Informacje o kontuzjach Luke’a Rockholda i Daniela Cormiera, które popsuły dwie walki wieczoru w tym miesiącu, sprowokowały kolejne dyskusje nad metodami treningowymi w klubie AKA.
Kilku zawodników publicznie skrytykowało sposób, w jakim trenuje się w American Kickboxing Academy, a statystyki potwierdzają, że fighterzy właśnie z tego klubu ponadprzeciętnie często doznają kontuzji.
Daniel Cormier ostatnio odniósł się do tej krytyki. W programie MMA Hour zapewnił, że w AKA zostały już wprowadzone odpowiednie zmiany, by zapobiegać kontuzjom zawodników. Nazwał swój ostatni uraz “typowym”, a kontuzja jego kolegi Luke’a Rockholda to odnowiony uraz z przeszłości, co może zdarzyć się każdemu.
“Naprawdę, przed moją ostatnią walką, wraz z Cainem dokonaliśmy pewnych zmian w treningu” – powiedział Cormier Arielowi Helwaniemu.
To zadziałało świetnie na Caina, wyglądał fantastycznie w boju z Travisem Brownem.
Z drugiej strony, Cormier przyznał, że nie do końca był zadowolony z efektów nowych metod treningowych podczas walki na UFC 200. To, co zadziałało dobrze na Velasqueza, u niego powodowało dyskomfort psychiczny:
Czułem się trochę wycofany. Czułem, że nie zrobiłem tyle, ile trzeba i to siedziało mi w psychice. Teraz sparuję sporo, biegam dużo i dużo trenuję. To jedyny sposób bym w moim umyśle czuł się bezpiecznie. Muszę wiedzieć, że zrobiłem wystarczająco dużo by walczyć. To przerażające gdy jest inaczej.
Podczas walki z Andersonem Silvą byłem niespokojny. W sensie – czy biegałem wystarczająco dużo? Czy przebiegłem odpowiednią liczbę kilometrów? Czy przesparowałem wystarczająco dużo rund? Nie chcesz zadawać sobie tych pytań.
Mistrz wagi półciężkiej przyznaje, że decyzja o mocnych treningach należy do niego i nie powinno się winić za to jego trenerów z AKA. Cormier wie, że ostry trening zwiększa ryzyko kontuzji, ale nie czułby się komfortowo, gdyby pracował mniej:
To nie wina Javiera. To nie liceum. Nie jesteśmy szkolnymi sportowcami. Javier może zakazać mi sparingów, a ja i tak robię swoje, idę sparować. Robię, co chcę. Jesteśmy dorośli.
To moja wina, że doznaję kontuzji. Tak już jest. To niezależne od Javiera Mendeza czy Boba Cooka. Decyzje są moje. Jeśli uszkodzę swoje ciało, to tylko z własnej winy.
Ludzie zawsze są zmieszani. Mówią o trenerach. Prawda jest taka, że ci trenerzy i menadżerowie, o których wszyscy myślą, że mają wielką kontrolę, pracują dla nas. Są naszymi pracownikami.
Cormier ma nadzieję na powrót do oktagonu na początku przyszłego roku.
Ilość sparingów powinno się ograniczyć do minimum i robić je na jakieś 30%, a nie na maksa lub całkiem z nich zrezygnować. Ogólnie w tym sporcie chodzi o to, żeby jak najmniej przyjmować ciosów, a nie na odwrót jak w Brazylii, czy takim AKA.
Słuchałem wczoraj MMA Hour na wyrywki i Grubek w sumie dobrze to przedstawił, tak że ciężko mieć do niego pretensje. Rozumiem tę sytuację, kiedy masz tygodnie, dni do walki i się zastanawiasz, czy zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy by wygrać. Sam powiedział, że przecież tam miał być Jon Jones, a nie Silva. Wspomniał też o koszykówce, że to niby gra dla dzieci, a tam też cały czas są kontuzje, więc nie możesz od zawodników MMA oczekiwać, że ominą ich kontuzje, bo każdy jeden trening czy to w okresie przygotowawczym czy nie niesie ze sobą takie ryzyko. Wystarczy kopnąć w kolano, źle postawić nogę itd.
