Holland

Kevin Holland zdradził, że jego główną motywacją dla utrzymania tak wysokiej aktywności w oktagonie, są równie wysokie wydatki.

Holland w tym roku ma już na koncie dwie walki. W miniony weekend na gali UFC w Londynie pokonał Gunnara Nelsona na pełnym dystansie. „Trailblazer” od lat słynie z dużej aktywności – w 2020 roku walczył aż pięć razy i od tamtej pory pozostaje jednym z najbardziej zapracowanych zawodników w UFC. Jak sam przyznał na konferencji prasowej po gali w Londynie, nie chodzi jedynie o sportową ambicję:

Zarabiam na tyle dużo, że mógłbym spokojnie zwolnić. Ale wydaję tyle, że muszę być aktywny!

Holland zdaje sobie sprawę, że najlepiej idzie mu w kategorii półśredniej, ale to wiązałoby się to z wolniejszym powrotem do oktagonu:

Jeśli mam walczyć w półśredniej, to trzeba być mądrym – walka za kilka miesięcy, potem za kilka miesięcy kolejna. Może dwie, maksymalnie trzy walki w tym roku. Jeśli biję się w wadze średniej, to mogę, ku**a, walczyć co weekend!

Przed starciem z Nelsonem, Holland przegrał w kategorii średniej z Reinierem de Ridderem przez poddanie na styczniowej UFC 311. Jak sam twierdzi, w Londynie lepiej poradził sobie z siłą i zapasami rywala, co jego zdaniem wynikało z limitu wagowego, a nie umiejętności:

Różnica jest ogromna. Walczysz z kimś takim jak Gunnar – można mówić wiele, ale nie to, że on nie potrafi walczyć w parterze, rozumiecie? On jest naprawdę świetnym grapplerem. A jeśli zapytasz ludzi w internecie, pewnie powiedzą, że jest lepszym grapplerem niż „RDR” [Reinier de Ridder]. Jeśli tak, to znaczy, że rozmiar faktycznie ma znaczenie.

Nie wiadomo jeszcze, czy Holland pozostanie w dywizji półśredniej, czy zdecyduje się na szybszy powrót w wadze średniej. Jedno jest pewne – w takim czy innym wypadku nie zamierza długo czekać na kolejną walkę.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.