(fot. MMAConvert.com)
Ponieważ, jak już wszyscy wiedzą, dostaliśmy akredytacje musimy się bardziej starać, żeby Dana nie zwyzywał nas na jednym ze swoich wideoblogów. W dzisiejszym odcinku pytań mniej o samych walkach ale, ponieważ przytrafia nam się pierwsza od maja “gala zamorska” słowa klucze to: ekspansja i rynek.
1. Czy powrót do Londynu po 11 miesiącach sygnalizuje powrót do ekspansji w Europie?
Zacznijmy od statystyki. Od powrotu na brytyjski (a potem, bardzo nieśmiało, europejski) rynek UFC zorganizowało 10 gal na “Starym Kontynencie” z kolejnymi dwoma zaplanowanymi na najbliższe miesiące. W 2007 roku odbyły się 3 gale z 14 “numerowanych” przez owe 12 miesięcy, rok później były to 3 gale z 13, w 2009 już 4 z 15 i nagle ogromny spadek w roku biężącym. UFC powraca do Europy po 11-miesięcznej przerwie i w tym roku zorganizuje tu tylko 2 z 17 “numerowanych” gal, marne 12% całości. Choć w tym roku organizacja zadebiutowała w Australii z Zjednoczonych Emiratach Arabskich łączna ilosć “zamorskich” gal nadal była by mniejsza w porównaniu w 2009 r.
Dodatkowym problem jest jakość rozpisek w Europie. Nie ma się co oszukiwać, że, poza niewielkimi wyjątkami (UFC 75 jako najbardziej prominentny) kluczowe walki są zachowywane na rynek Amerykański. Zuffa nie chce się przekonać do pokonania logistycznych przeszkód przy organizowaniu pełnoprawnego pay-per-view w Europie, choć jak pokazała gala w Abu Zabi – gdzie siła rozpiski zapewne była jednym z warunków zakupu udziałów przez Flash Entertainment – popołudniowe pay-per-view w Stanach można sprzedać w liczbie 500,000 subskrypcji.
Nie widzę jednak motywu do zmiany istniejącego modelu. Co więcej, coraz głośniej słychać plany cyklu gal “Fight Night” specjalnie na Europejski rynek. Przyczyna? Brytyjczycy są wystarczająco zadowoleni z możliwości oglądania swoich rodaków w oktagonie i tradycyjnie tylko ci najgłośniej krzyczący drą szaty domagając się największych gwiazd. Średnia cena biletu na UFC 120 jest niemal dwukrotnie większa od ceny biletów na UFC 121 z mega-walką Lesnar vs. Velasquez a owe bilety w Londynie rozeszły się błyskawicznie i gala ta pobije rekordy Europejskich wpływów z bramki.
Szczerze powiedziawszy większa obecnocność UFC w Europie, choć w krótkim okresie na pewno nie zachwyci hardkorowców to w długim powinna przynieść wymierne korzyści. Wystarczy tylko spojrzeć jak w jeden rok zmieniła się niemiecka scena, choć MMA musi tam walczyć o rację bytu to postęp w organizacji gali, metodologii treningu u naszych zachodnich sąsiadów jest widoczny gołym okiem i szybko, jeśli chodzi o wyniki, doganiają Polskę. Ja nie obawiam się, że UFC stworzy “europejską gałąź” bo Joe Silva świetnie zdaje sobie sprawę, że zawodnicy nie mogą się kisić we własnym sosie. Jednakże z większą ilością gal coraz widoczniejszy będzie dysonans pomiędzy “galą przejściową” a “gala ekskluzywną”, która, jak zawsze, będzie zarezerwowana dla Ameryki Północnej.
