Fot: Esther Lin / MMAFighting

Tuż przed sylwestrową zabawą UFC zaserwowała nam solidną dawkę emocji w postaci gali oznaczonej numerem 219. Co prawda, wydarzenie to nie obfitowało w efektowne nokauty i poddania, ale pozmieniało nieco w krajobrazie kluczowych kategorii wagowych.

Na samym starcie solidny występ zanotował Tim Elliott, który poddał Marka De La Rosę. 31-latek z Kansas miał się bić dwa tygodnie wcześniej, ale nie zgodził się na potyczkę z Pietro Mengą, który miał problemy z wypełnieniem zakontraktowanego limitu wagowego. Sobotnim zwycięstwem Elliott odbił się po porażce z Benem Nguyenem i teraz UFC może zechcieć zestawić go z innym debiutantem. Na powrót do walk ze ścisłą czołówką jest jeszcze za wcześnie, ale na horyzoncie pojawia się też inna, intrygująca opcja.

Trzecie zwycięstwo z rzędu w Ultimate Fighting Championship zanotował Matheus Nicolau. 24-letni Brazylijczyk wypunktował solidnego Louisa Smolkę, co otworzyło mu drogę do walk z najlepszymi zawodnikami wagi muszej. Właśnie on mógłby skrzyżować rękawice ze wspomnianym wyżej Elliottem, o ile ten nie zadomowi się w kategorii koguciej, w której stoczył ostatnią walkę.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Warto odnotować drugie zwycięstwo z rzędu Mylesa Jury’ego, który niegdyś uchodził za wielką nadzieję kategorii lekkiej. Od niedawna bije się w niższej wadze, gdzie idzie mu całkiem przyzwoicie. Po pokonaniu Ricka Glenna mógłby się zmierzyć ze zwycięzcą walki Mirsad Bektic kontra Godofredo Pepey.

Tuż po Jurym do oktagonu wszedł Michał Oleksiejczuk, który pozamykał „gęby” wielu niedowiarkom – w tym niżej podpisanemu. Polak rozmontował Khalila Rountree i w świetnym stylu zaznaczył swoją obecność w dywizji półciężkiej UFC. Bardzo ciekawa opcja na kolejnego rywala wyszła od dziennikarzy tuż po gali. Zaproponowano zestawienie Michała z Gokhanem Sakim, który pierwotnie miał się zmierzyć z Rountree. Polak jest otwarty na takie starcie, a i sam „Rebel” na Twitterze nie wykluczył takiej opcji – chociaż szczerze wątpię, że podejmie rękawicę. Problemem też może być kontuzja kolana Sakiego, który przechodzi rehabilitację po operacji.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Na UFC 219 bardzo zawiódł fanów Carlos Condit, który nie poradził sobie z solidnym rzemieślnikiem Neilem Magnym. „The Natural Born Killer” dorobił się czwartej porażki w pięciu ostatnich walkach i z niedawnego pretendenta do tytułu mistrza wagi półśredniej przeistoczył się w… ciężko określić kogo. W każdym razie, podopieczny Grega Jacksona musi poważnie przemyśleć swoją przyszłość w MMA.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Cynthia Calvillo była o krok od walki o pas mistrzowski wagi słomkowej, ale zaprzepaściła swoją okazję. Ulubienica Dany White’a była prowadzona prostą ścieżką do tytułu, jednak i to nie pomogło w realizacji niecnych planów bossa UFC. Przeszkodą w tym wypadku okazała się była rywalka Joanny Jędrzejczyk, Carla Esparza. „The Cookie Monster” bardziej spodobała się sędziom punktowym i wróciła do grona zawodniczek ścisłej czołówki kategorii z limitem 52 kilogramów. Calvillo teraz może czekać pojedynek z Michelle Waterson, a Esparzę widziałbym w boju z Claudia Gadelhą, do którego miało już dojść dwukrotnie na galach Invicta FC.

Ostatnie wydarzenia nieźle namieszały w kategorii słomkowej. Wychodzi na to, że jedną z najpewniejszych kandydatek do walki o tytuł jest… Felice Herrig, która ma cztery zwycięstwa z rzędu. Do walki z Rose Namajunas mogłaby też podejść zwyciężczyni potyczki Tecia Torres kontra Jessica Andrade, jednak te panie biją się ze sobą dopiero pod koniec lutego. Być może to wszystko doprowadzi do rewanżu „Thug” z Joanną Jędrzejczyk. Inną opcją może być ostatecznie skorzystanie z usług Esparzy, która już raz pokonała Namajunas.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Obok Condita, w gronie gwiazd i gwiazdeczek, które ostatnio bardzo zawodzą, pojawił się Marc Diakiese. 24-letnia nadzieja angielskiego MMA przegrała drugą walkę z rzędu. „Bonecrusher” po trzech kolejnych zwycięstwach miał być materiałem na mistrza wagi lekkiej, a teraz zbliżył się do pojedynku o „być albo nie być” w UFC. Z drugiej strony, efektowny styl walki może go uchronić przed zwolnieniem z Ultimate Fighting Champoionship nawet w wypadku trzech kolejnych porażek. W następnej potyczce zestawiłbym Diakiese z Lando Vannatą, co byłoby gwarancją fajerwerków.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Bardzo intrygująco maluje się przyszłość Khabiba Nurmagomedova, który w przyszłym roku planuje stoczyć aż trzy pojedynki. Dagestańczyk po zmieleniu Edsona Barbozy jest otwarty na walki zarówno z Conorem McGregorem, jak i Tonym Fergusonem, chociaż dwaj ostatni zapewne woleliby się zmierzyć ze sobą. Niezły kociołek zrobił się na szczycie wagi lekkiej UFC i jestem ciekaw, jak włodarze organizacji mają zamiar to rozwiązać. Osobiście, jako fan Conora, chciałbym jego potyczki z Nurmagomedovem, który w mojej ocenie będzie stanowić większe zagrożenie od „El Cucuya”. Przydałoby się jednak w końcu uporządkować ten bałagan z pasami. Tak czy inaczej, rok 2018 zapowiada się ciekawie.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Na sam koniec wypada wspomnieć o Cristiane Justino, która obroniła tytuł wagi piórkowej w boju z Holly Holm. Ta walka pokazała, że na panią „Cyborg” można znaleźć sposób i dobra taktyka pozwoli na uniknięcie mocnych ciosów i wygrywanie z rund. Ale kto teraz miałby to zrobić? Cris wskazała na tymczasową mistrzynię Invicta, Megan Anderson. Jest to chyba najciekawsza opcja obok potyczki z Amandą Nunes, która mogłaby zmienić kategorię wagową. Na razie się na to jednak nie zanosi.

A co z Holm? UFC zapewne przestanie pokładać w niej nadzieje, ale może stoczyć jeszcze kilka ciekawych walk.

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo mądrze wywołany przeciwnik przez Lorda. Nazwisko, renoma i potencjalna wygrana która da poważny rozgłos Michałowi. Nie widzę zupełnie przeszkód aby ten pojedynek się odbył.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.