Kamaru Usman (15-1) w wywiadzie z Aaronem Bronsteterem dla TSN zdradził, że był bliski końca kariery w 2018 roku, kiedy to każdy zawodnik odmawiał mu pojedynku. Złe chmury nad głową Nigeryjczyka jednak znikły i w 2019 roku zdobył pas mistrzowski wagi półśredniej. Teraz do potencjalnych starć chętnych mu nie brakuje.
Były takie momenty w UFC, że chciałem rzucić to wszystko. Nie mogłem dostać żadnej walki. Naprawdę byłem o włos od emerytury. Siedziałem przez 6 czy 7 miesięcy na tyłku i próbowałem doprowadzić do jakiegoś zestawienia. Organizacja ciągle oddzwaniała i informowała mnie o tym, że ludzie odrzucają moje oferty.
Według mistrza 170 funtów, zawodnicy mieli różne wymówki. W dodatku organizacja nie wywierała presji na innych, aby ktokolwiek podjął walkę z Usmanem.
Każdy miał wymówkę. Często słyszałem, że muszę pokonać kogoś z najlepszej dziesiątki. Mówili, że jestem nudny i słaby. Nikt nie chciał mnie na swojej imprezie. Tak naprawdę organizacja nie podejmowała żadnego przymusu, nawet nie starała się o dopięcie starć. Dobrze wiedzieli, że zostanę mistrzem.
Dużą frustracją w tamtym czasie był mój przeciwnik, z którym walczę teraz. Dostał wiele ofert, 4 razy odmówił.
Koniec końców do mistrzowskiego pojedynku pomiędzy ”Nigeryjskim Koszmarem” a ”Chaosem” dojdzie w ten weekend na UFC 245 w Las Vegas. Pełną rozpiskę tego wydarzenia znajdziesz tutaj.