2. Dlaczego zestawiono ze sobą dwie kluczowe gwiazdy na swoich rynkach?
Walka wieczoru między Michaelem Bispingiem a Yoshihiro Akiyamą to dość kuriozalne zestawienie dwóch regionalnych gwiazd UFC. Ci co pilniej słuchają Mike’a Goldberga na pewno usłyszą w sobotę, że Akiyama jest jak koreański Michael Jackson. Śmiem twierdzić, że znajdzie się kilkunastu (może nawet kilkudziesięciu) piosenkarzy K-Pop, którzy sławą przebijają pana Choo ale to i tak najbardziej znany koreański fighter. Japoński zresztą również, choć moja nauczycielka od japońskiego przyznała, że przestała kakutougi śledzić po Pride i nie ma pojęcia kto to Akiyama.
Bisping z kolei to nadal najbardziej popularny Brytyjczyk w UFC, choć jeśli chodzi o fighterów jest zdecydowanie przyćmiony przez “pana Jordan” Alexa Reida. Biorąc pod uwagę to jak bardzo sukces UFC 120 i dalszych gal w Anglii uzaleźnia Zuffa od zwycięskich lokalnych fighterów i to jak bardzo mówią o ekspansji na rynki na dalekim wschodzie takie zestawienie jest dość zastanawiające.
Ostatecznie jednak to chyba znak, że Zuffa, niezależnie od wyniku walki Akiyamy, daje sobie spokój z Japonią i Koreą. O tej pierwszej wiadomo było od dawna, organizacja czegokolwiek w Japonii, zwłaszcza przez Amerykańską organizację, którą “środowisko” gardzi graniczy z cudem. Korea z kolei zeszła na boczny tor po skupieniu ogromnych środków na ekspansję w Chinach i, na mniejszą skalę, promowanie sportu na Filipinach, gdzie już UFC było o krok od zorganizowania gali.
3. Jak poradzi sobie fala debiutantów?
Na undercardzie UFC 120 swój debiut w UFC zaliczy zatrważająca wręcz liczba 6 fighterów. Siłą rzeczy nie wszyscy z nich wyjdą zwycięsko ze swoich walk bo w jednym wypadku walczą miedzy sobą. Co więcej tylko w połowie wypadków debiutanci są bukmacherskimi faworytami – są to Paul Sass, Vinicius Spartan oraz Fabio Maldonado. Fakt, że ten ostatni jest wyraźnym faworytem choć znany jest z słabego przygotowywania się do walk i nie bycia w dobrej formie fizycznej mówi bardzo, bardzo wiele o jego rywalu – Jamesie McSweeney’u.
Paul Sass to rzadki przypadek, kiedy ludzie zdają się wiązać duże nadzieje z brytyjskim fighterem jeszcze zanim pojawi się w UFC. Zasłynął passą siedmiu poddanych przez trójkąt na brytyjskiej scenie i choć wielu z jego potencjalnych rywali w dywizji lekkiej UFC ma o niebo lepsze obrony to Mark Holst zdecydowanie jest do ogrania.
Trzeci faworyt – Vinicius “Spartan” Kappke de Queiroz – jest najbardziej kuriozalny. Zawodnik z błyskawicznymi nokautami na koncie, jednakże, którego rywale powodują, że brazylijscy oponenci Cigano dos Santosa wyglądają jak lista pound-4-pound. Spartan zmierzy się z Robem Broughtonem, najlepszym, obok Grove’a, ciężkim na wyspach. Choć to wyróżnienie brzmi trochę jak “mistrz Norwegii w Muay Thai” to Broughton walczył już z średniakami światowej sceny, dla Kappke to będzie rzucenie w zupełnie inny świat. Dość powiedzieć, że gdy brazylijscy fighterzy usłyszeli o jego kontrakcie z UFC wybuchnęli gromkim śmiechem.
Stawkę debiutantów uzupełniają Kurt Warburton i Stanisław Nedkow, którzy, bądźmy szczerzy, średnio zapracowali na kontrakt w UFC i ciężko będzie im się w tej organizacji utrzymać.
