Na przestrzeni lat waga półciężka (do 93 kg) była najbardziej prestiżową kategorią wagową Ultimate Fighting Championship. Poczet mistrzów tej kategorii mógłby równie dobrze służyć na listę największych sław mixed martial arts – Frank Shamrock, Tito Ortiz, Randy Couture, Vitor Belfort, Chuck Liddell, Quinton „Rampage” Jackson, Forrest Griffin, Rashad Evans, Lyoto Machida, Mauricio „Shogun” Rua i Jon Jones. Ten ostatni miał być największym z mistrzów ale swoje panowanie zakończył w największej infamii. Wypadek drogowy, który spowodował Jones pod koniec kwietnia wyczerpał cierpliwość Dany White’a, mistrz został bezterminowo zawieszony a pas stracił stracił swojego właściciela.

Dlatego właśnie w tę sobotę do pocztu mistrzów wagi półciężkiej dołączy nowe nazwisko. Zwycięzca pojedynku Anthony’ego Johnsona z Danielem Cormierem. Dla obdarzonego niesamowicie mocnym ciosem Johnsona to tylko zmiana rywala, bowiem 31-latek już wcześniej był zestawiony w walce o tytuł z Jonesem. Dla Cormiera jest to niesłychana szansa by pozbyć się łatki „wiecznie drugiego”, która za olimpijskim zapaśnikiem ciągnie się od początku jego kariery sportowej.

Podczas swojego pierwszego roku na uniwersytecie Oklahomy Cormier w corocznym turnieju zapaśniczym uplasował się na dziewiątym miejscu, o jedno miejsce za nisko by dostać prestiżowe wyróżnienie „All-American” przyznawane czołowej ósemce w każdej wadze. W następnym roku doszedł do finału gdzie trafił na Caela Sandersona, jednego z najlepszych zapaśników w historii, i musiał się zadowolić środkowym stopniem na podium.

Podobne niepowodzenia trapiły Cormiera w karierze reprezentacyjnej. Zajmował drugie miejsce na Pucharze Świata w 2005, trzecie na Mistrzostwach Świata w 2007, przegrał pojedynek o brązowy medal na Igrzyskach Olipmijskich w Atenach ale największy dramat czekał go dopiero cztery lata później. Dzień przed turniejem w Pekinie, podczas ścinania wagi w saunie, nerki zawiodły Cormiera. Zamiast na matę zapaśniczą trafił do szpitala a w hali olimpijskiej sędziowie podnieśli rękę Kubańczyka Michela Batisty podczas nieobecności jego rywala.

Niefortunne zbiegi okoliczności prześladowały Cormiera również po przejściu do MMA. Pomimo niespodziewanego tryumfu w turnieju wagi ciężkiej Strikeforce, który zaczynał w walce rezerwowej to jego klubowy kolega z American Kickboxing Academy – Cain Velasquez, był uznawany za najlepszego ciężkiego na świecie i mimowolnie blokował szansę Cormierowi by zawalczyć o ten tytuł.

Sportowy ogień jednak nadal napędzał Cormiera, który w wieku 34 lat i w poszukiwaniu swojego miejsca w historii MMA, podjął ważną decyzję. Zdecydował się przejść do kategorii 93 kilo, jeszcze raz zmierzyć się z okrutnie wyniszczającym fizycznie cięciem wagi, które zrujnowało jego marzenia o olimpijskiej chwale. Po dwóch zwycięstwach w nowej kategorii wagowej i rzucaniu wyzwań Jonowi Jonesowi przy każdej nadarzającej się okazji Cormier znów znalazł się na przedsionku mistrzostwa.

„Dla niego drugi to nawyk” – tak motywowali Jonesa jego trenerzy i mieli rację. Cormier dał dobrą walkę przez 3 rundy ale siły go opuściły w ostatnich dwóch. Mimo odważnych deklaracji pretendenta to Jones był wyraźnie lepszym zapaśnikiem. Nic tak dobrze nie obrazowało idei pyrrusowego zwycięstwa w MMA jak desperackie, wymęczone obalenie z wysokim wyniesieniem przez Cormiera w piątej rundzie tamtego pojedynku, kiedy wiedział, że za kilka minut ręka znienawidzonego przez niego Jonesa powędruje w górę.

W kwietniu jednak los się do olimpijczyka uśmiechnął. To on został wybrany na rywala Johnsona przed innymi zawodnikami z wagi półciężkiej jak np. Ryan Bader, który wygrał cztery swoje poprzednie walki. Czas i historia walk działają jednak na jego niekorzyść, jeśli przegra z Johnsonem ciężko będzie uzasadnić kolejną walkę o pas. Wyzwanie w tym pojedynku zresztą nie polega tylko na pokonaniu rywala. Obydwu fighterom musi zależeć na przekonywującej wygranej, która uciszy jak najwięcej dyskusji o byciu mistrzem w cieniu Jonesa, który przecież nie stracił tytułu w walce.

W MMA „złych chłopców” jest bez liku, jeden z nich wszak do niedawna był mistrzem. Cormier jest ich przeciwieństwem – okrutnie doświadczony przez karierę sportową i życie (jego ojciec został zamordowany krótko po narodzinach Cormiera, jego córka zginęła w wypadku samochodowym mając zaledwie dwa miesiące) fighter, który raz po raz zagryzał zęby, strzepywał z siebie ziemie po upadku i pracował jeszcze ciężej by dogonić ciągle uciekający mu sukces. Człowiek, który płakał na sparingach ale nie z powodu trudności fizycznych tylko z tego co działo się poza nimi. W tę sobotę Cormier po raz kolejny, kto wie czy nie po raz ostatni, spróbuje zaprzeczyć angielskiemu porzekadłu „Good guys finish last.”

Tomasz Marciniak
Jedyny człowiek na świecie, który wkręcił się w MMA walką Arlovski vs. Eilers. Poliglota. Entuzjasta i propagator indonezyjskiego przemysłu tekstylnego. Warszawiak od kilku pokoleń i dumny z tego faktu. Nie zawsze pisze o sobie w trzeciej osobie ale kiedy to robi jest to w polu biografia na MMARocks.pl

13 KOMENTARZE

  1. Piękny artykuł!  Sercem jestem za Danielem, godnie będzie reprezentował stanowisko mistrza LHW.

  2. Ludzie obstawiajcie Rumble'a bo to tak naprawdę easy money! Poza tym lepiej dla dywizji będzie jak mistrzem nie zostanie gość co dostał oklep ostatnio od JJ+historia AJ dostania się na szczyt uważam za ciekawszą ergo DOOOBRZE się sprzeda pojedynek AJ vs JJ.

  3. Od kiedy Cormier to ten "dobry"? Zawsze zachowywał się jak ten zły, przynajmniej ja tak to odbierałem, a nigdy zwolennikiem Jones'a nie byłem.

  4. Mortalo

    Od kiedy Cormier to ten "dobry"? Zawsze zachowywał się jak ten zły, przynajmniej ja tak to odbierałem, a nigdy zwolennikiem Jones'a nie byłem.

    też o tym pomyślałem, ale biorąc pod uwagę jak Rumble i Jones prowadzą/prowadzili swoje życie to trochę jednak Cormier jest 'good guy'.

  5. Przemek

    Ludzie obstawiajcie Rumble'a bo to tak naprawdę easy money!

    Jak widać nie ma easy money! 😀

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.