Nasz człowiek od Fedora i spraw wschodnich (mówi się, że niedawna wizyta Cyryla I w Polsce to jego zasługa;) – Tjo rozpisał się na temat początków interesowania się MMA, przybliżył również w jaki sposób dołączył do Rocksów.
Prawdę mówiąc stałym czytelnikiem MMARocks.pl jestem dopiero od czterech lat. Ale ten okres upłynął bardzo dynamicznie szczególnie pod względem rozwoju serwisu, jak i samego sportu. Taki rodzaj konfrontacji – ograniczonej zasadami, a maksymalnie zbliżonej do realnej walki zawsze będzie fascynował ludzi. Od wieków żmudna praca nad sobą, trening, rywalizacja, walka, adrenalina cieszyły się sympatią, a bohaterowie zasługiwali na słowa uznania. Podejrzewam, że gdyby w dzisiejszych czasach zezwolono na walki gladiatorów, krwawe pojedynki na piasku koloseum biły by rekordy popularności wśród zwykłego ludu. Na szczęście tak nie jest. My posiadamy nasze MMA, które w sposób idealny zastępuje tę rozrywkę i możemy podziwiać wyczyny współczesnych wojowników, gladiatorów, tytanów pracy i ludzi z charakterem. To jest tylko jeden z bodźców przyciągających kolejnych fanów. Nie pomylę się jeśli powiem, że dyscyplina po części wywodząca się ze starożytnego pankrationu będzie z roku na roku rosła w siłę.
Jestem bardzo szczęśliwy, że największy w Polsce portal również nabiera mocy i jest z nami tyle czasu. Chłopaki wrzucają dla nas już od pięciu lat. Ogrom pracy, czasu, środków, czy wkładu finansowego jaki zainwestowali ojcowie, a potem współtwórcy Rocksów jest godny powinszowania. Tym bardziej mam powody do dumy, że sam od dwóch lat skromnie udzielam się w tworzeniu tego fantastycznego portalu. Poniżej postaram się w pigułce ująć tego bakcyla widzianego z mojej perspektywy.
Był rok 2003 – tematyką wszechstylowej walki wręcz zainteresowałem się na przełomie liceum i studiów. Zawdzięczam to dwóm osobom. Wspólnie z naszym użytkownikiem Takkyu, a moim dobrym przyjacielem zaciekawiliśmy się starym – nowym sportem. Byliśmy znudzeni boksem i głodni nowości, ktoś, teraz nawet nie pamiętam dokładnie kto, podesłał jakieś video z K-1 i MMA. Zainteresowało nas do tego stopnia, że zaczęliśmy drążyć temat. Bez wątpienia kolosalne wrażenie wywarł legendarny PRIDE, w szczególności takie gwiazdy jak Wanderlei Silva, Fedor Emelianenko i Mirko Filipovic. Kolejny mocny impuls przyszedł dzięki drugiemu mojemu przyjacielowi – zawodnikowi, a obecnie trenerowi – Łukaszowi Christowi. Z Łukaszem razem studiowaliśmy i mieszkaliśmy w mieście świętej wieży, on trenował wtedy u Krzyśka Kułaka w częstochowskiej Adrenalinie. Zaczęły się dyskusje, wspólne oglądanie walk i oczekiwanie na kolejne retransmisje imprez. Pamiętam też jak z Łukaszem oglądaliśmy zawsze w niedzielę program Fight Club na Eurosporcie, niejednokrotnie wstawaliśmy nad ranem by oglądać japońskie gale PRIDE i występy naszego Pawła Nastuli. Czasem w ręce wpadło coś spiraconego na nośnikach… do tej pory posiadam nawet gdzieś stare gale MMA Sport czy poznańskie Full Contact Prestige. Krótko mówiąc połknąłem przynętę. Zaczęło się szukanie informacji prasowych, śledzenie portali branżowych, etc. Właściwie na pierwszy ogień poszło najpopularniejsze chyba wtedy MMAaniacs i MMAction, dopiero gdzieś w okolicach 2008-2009 roku zacząłem regularnie czytać ukochane MMARocks.pl.