4. Czy zmiany otoczenia wyjdą Akiyamie i Hardy’emu na dobre?
Wraz z ewolucją sportu na światowej scenie coraz łatwiej tworzyć stereotypy o słabych stronach danego narodu w MMA. Hardy i Akiyama z pewnością spełniają stereotyp angielskiego i japońskiego fightera. Anglik, jak wiadomo, lubi się tłuc w stójce choć niekoniecznie grzeszy techniką i nie ma pojęcia na czym polegają te całe zapasy i jiu-jitsu. Japończycy z kolei są ułomni w następujących dziedzinach: układanie strategii, walczenie w klatce, ścinanie wagi.
Zarówno Hardy jak i Akiyama po porażkach postawili sobie za cel wyeliminowanie tych słabości. Hardy spędził dużo czasu w USA szlifując parter. Czy wystarczy na Condita? Zapewne tak. Czy wystarczy na GSP? Oczywiście, że nie. Hardy już był dość przyzwoitym zapaśnikiem, czego dowodzi walka ze Swickiem, ale będzie potrzebował wznieść się na nowe wyżyny by dorównać czołówce swojej wagi w tym aspekcie.
Błędy Akiyamy wydają się nieco prostsze do wyeliminowania. Oprócz ścinania wagi bo Japończyk nadal walczy w wadze średniej i znów będzie znacznie mniejszy od swojego rywala. Najciekawszym aspektem jest układanie strategii, wydawałoby się, że nie ma nikogo lepszego w te klocki niż Greg Jackson (o ile się go słucha) ale Akiyama twardo zapowiada chęć nokautu. Cóż, to co również wiadomo o Japońskich fighterach to to, że są uparci.
5. Kiedy zobaczymy kolejnego Polaka w UFC?
Po zwolnieniu Tomka Drwala zostaliśmy w zasadzie tylko z Krzysztofem Soszyńskim walczącym z orzełkiem na spodenkach. Niestety nie za bardzo widzę, kto mógłby do niego dołączyć przez najbliższe pół roku. Nie dlatego, że nie mamy fighterów, którzy w UFC mogliby walki wygrywać – problem jest nieco bardziej złożony. Janek Błachowicz mówi o UFC już dłuższy czas ale póki co jest związany kontraktem z KSW. Choć promotorzy zapewniają, że jeśli Janek ich o to poprosi to załatwią mu ten angaż to nie jest im to na rękę i duet Kawulski – Lewandowski na pewno wolałby jakieś luźniejsze kontrakty.
Marcin Held mówi o Bellatorze, Damian Grabowski już w tej organizacji jest i tylko jej rozpad mógłby uczynić go wolnym strzelcem. Tomasz Narkun zwrócił na siebie uwagę w turnieju M-1 ale według pogłosek już został wypatrzony przez Strikeforce. Na obecną chwilę, przyjmując zakłady, prędzej spodziewałbym się powrotu do organizacji Zuffy Drwala niż nowej, polskiej twarzy. Choć oczywiście kimś trzeba będzie te europejskie fight nighty zapełniać a na świecie jest tylko pewna, skończona ilość zawodników trenujących w Wolfslair i Kaobon.
Fajnie się czyta. Dzięki.
“Ponieważ, jak już wszyscy wiedzą, dostaliśmy akredytacje musimy się bardziej starać, żeby Dana nie zwyzywał nas na jednym ze swoich wideoblogów.”
Ocb panowie ?
inside joke
6. Skoro Orange Sport Info jest teraz teraz transmitowane przez Internet to czy UFC 120 również będziemy mogli śledzić na żywo przez ich stronę www ?
Nie, bo gala bedzie na głównym Orange Sporcie.
Łoo qrde … Faktycznie … A dałbym sobie włosy skrócić że na Info 🙂
akurat mieszkam w Norwegii i trenowalem tajski 😛 niektore chlopaki tutaj wyjezdzaja do Tajlandii i wygrywaja tam walki, wiec az tak zle nie jest 😀
Narkun blisko Strikeforce, zajebista wiadomość
Więcej takich artykułów! 🙂
Najlepszy art spod szyldu Palących Pytań, dzięki.
zapytajcie dane czy zdaje sobie sprawe że razem z braćmi feritta jest zbrodniarzem i zasłużył na krzesło elektryczne za zniszczenie PRIDE!!!!!!!!!!
