Pozostało 4 dni do UFC 237 w Rio de Janeiro. Karta główna w większości składa się z Brazylijskich gwiazd. W walce wieczoru zobaczymy starcie Rose Namajunas (8-3-0) z Jessicą Andrade (19-6-0) o pas wagi słomkowej kobiet UFC. Dla “Thug Rose” jest to pierwsza potyczka poza Ameryką i jak sama przyznaje w The MMA Hour, ciężko jest wejść na terytorium swojego wroga. Warto też wspomnieć, że Rose ostatnio była widziana w oktagonie ponad rok temu, być może ta sytuacja stawia ją w roli underdoga.
Obecny pojedynek to zupełnie inny czas. Szczerze jestem tym przerażona. Mam duże doświadczenie, ale wkraczam w nieznane terytorium. Na pewno jest wiele niewiadomych rzeczy odnośnie pierwszego występu w Brazylii.
Cały poprzedni rok spędziłam na przygotowaniach do Joanny Jędrzejczyk, niestety nawet po wygranej nadal o niej myślałam. W końcu nie myślę o niej. Jestem skupiona na Andrade i sobie. Jest to dla mnie duże wyzwanie, ale poradzę sobie.
Nie da się ukryć, że Jessica zasłużyła sobie na mistrzowską szansę. Po porażce z naszą rodaczką rozgromiła Claudie Gadelhę (16-4-0) oraz zdominowała Tecię Torres (10-4-0), a także znokautowała Karolinę Kowalkiewicz (12-4-0) w pierwszej rundzie.
Myślę, że jest wyjątkowa. Nigdy nie walczyłam z kimś takim. Biła się w kategorii 135 funtów z dużo większymi kobietami, ale swoją wybuchowością potrafi zaskoczyć. Mimo jej wzrostu zawsze była w stanie zagrozić każdej zawodniczce.
Jestem bardziej dynamiczna. Ona nie lubi dystansu więc mam dużo opcji. Kluczem do wygrania będzie zachowanie odpowiedniej odległości i moja nieszablonowość, czyli po prostu bycie sobą.
Wszyscy wiemy, że ma problemy z poruszaniem się, stara się przeć do przodu. Nazywa siebie traktorem, więc jeżeli próbujesz zatrzymać ciągnik czołowo to powodzenia. Wystarczy zejść z linii, a nie zostaniesz rozjechany.
Aśka dostała dwa wpierdole a mimo kto weszła Róży do głowy. Kurwa Jessica musisz!
Jeszcze tylko 4 dni słuchania tej płaczki.
Ale ona ma silną psychikę. Zajebiście silną
The Rose! The Rose! The Rose!