„Liczę na to, że nigdy nie skończą nam się pomysły” – Martin Lewandowski o rozwoju marki KSW

Najnowsze wydanie magazynu „Logo” obfituje w materiały dotyczące organizacji KSW. Jednym z nich jest obszerny wywiad ze współwłaścicielem organizacji Martinem Lewandowskim, który został zapytany między innymi o to, co organizacja planuje dalej, po tak dużym wydarzeniu jak KSW Colosseum i czy nie obawia się o to, że kiedyś skończą się nowe pomysły na dalszy rozwój marki.

Liczę na to, że nigdy nie skończą nam się pomysły. Zawsze życie przynosi nowe rozwiązania, pojawiają się nowe twarze, ciekawe zestawienia, nowe formy promocji. Mamy też szereg planów, które wpłyną na to, jak KSW będzie dalej postrzegane. Zamierzamy wyjść na rynki zagraniczne, zorganizować Ligę KSW, mniejsze turnieje, a to również spowoduje, że KSW stanie się innym brandem… A jak się skończą pomysły, oznaczać to będzie po prostu, że należy oddać komuś innemu stery.

W dalszej części rozmowy Lewandowski dodał, że Liga KSW, o której wspomniał wyżej miałaby rozpocząć funkcjonowanie w roku 2018.

W 2018 r. liczę, że wprowadzimy nowy cykl mniejszych turniejów KSW, które zaspokoją „apetyt” fanów MMA na większą liczbę gal rocznie.

Współwłaściciel KSW został również zapytany o to, czy walka pomiędzy „Popkiem” i Robertem Burneiką jest najdroższym starciem gali KSW 39.

Rzeczywiście jest to jedna z najdroższych walk, ale nie najdroższa. Pamiętajmy, że oceniamy potencjał każdego z walczących i według naszego „algorytmu” proponujemy wynagrodzenie. Mogę jednie dodać, że ci, którzy zarabiają najwięcej, zarabiają u nas najczęściej. Nie lubię mówić o zarobkach zawodników, niepotrzebnie budzi to niezdrową zazdrość. Czołówka zawodników KSW zarabia na tyle dobrze, że mogą całkowicie zrezygnować z innych zajęć; walcząc dwa razy w roku zarabiają tyle, że wystarcza im to na utrzymanie siebie i swoich rodzin na bardzo przyzwoitym poziomie.