Tak bo skandal i wyjście na jaw powiązań włodarzy Pride z yakuzą nie miały nic wspólnego z upadkiem Pride 😀
Aha w kwestii Polaka w UFC, stawiałby na powrót Drwala lub Łukasza Lesia, w końcu trenuje w bardzo faworyzowanym przez UFC Wolfslair.
Zapewniam cie że bez złej woli ze strony wuja Dany Pride funkcjonowałby do dzisiaj! BOŻE! Aż się rwe na strzępy jak pomyśle że pride już nigdy nie wróci ;( długo płakałem… To wszystko wina amerykańców i teraz jeszcze robią z mma zapasy…AVE PRIDE
ps. Łukasz Leś w UFC? nie sądze… wolałbym Irokeza, Narkuna, i szkoda że kita ma pecha bo w cięzkiej jest taka bida że ze swojimi umiejętnościam myśle że zbiłby np Roya ,,grubasa” Nelsona…
No co? Taka prawda jest XD ;p
a właśnie! wczoraj na orange sport coś bredzili że Bisping ma polskie korzenie… to prawda?
Raz na jakiś miesiąc musi się pojawić osoba, która przypomni, że z trollami nie warto dyskutować, ale…
Dla jasności: Irokez ma kontrakt z WEC, żeby przeszedł do UFC, UFC musiałoby przejąć dywizję lekką WEC. Narkun jest związany 2-letnim kontaktem z M-1, co to oznacza, chyba nie muszę nikomu tłumaczyć.
Łukasz Leś ma najbliżej bo ma jego menadżerowie są w znakomitych relacjach z UFC. Przykładowo na UFC 120 miało debiutować trzech ich zawodników, z których żaden nie jest na poziomie UFC: Broughton, Blackledge (doznał kontuzji) i Warburton.
Aha i Pride nie funkcjonowałoby do dzisiaj, chyba, że znasz jakiś magiczny sposób jak tak duża organizacja może funkcjonować bez telewizji.
i szkoda że kita ma pecha bo w cięzkiej jest taka bida że ze swojimi umiejętnościam myśle że zbiłby np Roya ,,grubasa” Nelsona…
Tak a’propos Lukasza Lesia, to niedawno byla taka kwestia przy okazji walki na OMMAC, ze nikt nie chce z nim walczyc. Jak sie dowiedzialem, ze z rozpiski UFC 122 wypadl Robertson to pomyslalem, ze mogliby wziac w zastepstwo naszego zawodnika, jednak wybrali Scanlona. No coz szkoda, ale w UFC by nie brakowalo przeciwnikow dla Lukasza.
Ruffy RYder
No przestańcie już pisać o tej biedzie w ciężkiej dywizji. Jak jest taka bieda to dlaczego np. Brandon Vera przeniósł się do LHW? Dlaczego Jon Jones siedzi w LHW choć mógłby iść ze swoim atletyzmem do HW? Poniżej lista dobrych fighterów z HW UFC, którzy moim zdaniem są jak na razie na innym poziomie niż Damian i Michał:
– Lesnar
– Carwin
– Cain
– Dos Santos
– Kongo
– Gonzaga
– Mir
-Nelson
-Minotauro
– Rothwell
to byli fighterzy z którymi nasi są bez szans 10 fighterów, a poniżej nazwiska kilku mocnych ludzi, z którymi też uważam że Polacy nie byli by faworytami:
– Tuchscherer
-Struve
– Schaub
– Russow
-Barry
– Cro Cop
-Madsen(?)
Nelson to narazie inna planeta niż Damian i Michał- i w stójce i na ziemi
Dante a jak temu Verze idzie w tej wadze niżej? W ciężkiej był o jedną rundę i złamaną rękę od walki o pas.
