Już w weekend dojdzie do walki Tyron Woodleya Colby Covington. Panowie nie pałają do siebie sympatią i obaj zapowiadają, że znokautują rywala w oktagonie. Mimo szumnych zapowiedzi Covington zdaje sobie jednak sprawę, że przed nim duże wyzwanie i niełatwa walka.

Zdecydowanie nie mogę patrzeć tylko na to, że będę faworytem, bo to nie odzwierciedla tego jaki może być przebieg walki. Jeśli spojrzałbym tylko tak, że jestem faworytem, to wydawałoby się, że walka będzie dla mnie bułką z masłem i zwyczajnie go rozgniotę. Patrząc realistycznie, trzeba stwierdzić, że tak nie będzie. Między nami jest ostra rywalizacja i konflikt. To nie jest sztuczne. Chcemy sobie pourywać głowy. Nie mogę też mówić o Woodleyu, że najlepsze dni ma już za sobą. On ma 38 lat, a Cormier miał 41 i właśnie walczył o pas.

W rozmowie dla serwisu TSN Covington przedstawił również spojrzenie na swoją przyszłość po pokonaniu Woodleya.

Czuję, że jeśli w sobotę skończę Woodleya, ugruntuję swoją pozycję w drodze do kolejnej walki o pas, albo do walki z „Ulicznym Judaszem” Masvidalem.

Covington w ostatniej walce musiał uznać wyższość mistrza kategorii półśredniej UFC, Kamaru Usmana na UFC 245. Zawodnik na swoim koncie ma wygrane z m.in. Robbiem Lawlerem, Rafaelem dos Anjosem i Demianem Maią.

Woodley stracił pas mistrzowski kategorii półśredniej UFC na rzecz Kamaru Usmana na UFC 235. Po roku wrócił do klatki, aby zmierzyć się z Gilbertem Burnsem. Aktualnie „T-Wood” zajmuje 5. miejsce w rankingu UFC, zaraz za Leonem Edwardsem, z którym miał bić się na nieodbytej gali w Londynie.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.