publicznością. Niestety sam występ Nastuli trwał bardzo krótko. Złoty medalista z Atlanty potrzebował zaledwie 26. sekund na zatrzymanie Japończyka. Polak najpierw mocnym ciosem posłał rywala na deski, a potem zasypał go gradem uderzeń w parterze. Co prawda sędzia przerwał walkę nieco za wcześnie, ponieważ Masuda cały czas się bronił, ale prawdopodobnie nie wpłynęło to na ostateczny wynik starcia. Oczekiwania kibiców nie zostały zaspokojone. Tak krótki występ nie mógł zadowolić ludzi, którzy wiele lat czekali, aby zobaczyć kogoś, dla kogo oglądanie pierwszych występów Nastuli w Japonii, było przyczynkiem do zainteresowania się wszechstylową walka wręcz.

Na domiar złego, na początku marca 2011 roku Paweł ogłosił, że nie pojawi się na drugiej gali FAŁ. Według dżudoki, cytuję: „Niestety pomimo wielu próśb i ponagleń organizator do dziś, tj. 06.06.2011 [przyp. red.], nie zawarł ze mną żadnej pisemnej umowy, która określa obowiązki stron, zakres współpracy, warunki finansowe, przepisy walki, etc.”. Wywołany do tablicy organizator odpowiedział swoim oświadczeniem, w którym zarzucił Nastuli i jego menagmentowi między innymi to, że judoka nie chciał walczyć z żadnym z potencjalnych przeciwników, za to sam proponował rywali niskiej klasy, na których nie chciało zgodzić się FAŁ. Organizacja i zawodnik rozwiązali wzajemną współpracę, a kibice po raz kolejny doznali uczucia żalu.

Nastula wprawił jednak wszystkich w zadziwienie pięć miesięcy później. Były mistrz olimpijski  ogłosił w programie „Fakty po Faktach” w TVN 24, że wystartuje w jesiennych wyborach do Sejmu RP z listy PSL. Niestety, a może na szczęście – „Nastkowi” nie udało się dostać do Parlamentu.

Radosne wieści dla polskich fanów MMA nadeszły kilkanaście dni po ogłoszeniu przez Nastulę chęci startu w wyborach. Judoka poinformował, iż zmierzy się z byłym dwukrotnym mistrzem olimpijskim w zapasach Andrzejem Wrońskim. Dla Wrońskiego miał to być debiut w MMA.

Przed pojedynkiem MMA Rocks przeprowadziło ankietę, na temat tego starcia. Udział w typowaniu wyniku wzięli m.in.: zawodnicy, bokserzy, redaktorzy oraz osoby związane ze światowym MMA, np. Jordan Breen i Tim Leidecker. W ogromnej mierze przeważały sądy, które mówiły o zwycięstwie Nastuli, ale niektórzy przewidywali niespodziankę i stawiali na Wrońskiego. Pojedynek mistrzów olimpijskich na Wieczorze Mistrzów w Koszalinie skończył się tak, jak przewidywała większość. „Nastek” potrzebował tylko 69. sekund na zastopowanie mniej doświadczonego w MMA i starszego o cztery lata rywala. Co ciekawe, zapaśnik nie szukał szybkiego obalenia, ale starał się walczyć w stójce. Nie przyniosło mu to nic dobrego. Już w pierwszej poważniejszej wymianie Nastula trafił Wrońskiego kombinacją lewy, prawy sierpowy, po której zapaśnik upadł na kolana. Seria kolejnych celnych ciosów w parterze w wykonaniu byłego zawodnika Pride FC zmusiła sędziego  do zakończenia walki.

Niedługo potem Paweł ogłosił swój kolejny pojedynek w Polsce, niestety znów dla małej organizacji. Tym razem po judokę sięgnęła bydgoska Streetfighters Team Cup. Paweł został zakontraktowany do walki wieczoru gali o długim tytule – Streetfighters Team Cup Walka Miasta: Bydgoszcz vs. Toruń. Zaczęto więc szukać przeciwnika dla mistrza olimpijskiego z Atlanty. Rozmawiano m.in. z Garym Goodrigem (ten jednak powiedział w rozmowie z MMA Rocks, że nie będzie już nigdy walczyć w MMA z powodu odniesionych urazów, jakich nabawił się podczas wieloletniej kariery) oraz Jamesem Thompsonem (wybrał walkę z Pudzianowskim na KSW 17). Ostatecznie organizatorom udało się zakontraktować Jimmy’ego „Tytana” Ambriza.