Ciężka w 2005- 2008 to była zupełnie inna kategoria- Sylvia, , WHithead, itp.. A w LHW poskładał go między innymi Randy- który też walczył w ciężkiej i Jon Jones, który ma ciało i „ramę” jak HW. Venom jak miałbym oceniać siłę i głębie kategorii to zgadzam się LHW jest pewnie jedną z mocniejszych dywizji- to nie ulega wątpliwości. Ale uważam, że naszym fighterom z LHW np. Jankowi brakuje mniej do RIcha Franklina niż, np. Damianowi do Dos Santosa czy Nelsona……. To moje zdanie
Dante ja nigdzie nie pisałem o biedzie, smieszyło mnie to porównanie Michała do Roya.
venom poza tym jeśli ciężka jest tak słaba, to dlaczego zawodnicy z LHW jak Jones nie idą do królewskiej gdzie prestiż, $$ i sława jest nieporównywalnie większa?
Z tym poskładaniem przez Randy’ego to nie przesadzajmy, chyba, że zapomniałeś jak wyglądała ta walka, a w 2010 roku Fran Mir to cały czas pierwsza 10 wagi ciężkiej. To, że Jon Jones ma ciało na wagę ciężką to też słaby argument, bo rozmawiamy o kategorii w której Bones walczy, a nie w jakiej potencjalnie mógłby. To właśnie tacy fighterzy jak Jones, Davis, Mo, Mousasi sprawiają, że w LHW jest trudniej niż w ciężkiej.
Co do polskich fighterów masz rację, ale chyba zgodzisz się, że Jankowi brakuje mniej do Richa Franklina niż Damianowi to tego samego Richa Franklina.
Ruff Ryder to, że większy prestiż i pieniądze są w wadze ciężkiej to nieprawda. Waga półciężka w UFC zawsze cieszyła się największych prestiżem i to tam walczyły największe gwiazdy. Po za tym chyba zapominasz o tym co w 2007 roku zrobił Randy.
ja pierdziele co sie tak spinacie zaraz trolle i trolle człowiek powie swoje zdanie i odrazu trolle
Ja nie zapominiałem, ale niektórzy zapomnieli co zrobił w 2008/09.
ps. nie znam żadnych z tych magicznych amerykańskich metod którymi przejeli pride ale żal mi dupe ściska moge się przyznać. Jak sobie czasami obejrze na youtube pride to aż sie łezka kręci… UFC nigdy nie dorówna Pridowi 😛
Wiesz Venom, umiejętności to jeden temat- a atletyzm, siła z dobrym/odpowiednim zapleczem umiejętności to już inna sprawa. To zadam inne pytanie, czy uważasz że Janek Błachowicz powinien walczyć w HW? Czy miałby tam łatwiej, ja uważam że nie. To że Mo, Davies, Jones czy Randy mogą walczyć w ciężkiej to prawda ale każdy z nich to świetny zapaśnik, posiadają technikę, która pozwala im obronić się przed siłą fizyczną fighterów z HW, a co np. z Shogunem mistrzem LHW? Ja go zupełnie nie widzę z Cainem, Brockiem. LHW jest mocniejsza niż HW ale przestrzegałbym z wiarą w to że duża część figherów z lhw mogła by walczyć w HW z sukcesami, zapaśnicy tak, świetni strikerzy już będą mieć trudniej- w UFC w 2007 roku ok.- mogło się to zdarzyć- ale w 2010 – to w HW inny era.
Radek uwierz mi, ze tu wiekszość osób i redaktorów ma sentyment do Pride. Ale było mineło.
Teraz pozostaje wspierać Polskie Pride==> KSW :-]
No tak ale jest jeszcze DREAM 😛 w sumie miło się ogląda te gale ale… sami wiecie o co chodzi to już nie to samo… chociaż ja za każdym razem jestem zdumiony i aż mi włosy stają dęba jak mimo tych wszystkich zawirowań… saitama super arena jest zawsze pełna!!! wow co za kultura! A u wuja sama… szkoda gadać, 3/4 ludzi nie przychodzi na gale UFC oglądać mma tylko wpieprzać popcorn i oglądać wyścigi pączków w przerwach walk na telebimie! gardze nimi!