Z drugiej strony, te "nowe" metody przygotowań wychodzą zawodnikom na dobre – Cerrone, Bisping (przed walką z Rockholdem), Velasquez, McGregor, wszyscy oni oszczędzają się w finałowym okresie przygotowań, żeby być świeżymi na walce i na dobre im to wychodzi. Cerrone przyznał, że on w ogóle już nie sparuje, tylko ćwiczy drille ile wlezie.
To samo Robbie mówił.
Już mniejsza o przygotowanie do konkretnej walki, ale jak to wpływa na długość kariery i zdrowie po jej zakończeniu, gdy codziennie dostajesz po głowie?
Oczywiście, że tak. Po głowie powinno się dostawać tylko w samej walce, a nie na treningach. A wytrzymałości szczęki wcale się nie trenuje przyjmowaniem ciosów.
przyjmowanie ciosów to w 90% genetyka a nie trening imo. Sparingi są ważne, ale tylko w ochraniaczach, i nie na pełnej kurwie.
O to to to Panie właśnie i w kaskach, a kurwie trenują bez i potem wychodzą takie smaczki, jak Duffy znokautowany na treningu kilka dni przed pierwszą planowaną walką z Porierem.
:DC:
Raczej odporności na ciosy nie da się wytrenować. Wręcz przeciwnie, doświadczenie pokazuje, że odporność zawodników raczej spada z czasem, a nie rośnie. Przykład – taki Hendo kiedyś był uważany za niemożliwego do znokautowania, a jak go Vitor napoczął (a w zasadzie to chyba wcześniej Shogun), tak betonowa szczęka się skończyła. Idąc tym tokiem rozumowania, obrywanie po głowie na treningach do niczego dobrego przyczynić się nie może.
Ten trener by się z Tobą nie zgodził 😉 Tak pewnie wyglądają treningi w AKA.
Mnie nie podoba się to wyniszczanie na treningach, po tym jak zobaczyłem na tych kilku filmikach, co robili z naszą Joanną. Potem nieraz w walce brakuje świeżości, bo organizm zwyczajnie nie daje rady się zregenerować.
Asia ćwiczy w ATT, to inny klub, nie generalizujmy.
Wiem o tym, ale ogólnie raczej w Stanach preferuje się takie mocno fizyczne treningi, dlatego nie bardzo mi się to podoba.
Ludzie tez chyba zapominaja, ze DC dobija powoli 40 a w awodowym sporcie jest nie od wczoraj. Kto wie z jakimi urazami przyszedl z zapasow. Moze mikrourazy sie nawarstwily a ciezki trening tylko dopelnil dziela. To jest zbyt zlozony problem zeby mozna bylo wskazac palcem winnego. Wszystko poczawszy od ilosci przespanych godzin po jakosc dostarczanego paliwa sklada sie na forme fizyczna zawodnika tak, ze ja bym AKA nie demonizowal. Nie jest powiedziane, ze taki Cain bylby w lepszej formie gdyby trenowal np. w ATT…
No ale logika podpowiada, że to nie przypadek, że każdy z tego klubu jest wiecznie kontuzjowany. Akurat Cormiera nie ma się co czepiać, on i tak często walczy jak na AKA. Cain, Rockhold i Orzeł to są przypadki absolutnie patologiczne, ile już gal się przez nich posypało?
Oczywiście, że odporność na ciosy spada, jak już jesteś "punch drunk", to byle cios wystarczy, żeby uśpić. Każdy kolejny przyjęty cios powoduje coraz większe uszkodzenia mózgu/błędnika. Wanderlei, Henderson, Liddel, przykłady można mnożyć i mnożyć. Diazom też się w końcu skończy (o ile będą dalej walczyć, bo to u nich niepewne).