Na gali, która odbyła się 1 października 2011 roku polscy fani znów nie napatrzyli się zbyt długo na dżudokę. W swoim trzecim występie w Kraju Lachów Paweł Nastula zanotował kolejne ekspresowe zwycięstwo. Po krótkiej wymianie ciosów, Amerykanin obalił „Nastka”. Gdy obaj znaleźli się na ziemi okazało się, że Ambriz doznał kontuzji ramienia, a dokładniej zerwał triceps i starcie zakończyło się przez TKO w pierwszej minucie i pięćdziesiątej sekundzie 1. rundy.
Po tej wygranej Paweł zrobił sobie kolejna przerwę, tym razem roczną. Jednak ta pauza w startach w MMA zakończyła się wspaniale. Podczas transmisji gali KSW 20 szefowie federacji poinformowali, że doszło do podpisania umowy z Mistrzem Olimpijskim w judo z 1996 roku i weteranem federacji Pride FC.
Niedługo potem, bo 3 listopada 2012 Nastula zaczął prowadzić wraz z Agnieszką Rylik program rozrywkowy „MMAster”, którego ostatnie odcinki emitowane są właśnie w tej chwili przez stację telewizyjną TVN Turbo.

Pierwsze starcie Nastuli dla Konfrontacji Sztuk Walki miało miejsce na gali KSW 22: Pride Time. Martin Lewandowski i Maciej Kawulski zakontraktowali dla Pawła zawodnika z Minesoty, legitymującego się wynikiem w MMA 15-3 – Kevina Asplunda. Nie był to rywal marzeń, ale najważniejsze było to, że dżudoka wystąpi w końcu na gali w Polsce, którą będą oglądać miliony widzów przed telewizorami i przepełniona fanami hala na warszawskim Torwarze.
Do wymarzonego startu Nastuli w najlepszej polskiej organizacji MMA doszło 16 marca 2013 roku – 4 lata po rozpoczęciu negocjacji (sic!) z M. Lewandowskim i M. Kawulskim. Sam pojedynek anonsowany był jako starcie, które ma wyłonić pretendenta do tytułu pierwszego mistrza KSW w wadze ciężkiej. Mistrz olimpijski nie miał żadnych problemów z odprawieniem Amerykanina. Nastula wciągnął swojego rywala do parteru i tam „powoli a konsekwentnie pracował nad poprawieniem swojej pozycji z bocznej, przez dosiad, do krucyfiksu. Z tej ostatniej złapał klucz na rękę, którym szybko poddał Asplunda”.

Jak wygląda przyszłość Pawła Nastuli – najlepszego polskiego judoki, mistrza olimpijski z Atlanty, jedynego polskiego zawodnika, który starował w legendarnej organizacji Pride FC, a aktualnie fightera KSW? Na konferencji po gali KSW 22: Pride Time Paweł wraz ze zwycięzcą drugiego eliminatora –   Karolem Bedorfem ustnie zgodzili się na walkę o pas mistrza KSW w wadze ciężkiej. Teraz trzeba tylko czekać na to, co się wydarzy. Fani MMA mogą mieć tylko nadzieję, że przygoda „Nastka” z Konfrontacją Sztuk Walki nie skończy się tak, jak z poprzednimi polskimi organizacjami – po jednym pojedynku.

7 KOMENTARZE

  1. Dobry tekst, ale:

    Według dżudoki, judoka

     konsekwencja by się przydała w trzymaniu jednej wersji, trochę się to żre moim zdaniem

  2. Judoka i dżudoka, to dwa warianty zapisu, podobnie dżudo i judo. Oba są poprawne i zapewniają eliminacje powtorzeń.

  3. Bardzo mi się podoba. Czekam na Twoje kolejne prace w takim stylu, można się dużo rzeczy dowiedzieć, a część "odkurzyć". Może kolejna część – o innym zawodniku? 🙂

  4. Dobra robota. Zwróciłeś moją uwagę na „Ikizamę”, której nie widziałem.

  5. ” W swoim trzecim występie w Kraju Lachów” brzmi nie bardzo !!! – to tak jakby niemiecki autor biografii napisał o swoim rodaku, że walczy w „kraju Szwabów”. „Lach” ( pany palaki)) to w dzisiejszej zachodniej Ukrainie pogardliwe określenie polaków – na szczęście coraz rzadziej.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.