Zapasy, siła fizyczna, atletyzm bez tego nie zostanie się mistrzem wagi ciężkiej. Jak dla mnie, gdyby zorganizowano turniej Open Weight – Lesnar, Cain, Jon Jones, Carwin byli by najlepsi.
p.s
do dziś oglądam na płytkach gale PRIDE:) to była miazga
Inna kultura, inna mentalność, inny szacunek do walczących… wiadomo.
Radek, z Japońskim MMA jest jak z ich filmami(nie pisze o Kurosawie) – dziewczyny noszą „bobry”- a wiemy, że wszędzie na świecie te „zwierzaki” przestały funkcjonować w latach 70-tych, wracając do MMA nie idą z duchem czasu, to się już nie sprzedaje………
w ksw nie da się odtworzyć tego klimatu bo mimo chęci… ksw jest zbyt polskie 😛 np w pride dla mnie 60% mojego zainteresowania opierało się na tych szalonych filmikach hmm w ufc to sie nazywa countdown a w pride, nie pamiętam w każdym razie w tych wstepach do walk… to tworzyło boski klimat a w ksw z całym szacunkiem chyba nie da rady robić tak szalonych filmików…
Wiadomo świat się globalizuje, wszystko się uniwersalizuje i spłaszca… a szkoda bo ten japoński półświatek przyciągał moją uwage w niewyobrażalnym stopniu, aż sam nie wierze jak dałem się temu porwać. Tylko dzięki pride interesuje się mma to oni sprawili że nie interesuje mnie już żaden inny sport (no ewentualnie K! XD) więc dlatego tak strasznie ubolewam nad ich upadkiem 🙁 nie zasługują na to
Dante niech za moją odpowiedź posłuży przypomnienie ci faktu, że Janek miał walczyć w turnieju wagi ciężkiej Bellatora. Moje zdanie jest takie, że w ciężkiej doszedłby bliżej czołówki.
Co do Shoguna to ciężko powiedzieć, bo jego defensywne zapasy są okropne, a cardio podejrzane. Generalnie nikt nie twierdzi, że każdy zawodnik przechodzący do ciężkiej zostałby mistrzem świata. Ale skalą talentu w obu dywizjach jest taka przepaść, że aż czasami przykro patrzeć. Najlepszy przykład mieliśmy dzisiaj w finale Bellatora w wadze ciężkiej.
Jeśli ktoś kiedyś zorganizowałby 50 pojedynków 50 najlepszych ciężkich z 50 najlepszymi półciężkimi, jest prawie pewien, że “królewska kategoria” nie odniosła by więcej niż 10 zwycięstw.
@Radek żadna japońska gala już od dawna nie odbywa się w Saitama Super Arena, a ostatnie gale Dream ściągają ledwo po 10 tys. widzów.
Organizacja której włodarze przystawiają pistolety do głowy menadżerom zawodników (to nie przenośnia) zasługuje na upadek.
Skończcie te ckliwe historie. Pride jako sportowa organizacja była do niczego. Klimat był fajny, zawodnicy znakomici, ale sama organizacja to był jeden wielki burdel na kółkach – freakshows, walki nie o pas, zestawienia w ostatniej chwili, całkowity brak kontroli antydopingowych, ustawiane walki, próby przekupstwa zawodników, zakulisowe groźby yakuzy itd. itp.
Venom, chyba jednak Dream 15 było w Saitamie i przyszło 13 tysiaków ludu.
VENOM wstydź się! to nie prawda; DREAM 14- Saitama super arena DREAM 15 Saitama Super Arena DREAM 16 też Saitama Super Arena!!! nie chce się kłócić, nie chce być trolem ale taka jest prawda! prosze bardzo oto link http://en.wikipedia.org/wiki/Dream_(mixed_martial_arts)
Jeśli się nie mylę gala była w Saitama Community Arena, która jest wewnątrz Saitama Super Arena, a w liczby widzów podawane przez FEG raczej bym nie wierzył. Tak czy siak do 40 tys. w najlepszych czasach Pride brakuje sporo.
