Karolina KOwalkiewicz

Trzy lata temu (18 maja 20012 r.) Karolina Kowalkiewicz zadebiutowała w zawodowym MMA. Podczas gali Extreme Fighting Sports 2, która odbyła się w Gdyni, Kowalkiewicz stanęła naprzeciwko Marzeny Wojas. Walka zakończyła się bardzo szybko (3 minuty, 12 sekund) techniczny nokautem, a Karolina Kowalkiewicz zaliczyła pierwsze zwycięstwo w zawodowej karierze.

Po trzech latach walk na zawodowych ringach, Karolina Kowalkiewicz jest niepokonaną mistrzynią KSW i zawodniczką żeńskiej organizacji Invicta, wspomnienia z debiutu pozostają jednak nadal żywe w pamięci łodzianki:

Nie pamiętam dokładnie, czy był to koniec lutego czy początek marca, kiedy zadzwonił do mnie trener Marcin Rogowski i powiedział, że jest propozycja zawodowej walki. Bardzo się ucieszyłam i wtedy wszystko się zaczęło. Tak naprawdę to był moment, kiedy zaczęłam trenować MMA. Przygotowania zleciały bardzo szybko, nawet nie zauważyłam kiedy nastał maj. Pamiętam, że bardzo stresowałam się, że na ważeniu muszę rozebrać się do bielizny, do tej pory mnie to lekko stresuje. Na szczęście walka była zakontraktowana na 61kg, a ja ważyłam niecałe 56 kg więc na wagę weszłam w spodniach i koszulce. Samą walką się nie denerwowałam, wręcz przeciwnie, byłam bardzo ciekawa jak to wszystko będzie wyglądało i nie mogłam się doczekać. Kiedy wchodziłam do klatki moja rywalka Marzena Wojas już tam na mnie czekała. Oślepiały mnie reflektory i prawie nic nie widziałam. Cały czas zerkałam pod nogi, ponieważ było tam sporo kabli i nie chciałam się potknąć lub przewrócić. Kiedy już znalazłam się w oktagonie byłam bardzo skupiona i spokojna, czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu. Sama walka przebiegła bardzo szybko. Udało mi się zrealizować plan taktyczny i zakończyć wszystko w pierwszej rundzie. Taktyka była prosta, przez pierwsze dwie minuty dać się „wystrzelać” przeciwniczce, potem docisnąć do klatki, obalić i „ubić”. Byłam w szoku, że wszystko wyszło tak samo jak ćwiczyłam z trenerem na treningach. Sędzia przerwał pojedynek po serii moich ciosów z dosiadu. Wiedziałam, że wygrałam, ale w pierwszej chwili nie potrafiłam się cieszyć ponieważ martwiłam się czy nie zrobiłam Marzenie krzywdy. Kiedy upewniłam się, że wszystko jest „OK.” byłam w lekkim szoku, ale byłam również bardzo szczęśliwa i byłam pewna, że to jest to, co chcę robić w życiu.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.