Fot: Esther Lin / MMAFighting

UFC 220 w Polsce będzie zapamiętana na długo. Nie tylko ze względu na świetne pojedynki, ale też fakt pierwszej transmisji gali największej organizacji MMA na świecie w telewizji Polsat Sport. Przyjemnie oglądało się walki w jakości HD komentowane przez duet „Janisz & Juras”. Wróciły dobre wspomnienia z czasów, gdy ta dwójka prowadziła nas przez kolejne wydarzenia spod szyldu UFC na antenie Orange Sport.

Pomińmy jednak moje osobiste odczucia odnoście transmisji, a skupmy się na najważniejszym. Na gali w Bostonie dwaj mistrzowie obronili swoje pasy, a pozostali wojownicy zostawili sporo serca w oktagonie – ku uciesze fanów. Tradycyjnie, w kolejnej części serii „Co dalej…” zastanowimy się nad przyszłością uczestników sobotniej gali Ultimate Fighting Championship.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Spory „hype” na Islama Makhacheva (MMA 15-1) miał miejsce kilka lat temu, ale po porażce z Adriano Martinsem w drugiej walce w UFC wszystko ucichło. Rosjanin kolejnymi starciami odbudowuje swoją pozycję w wadze lekkiej i idzie mu to coraz lepiej. Błyskawiczny nokaut na Gleisonie Tibau (MMA 32-13) poprawia jego notowania i sam z niecierpliwością czekam na kolejny występ tego 26-latka. Islam rzucił wyzwanie Kevinowi Lee, ale na takie walki jest jeszcze zbyt wcześnie. Teraz mógłby się zmierzyć z będącym na fali czterech zwycięstw z rzędu Davidem Teymurem (MMA 7-1).

Pokonany przez Makhacheva Tibau najpewniej pożegna się z UFC. Przegrał trzy ostatnie walki, dlatego jego sytuacja nie wygląda najlepiej. Jeśli utrzyma kontrakt, do zapewne dostanie jakiegoś „młodego wilczka”, który mógłby się wybić na nazwisku Brazylijczyka.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Kolejne dwie walki nie porwały publiczności, chociaż trzeba pochwalić Julio Arce (MMA 14-2) za bardzo solidny występ. Były uczestnik programu „Dana White’s Contender Series 5” pokazał bardzo dobre defensywne zapasy i przyzwoite umiejętności pięściarskie.

Rywala dla niego nie szukałbym długo, tylko wybrał Enrique Barzolę (MMA 14-3), który chwilę wcześniej wypunktował Matta Bessette (MMA 22-8). Ten ostatni mógłby skrzyżować rękawice z Danem Ige’em (MMA 8-2) w walce o „być albo nie być” w UFC.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Dustin Ortiz (MMA 18-7) stoczył w UFC już 12 walk, ale nigdy szczególnie się nie wyróżniał. Jest solidnym rzemieślnikiem, dobrym w każdej płaszczyźnie. To taki zawodnik, który odsiewa ziarna od plew w kategorii muszej. Porażka z nim spycha na dół dywizji, a zwycięstwo jest prostą drogą do walk z czołówką. Dustin ma teraz dwie wygrane z rzędu, więc mógłby podjąć kogoś ze środka stawki. Niech to będzie Yuta Sasaki (MMA 20-5-2).

Alexandre Pantoya (MMA 18-3) mógłby za to skrzyżować rękawice z pokonanym wcześniej przez Ortiza Hectorem Sandovalem (MMA 14-4).

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Jednym z największych zwycięzców sobotniej gali jest Abdul Razak Alhassan (MMA 9-1). Ghańczyk w rewanżowym starciu z Sabahem Homasim (MMA 11-8) nie pozostawił wątpliwości, kto jest lepszym zawodnikiem. Alhassan popisał się świetnym nokautem, za co został nagrodzony bonusem w kwocie 50 tys. dolarów za „Występ Wieczoru”.

Abdul wszystkie wygrane walki kończył nokautami, co sprawia, że na jego pojedynki czeka się z niecierpliwością. W napakowanej utalentowanymi wojownikami wadze półśredniej ciężko mu się będzie przebić do czołówki, ale jeszcze ma czas na rozwijanie umiejętności. Jego kariera nie musi się rozpędzać w szaleńczym tempie, ale z chęcią zobaczyłbym go w starciu z bardzo doświadczonym, efektownie walczącym Erickiem Silvą (MMA 19-9).

