Dricus Du Plessis odniósł się do swojego niedoszłego rywala – Israela Adesanyi. Nie szczędził słów pochwały dla byłego mistrza wagi średniej UFC i przyznał, że zasłużył on na przerwę, natomiast jeśli będzie ona trwała do 2027 roku, to lepiej, żeby już nie wracał.
Du Plessis był następny w kolejce do tronu Adesanyi w dywizji średniej po swoim dominującym zwycięstwie nad Robertem Whittakerem na gali UFC 290. Obaj panowie zdążyli zasypać się stertą wyzwisk, lecz do walki ostatecznie nie doszło z powodu kontuzji byłego mistrza KSW.
W efekcie Adesanya zmierzył się we wrześniu z Seanem Stricklandem i w zaskakujący sposób poniósł srogą klęskę. Niedługo potem ogłosił przedłużoną przerwę od występów w oktagonie. W jednej z wypowiedzi zdradził, że wróci dopiero w 2027 roku – choć uczynił to w czysto humorystyczny sposób.
Zdaniem Dricusa Du Plessisa, przedłużona przerwa może zaszkodzić karierze Adesanyi:
Gość był aktywny. To jedna z rzeczy, którą zdecydowanie można powiedzieć o Adesanyi jako mistrzu. Stawał do walki. Nie uciekał. Walczył z każdym, z niektórymi dwukrotnie. Był bardzo aktywnym mistrzem. Myślę, że zasłużył na odpoczynek od tego sportu. Powiedział: 2027. Jeśli wróci w 2027, zostanie zniszczony. Nie powinien tego robić.
Ale trochę odpoczynku, może rok – to byłoby dla niego dobre. Myślę, że na to zasłużył. Jako jeden z najlepszych w historii dywizji średniej – zasłużył na przerwę, choć obecnie na poziomie personalnym nie lubię Adesanyi z oczywistych powodów. Jednak jako fighter, jako zawodnik mieszanych sztuk walki mówiący o innym zawodniku, który ucieleśnia ducha sztuk walki, on musi być teraz silny. Nie może tego ducha stracić.
Adesanya faktyczne pauzuje teraz od występów w oktagonie – niezależnie od tego, czy planuje powrócić w 2027 roku, czy też odrobinę wcześniej. W międzyczasie to właśnie Dricus Du Plessis stanie teraz przed szansą uzyskania pasa mistrzowskiego w wadze średniej w starciu z Seanem Stricklandem. Będzie to walka wieczoru gali UFC 297 w Toronto, która odbędzie się 20 stycznia przyszłego roku.
