Michał Oleksiejczuk (MMA 14-3), który już 23 lutego, podczas gali UFC w Nowej Zelandii, powróci do oktagonu, zmierzy się w nim z Jimmy Crute (MMA 10-1). Polak jest już na miejscu i aklimatyzuje się do warunków panujących z Nowej Zelandii.

Zobacz również: „Czas na grubą rybę” – Oleksiejczuk zameldował się w Auckland przed walką z Crute

Paweł Kowalik, menadżer Michała, w programie Strefa Sportu Czwórki Polskiego Radia, powiedział jak zapatruje się na nadchodzące starcie swojego podopiecznego.

Pomimo iż Michał jest po przegranej, to jego walka będzie wysoko na rozpisce. Rywal też mocny, Jimmy Crute. Dwa gorące talenty, które mają coś do udowodnienia. Widzę, że ta walka mocno elektryzuje ludzi. Michał jest tam już dużo wcześniej, bo jest to odległe miejsce i ciężko się przestawić. Spędza więc tam dwa tygodnie przed walką, żeby się zadomowić. Robimy wszystko żeby czuł się jak u siebie.

Paweł Kowalki powiedział również, że Michał przez pierwsze kilka dni będzie odpoczywał i przystosowywał się do warunków, a dopiero potem rozpocznie treningi.

W rozmowie dla Polskiego Radia poruszono również temat Marcina Tybury (MMA 17-6), który zmierzy się na lutowej gali UFC on ESPN+ 27 z niebezpiecznym Sergiejem Spivakiem (MMA 10-1).

Marcin również jest podopiecznym Pawła Kowalika i przebywa aktualnie w USA, gdzie trenuje w UFC Performance Institute i klubie Syndicate MMA w Las Vegas.

Marcin Tybura aklimatyzować się nie musi, bo bije się w Stanach i mieszka w Stanach. Trenuje w Vegas, w Performance Institute. Związany jest z klubem Syndicate MMA. Trenuje tam z różnymi zawodnikami, np. z Johnnym Walkerem, Toddem Duffee czy Frankiem Mirem. Tam jest z kim robić, z kim trenować. Nigdzie na świecie nie ma też takiego zaplecza dla zawodnika jak w Performance Institute. Nic tylko trenować i cieszyć się.

Paweł Kowalki został zapytany również o to, czy najbliższa walka może być starciem ostatniej szansy dla Marcina Tybura.

Tak to traktujemy. Cztery porażki w pięciu walkach, ale głównie liczymy te dwie ostatnie, bo wcześniejsze z Werdumem czy Lewisem, to były dobre walki na samym szczycie UFC, więc tam tak naprawdę nikt na to mocno nie patrzył. Potem Marcin odbił się ze Stefanem Struve, natomiast dwie ostatnie porażki były w fatalnym stylu i to wiemy. Mamy nadzieję, że w nadchodzącej walce wróci stary dobry Marcin. Nie wierzę w to, że on po prostu zapomniał jak się bić.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.