Homasi po trzech porażkach z rzędu przed czasem raczej nie dostanie już szansy od UFC.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Rob Font (MMA 15-3) w doskonałym stylu odbił się po porażce z Pedro Munhozem. Amerykanin zastopował solidnego Thomasa Almeidę (MMA 22-3) ciosami w drugiej rundzie pojedynku i tym samym wrócił do grona czołowych zawodników kategorii koguciej. Teraz z chęcią zobaczyłbym go w boju z Aljamainem Sterlingiem (MMA 14-3), gdy ten dojdzie już do siebie po potężnym nokaucie, jaki zaserwował mu Marlon Moraes.

Dla Almeidy nie szukałbym teraz dużo słabszego rywala, bo to wciąż bardzo mocny zawodnik. Atrakcyjnym zestawieniem mogłoby być „bratobójcze” starcie z Johnem Linekerem (MMA 30-8).

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Gian Villante (MMA 16-9) wrócił na zwycięski szlak, ale mam wrażenie, że zupełnie nikogo to nie obchodzi. Tak czy inaczej, Amerykanin uratował swój kontrakt z UFC i pewnie zawalczy jeszcze nie raz. W kolejnym boju mógłby się zmierzyć z Jaredem Cannonierem (MMA 10-3), którego Jan Błachowicz wypunktował w ubiegłym miesiącu.

Niewykluczone, że Francimar Barroso (MMA 19-7) dostanie jeszcze jedną szansę. Dałbym mu jakiegoś debiutanta, chociaż ogromnego napływu świeżej krwi w ubogiej w talenty wadze półciężkiej nie możemy się spodziewać.

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Calvin Kattar (MMA MMA 18-2) i Shane Burgos (MMA 10-1) dali świetne widowisko, za co zostali nagrodzeni bonusem za „Walkę Wieczoru”. „The Boston Finisher”, mimo swojego pseudonimu, nie kończył wielu ostatnich walk przed czasem – aż do soboty. W dywizji piórkowej czeka na niego sporo wyzwań. Dobrym rywalem na ten moment jego kariery może być Mirsad Bektic (MMA 11-1).

Shane Burgos wciąż może sporo namieszać. Po tej porażce jednak nie szukałbym mu nikogo z czołówki. Niezłym testem byłby dla niego Kyle Bochniak (MMA 8-2).

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Daniel Cormier (MMA 20-1) po raz kolejny udowodnił swoją wielką wartość sportową. Volkan Oezdemir (MMA 15-2) nie potrafił znaleźć odpowiedzi na wszechstronność rywala. „DC” (oczywiście poza Jonem Jonesem) właściwie „wyczyścił” swoją dywizję i ciężko mu będzie znajdywać kolejnych pretendentów. Zostają tylko rewanże. Najbardziej prawdopodobną  opcją jest kolejna walka z Alexandrem Gustafssonem, bądź trylogia z Jonesem – jeśli ten znowu wywinie się z kłopotów.

Dla Volkana świetnym rywalem, na tym etapie kariery, wydaje się być powracający po zwycięstwie z Mishą Cirkunovem, Glover Teixeira (MMA 27-6).

Fot: Esther Lin / MMAFighting

Stipe Miocic (MMA 18-2) rozprawił się z kolejnym pretendentem i scementował status najlepszego ciężkiego na świecie. Niechęć UFC do promowania jego osoby oddala jednak perspektywę stworzenia z tego niepozornego strażaka wielkiej gwiazdy. Ciężko teraz będzie znaleźć odpowiedniego rywala dla Miocica. Najbliżej walki o tytuł jest Fabricio Werdum (MMA 23-7-1), ale na ten rewanż mało kto czeka z wypiekami na twarzy.

Francis Ngannou (MMA 11-2) mógłby skrzyżować rękawice ze zwycięzcą boju Derrick Lewis kontra Marcin Tybura.

3 KOMENTARZE

  1. Jakby Tybura ogarnął Lewisa a potem Franciszka to o ja pierdole. Myślę , że TS wtedy nie byłby taki nierealny , ale to raczej już w 2019 roku.

  2. Burgos najbardziej zawiódł. Zapowiadał się na mega kocura z fantastycznymi warunkami fizycznymi, a okazało się że jest strasznie dziurawy i przyjmuje za dużo ciosów. Za to DC totalnie na plus i pokazał jaka jest przepaść między TOP3 a resztą.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.