Fot: Esther Lin / MMAFighting

Fani MMA mieli nie lada problem sobotniego wieczoru. Równolegle odbywały się dwie gale: KSW i UFC, dlatego trzeba było wykazać się podzielnością uwagi, by móc obejrzeć wszystkie walki Polaków. Dzisiaj skupimy się na tych, którzy bili się w największej organizacji MMA na świecie.

Po dwóch walkach w kategorii koguciej na UFC w Glendale, nadeszła pora na ciężkie ręce. Do oktagonu weszło bowiem dwóch przedstawicieli królewskiej kategorii wagowej. Jednym z nich był Adam Wieczorek.

„Siwy” wciąż ma spore braki w umiejętnościach, ale… nie dość że wygrał dwie walki w UFC, to za ostatnią otrzymał bonus za „Występ Wieczoru”. Przyznaję, że początkowo byłem sceptyczny w kwestii ewentualnych sukcesów Wieczorka w Ultimate Fighting Championship, jednak ten 26-latek bardzo mnie zaskakuje i czekam na kolejne występy.

W niezbyt obfitej w talenty dywizji ciężkiej Adam może teraz natrafić na rywala z obrzeży czołówki. Chętnie bym zobaczył jego pojedynek ze Shamilem Abdurakhimovem lub Justinem Ledetem. Zajmują oni odpowiednio 13. i 15. miejsce w oficjalnym rankingu UFC, więc wygrana z którymś z nich pozwoliłaby zawitać „Siwemu” w czołowej piętnastce swojej kategorii wagowej.

O wiele gorzej wygląda sytuacja naszego drugiego reprezentanta, który odniósł bolesną porażkę na sobotnim UFC. Mowa o Krzysztofie Jotko, który ma teraz na koncie trzy przegrane pojedynki z rzędu. Z reguły zawodników z taką serią UFC się pozbywa… Oby tym razem tak się nie stało – jakby nie patrzeć, Polak przegrywał z mocnymi oponentami – ale forma, jaką zaprezentował pozostawiała wiele do życzenia. Nie chcę być czarnowidzem, ale włodarze UFC mogą już nie chcieć u siebie zawodnika, który przegrywa przez nokaut z „watorękim” rywalem.

Jeśli jednak Krzysiek dostanie wielki kredyt zaufania od Seana Shelby’ego, to w kolejnym boju może zmierzyć się z kimś podobnie marnej sytuacji bądź debiutantem. W innym wypadku czekają go negocjacje z takimi organizacjami jak KSW czy ACB.

Przykro mi to pisać, ale obserwujemy powolny upadek „Urodzonego Mordercy”. Carlos Condit, bo o nim mowa, przegrał cztery ostatnie walki i nie zanosi się na to, by miał już wrócić na szczyt kategorii półśredniej. Szkoda zdrowia tego zawodnika, by stał się teraz „gatekeeperem” swojej dywizji. Być może nadeszła pora by – kolejny raz – zawiesić rękawice na kołek i poszukać innego źródła zarobków.

UFC on FOX 29 zakończyła się kapitalnie – zgodnie z oczekiwaniami. Dustin Poirier i Justin Gaethje dali z siebie wszystko i już dziś ich pojedynek nazywany jest solidnym kandydatem do miana „walki roku”. „The Highlight” kolejny raz stał się ofiarą efektownego stylu walki i przegrał przez techniczny nokaut. Zawodnik ten dostarcza masę radości fanom, co jednak musi się odbić na zdrowiu. Sam Justin mówi, że zostało mu pięć walk i każda z nich ma być naładowana emocjami. Tak też zapewne będzie – oby nie kończyło się to kolejnymi porażkami przez nokauty.

Poirier z kolei ma teraz prawo domagać się walki o pas mistrzowski wagi lekkiej. Prezes UFC Dana White nie wyklucza, że „The Diamond” już w kolejnej potyczce skrzyżuje rękawice z Khabibem Nurmagomedovem. Mi się ten pomysł podoba.

1 KOMENTARZ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.