Anderson Silva, były mistrz UFC i prawdziwa legenda świata MMA, zakończył wieloletnią współpracę z amerykańską organizacją. W kontrakcie Silvy była zapisana jeszcze jedna walka, ale Dana White, szef UFC po ostatnim starciu Brazylijczyka zapowiedział, że nie da już więcej pojedynków Andersonowi. Silva jest więc dziś wolnym zawodnikiem na rynku. Wygląda jednak na to, że ewentualne znalezienie nowego pracodawcy wcale nie będzie łatwe.
Zaraz po ogłoszeniu zakończenia współpracy Silvy z UFC, szef Bellatora odciął się od pomysłu zatrudnienia byłego mistrza w swojej organizacji.
Ray Sefo, jeden z szefów organizacji PFL, podszedł do tematu w podobny sposób. W rozmowie dla serwisu Fight Sports przyznał, że bardzo szanuje Andersona i jest fanem jego talentu, ale uważa, że jego czas w MMA dobiegł końca. Dodał też, że Brazylijczyk na pewno zapisał się złotymi literami w historii mieszanych sztuk walki.
W rozmowie dla serwisu Fightful również szef azjatyckiej organizacji One przedstawił swoje spojrzenie na sprawę Silvy.
Jestem wielkim fanem Andersona. Bez wątpienia on jest jednym z najlepszych zawodników w historii. W naszej organizacji na pierwszym miejscu stawiamy jednak bezpieczeństwo zawodników. W związku z tym nie będziemy zainteresowani jego usługami. Życzę mu jednak szczęścia niezależnie od tego jaką drogą wybierze.
Dla 45-letniego Brazylijczyka niedawna przegrana z Hallem była siódmą w ostatnich dziewięciu walkach. Od czasu bolesnej porażki z Chrisem Weidmanem w 2013 roku, były dominator dywizji jedyne zwycięstwo zaliczył w 2017 roku pokonując przez decyzję Dereka Brunsona.
Mimo słabszych wyników w ostatnim okresie kariery, Silva uważany jest za jednego z najlepszych fighterów, którzy weszli kiedykolwiek do oktagonu. Od czasu debiutu w UFC w 2006 roku, przez sześć lat pozostawał niepokonany i wygrał w tym czasie szesnaście pojedynków co dziś jest rekordem największej organizacji MMA na świecie.