Poza suchymi aktualnościami ze świata mieszanych sztuk walki, rozpiskami najbliższych gal, wywiadami i fotorelacjami, zawsze podobały mi się nieszablonowe artykuły publikowane przez Yoshina i Tidżeja. Wielkie brawa Panowie! Zaś Szklana Szczęka to cykl, do którego pałam największym uczuciem – z racji tego, że zwykle nie miałem kiedy przesłuchać, najczęściej brałem mp3 na nocki do pracy. Słuchawki w uszy i garść ciekawostek, zapowiedzi oraz dyskusja na temat interesującej mnie dyscypliny ratowała mnie przed monotonią. Rewolucyjnym krokiem było powstanie Cohones. Nasze forum do tej pory rządzi się swoimi prawami i żyje swoim specyficznym życiem. Jednakże muszę przyznać, że sam aktywnie nie uczestniczę i mało kiedy się wypowiadam, staram się również nie czytać wszystkich komentarzy, bo… jestem nerwowy człowiek (śmiech), a nie ma co ukrywać – niektórzy użytkownicy nie powinni mieć dostępu do internetu (plebiscyt na – wolną od kilku dni – rangę Pro Troll trwa w najlepsze – przyp. Yoshi). Mimo to, w trakcie mojej egzystencji na portalu utkwiło parę perełek jak: “Okocim Mocny i Grześki z Biedronki”, “jebane Polaczki nic nie pomagają”, czy wielokrotne zaproszenia skierowane do Venoma (w celu wyjaśnienia spornej kwestii z nadpobudliwymi użytkownikami na macie czy ulicy). Niezapomniany jest również tekst Kongo o ładniejszej twarzy MMA – Ginie Carano (lepiej nie publikujmy tego bo powiedzą, że my prostaki i słoma nam z butów wystaje… swoją drogą wydawało mi się, że upchałem tak, że nie widać – przyp. reszta redakcji;). Dodajmy zatem, że według usera Kongo Panna Carano jest prześliczną białogłową o wprost nieopisanej urodzie;)
Jeżeli chodzi o moją działkę na stronie: umiejętność czytania cyrylicy wykorzystałem właśnie do polowania na rosyjskie aktualności dotyczące moich ulubionych sportowców – Fedora Emelianenko, Sergeya Kharitonova i Alexandra Shlemenko. Koniec końców pomyślałem, że mogę pomóc, tudzież odwdzięczyć się Chłopakom za kawał roboty jaki wykonują na co dzień i podesłać od czasu do czasu jakieś tłumaczenie. Następnie wszystko potoczyło się błyskawicznie i przerosło wszelkie oczekiwania. Tomek Nowosielski złożył mi propozycję dołączenia do Redakcji. Szczerze mówiąc nie liczyłem na nic, bałem się czy sprostam zadaniu i czy znajdę na tyle wolnego czasu (praca, rodzina, itd.). Może asem publicystyki nie jestem, moje artykuły nie są pisane na takim poziomie jak doświadczonych Kolegów (kazaliśmy mu tak napisać – przyp. reszta redakcji;), ale mam nadzieję, że choć trochę mogę zaspokoić ciekawość fanów w sprawach rosyjskiego MMA. W ten właśnie prosty sposób udało mi się wypełnić pewną specyficzną niszę w naszym Teamie. Dzięki temu uciekłem od codziennej szarzyzny, monotonii ciężkiej pracy fizycznej, oraz po części mogłem realizować się w dziedzinie, która mnie pasjonuje.
Poza operowaniem na wschodnim froncie i publikacjami, staram się w miarę możliwość wspierać ekipę w tematach dotyczących polskiego podwórka. Stąd moje gorące podziękowania za umożliwienie poznania poszczególnych przedsięwzięć od środka i spotkań z ciekawymi ludźmi – zawodnikami, sportowcami, trenerami i pasjonatami MMA. Nasze mieszane sztuki walki cały czas pracują na siebie, na polskim rynku jest KSW i MMA Attack, a potem długo, długo nic. Ale zawsze staram się podkreślać, że robota jaką wykonują małe, lokalne gale jest kolejną cegiełką do popularyzacji sportu. Pomijając szereg wpadek i niedociągnięć mam ogromny sentyment do tego typu imprez, dających szansę debiutantom i w ogóle możliwość zaistnienia samej dyscypliny w regionie.
Jestem wdzięczny, że mogłem poznać, poznaję i mam stały kontakt ze wspaniałymi osobami. Dzięki Panowie! Zaś całemu środowisku życzę kolejnych sukcesów w polskim MMA, Polaków w największych organizacjach, zdrowia, zdrowia, zdrowia, aby kontuzje Was omijały! Żeby było o czym pisać!
bardzo fajny art i pozdrowienia Tjo
Super artykuł. Pozdro Karolu:)
o kurde znajdz te plyty i na jutuba!
Prawda, wszystko to bylo mocne. Cohones rzadzi 🙂
Dobry tekst.
Co to za teks z Carano był?