Venom z całym szacunkiem ani ty ani ja ani ktokolwiek w Polsce może oprócz obozu Nastuli, nie wiedzą jak wyglądały kulisy Pride. Te historyjki o pistoletach są bardzo interesujące ale troche mi to wygląda na amerykańską propagande 😛 ale to oczywiście nie zmienia faktu że bosowie yakuzy mieli tam znaczące wpływy
O tych historiach pisał Bas Boon, Holender. Rzeczywiście amerykańska propaganda.
HEHE uwielbiam takie dyskusje XD a wracając do tematu; no dobrze więc pan bas boon ujawnił takie historie ale jakoś nie przeszkadzają mu w tym że dalej robi z nimi interesy i kilka razy w roku wozi alistara do japonii
Zdajesz sobie sprawę, że FEG (K-1/Dream) to nie to samo co Pride? Po za tym przykładanie pistoletu do głowy dotyczyło sprawy CroCopa i Fedora, z którymi Boon od lat nie współpracuje. Zresztą to nie jemu przykładano pistolet do głowy.
Ja wogule nie znam sprawy z pistoletem ( nawet Fiodor w tym uczestniczył?!) chętnie bym sobie to wszystko przestudiował… ale to FEG jest firmą która składa się z byłych pracowników pride? ona chyba powstała na gruzach pride przy pomocy K! może sie myle więc powiedz mi
Mylisz się. FEG to właściciele K-1 i Dream. W Dream pracuje trochę ludzi z dawnego Pride, ale najważniejsi musieli usunąć się w cień po skandalu z yakuzą.
Tu masz trochę historii Boona i Zacka Arnolda na bazie tego co publikowała japońska prasa:
http://middleeasy.com/index.php?option=com_content&view=article&id=701:bas-boon-tells-us-exactly-what-happened-with-m-1-global-pride-and-some-yakuza-boss-named-mr-kim&catid=34:organizations
http://www.fightopinion.com/2007/12/27/bas-boon-speaks-out-about-pride/
http://www.fightopinion.com/2007/12/21/my-personal-outlook-on-the-japanese-mma-scene/#more-1897
AHA dzięki wielkie!!! ależ to intersujące!
ciekawe rzeczy w tych artykułach ale trzeba pamiętać że jak rozgorzała bezpardonowa walka między menadżerami to wzajemne obrzucanie się błotem jest elementem tej walki… dzięki venom za te artykuły
“wogule” no nieźle Radku, nieźle.
“Ponieważ, jak już wszyscy wiedzą, dostaliśmy akredytacje musimy się bardziej starać, żeby Dana nie zwyzywał nas na jednym ze swoich wideoblogów.”
Nie udzielam sie tu prawie wogóle ale jak przeczytałem ten tekst to sie zdziwiłem treścią, troszke to boli i nasuwa mi sie myśl że redaktorzy chca podpasować sie Dance. Wogóle tego nie rozumiem, bo uważałem ludzi tej strony za charakterne osoby i nie będą za przeproszeniem “włazic w zad kłamliwej Dance” Wiecej nie napisze, przykro na to patrzeć.
Chłopie, przecież ten przytoczony przez ciebie fragment to oczywisty żart. Ale takie czasy, że jak nie ma uśmieszków w zdaniu to ludzie nie rozumieją puszczanego do nich oka.
Mamy zwycięzcę konkursu na komentarz miesiąca października.
Ustalmy coś raz na zawsze: ani wogule, ani wogóle tylko w ogóle!
TJ, dzięki za ciekawego arta.
Geniusz! 🙂
cóż za palące komentarze, haha 😀
Janek nie jest już chyba związany kontraktem z KSW?
Jest!
a skad wiesz?
z tego co ja wiem to nie jest…
Jest.