Choć u Diazów dochodzi jeszcze jeden czynnik – nie są nokautowani, bo oprócz mocnych szczęk jeszcze zajebiście rolują i uciekają od ciosów, uciekając głową w tym samym zwrocie i kierunku, co nadchodzący cios. Taki Nate znokautowany high kickiem przez Thompsona, wyjątkowo poszedł w stronę nadchodzącego kopnięcia, bo Thompson zamarkował puncha, na którego Natę się nabrał. Gdyby nie to, to może i tego hajkika by połknął i walczył dalej.
:benny:
Pytanie tylko w jakim stanie przyszli do klubu. Podejrzewam, ze nikt nie ma takich danych i cale to gadanie o AKA to takie wrozenie z fusow. Musialyby istniec jakies 'probki porownawacze' w postaci jakiegos zawodnika, ktory trenowal w AKA i lapal czesto kontuzje a potem przeniosl sie gdzie indziej i nie zmienil nic poza klubem. Jesli przestalby lapac urazy to z duza doza prawdopodobienstwa moznaby wskazac AKA jako winnego obecnego stanu rzeczy.
A moze chlopaki nie sa stworzeni do profesjonalnego MMA na tym poziomie ? Cos jak Robben kiedys w futboolu. Tez co chwila uraz…
Dobry ma posluch u trenerow i szacunek do ich decyzji skoro oni mowia nie trenuj wiecej a on ma w dupie i idzie sparowac:DC:
Sparingi ok -ale minimum.W walce przyjmuje się do kilkuset ciosów wiec p co rozbijać się jeszcze na treningu na maxa. Dzięki temu mamy później elokwentnych zawodników typu :jak pan się czuje przed walką? odp.yyyyyyyyyyyyyyyyy do do do dobrze.
Sparingi ok -ale minimum.W walce przyjmuje się do kilkuset ciosów wiec p co rozbijać się jeszcze na treningu na maxa. Dzięki temu mamy później elokwentnych zawodników typu :jak pan się czuje przed walką? odp.yyyyyyyyyyyyyyyyy do do do dobrze.
Jeśli walczy się zawodowo trzeba sparować i tu nie ma o czym dyskutować, choćby dla czucia dystansu i odpowiedniej pracy na nogach, same worki, gruszki, tarcze i walka z cieniem nie wystarczą, ale kurwa trzeba to robić w ochraniaczach. Nie wiem jaki jest sens sparingów bez ochraniaczy, nie ma to żadnego logicznego uzasadnienia. Sam kiedyś ćwiczyłem boks tajski w klubie w którym trenowali też Teddy Boys i tam też robiliśmy sparingi bez ochraniaczy. Co jakiś czas ktoś miał rozjebany łeb, wybite zęby albo nos przestawiony, no ale to był klub głównie dla chuliganów, a nie kurwa profesjonalna akademia z gwiazdami UFC w swoich szeregach. Więcej i mocniej nie znaczy lepiej, o czym sam zresztą przekonałem się przez 1o lat treningu sw, choć rozumiem też Cormiera, ciężko jest osiągnąć poczucie spełnionego obowiązku, gdy się trochę odpuszcza.
Tylko 10? Niektórzy trenują 20…
A poważniej to szkoda bardzo przeciwników reprezentantów AKA. Mnie by się dziwnie trenowało z myślą że rywal, na którego robię formę życia, ma dużą szansę wypaść. Kontuzje to elwment sportu, ale jeśli twoja kariera zaczyna przypominać przerwę miedzy jedną kontuzją a drugą, to chyba czas zastanowić się nad dłuższą przerwą poświęconą regeneracji organizmu albo w ogóle o zmianie branży. Szkoda rozwalonych rozpisek.
Ja słyszałem, że w Kanadzie niektórzy trenują KSW już od 20 lat.
Słodki panie, co to za zmyślny wojownik. :cryme: