Sean O’Malley nie zamierza zamierza być pokorny po pierwszej przegranej w swojej karierze. „Sugar” na UFC 252 doznał pierwszej porażki jako zawodnik MMA, kiedy to w pierwszej rundzie ciosami odprawił go Marlon Vera. Warto jednak wspomnieć, że podczas pojedynku O’Malley doznał kontuzji nogi, która wyraźnie wpłynęła na jego poruszanie się w oktagonie. W swoim podcaście zawodnik wypowiedział się o tym pojedynku.

Wszystko było idealnie kiedy się rozgrzewałem. Jestem w naprawdę dobrej formie. Pomyślałem, że złamię tego sukinkota, byłem tego pewien na 100%. Wszystko szło zgodnie z planem. 5 minut przed walką poprosiłem trenera żeby poluzował moją opaskę na kostkę. Była naprawdę ciasna. Rozluźnili mi ją i to tyle.

Wychodząc czułem się naprawdę dobrze. Stałem przed nim i myślałem sobie, że to będzie łatwe, że jest wolny, nie może mnie trafić. Nie możesz mnie trafić, nie możesz mnie obalić. Nie myślałem, że będzie w stanie mnie obalić, bo był bardzo wolny. Boże, stojąc tam wiedząc, że mam tylko jedną nogę myślałem sobie, że on jest słaby.

Wybrałem datę, wybrałem czas i wyszliśmy do oktagonu. Myślałem, że to nieważne co się stanie. Ktokolwiek wygra, jakkolwiek wygra to po prostu wygra. On wygrał. Oczywiście, że to niedobrze dla mnie, bo przegrałem z kimś kogo uważam za słabego zawodnika. Oglądam jego walki i myślę, że nie jest dobrym zawodnikiem, a ja kur*a z nim przegrałem. To najbardziej frustrujące. Przegrana z kimś od kogo jestem lepszy. Post o „pokorze” był pier*olonym żartem. Więc odpowiem każdemu piszącemu głupoty w komentarzach – nie jestem pokorny.

Za pięć lat zobaczymy jak będzie wyglądała jego kariera i jak będzie wyglądała moja kariera. Ja będę pier*olonym mistrzem, a on będzie średniakiem. Taki ma już styl. Wygrywa walki, przegrywa walki. Jest wolny, ale agresywny więc będzie mógł kończyć swoich rywali przed czasem po tym jak go trochę obiją. Miał farta, pokonał mnie i wskakuje na klatkę celebrując jakby wygrał na loterii. To pokazuje jakim jest chu*kiem.

Dosłownie jedyną rzeczą, która mnie wkurza to to, że przegrałem w taki sposób. Po prostu nie czuję, że to prawdziwa przegrana i to jeszcze z gościem, który nie jest taki dobry. Pamiętam ten ból i moment jak poczułem, że mam kontuzję. Pomyślałem sobie: „kur*a”. Nawet wtedy nie czułem jednak zagrożenia z jego strony. Nie mogłem się dobrze poruszać, ale nie czułem niebezpieczeństwa. Nie sądziłem, że jest zagrożeniem. Miałem nadzieję, że będzie chciał mnie obalić, bo wtedy mógłbym zaatakować gilotyną. Trafiłem go kur*a nawet podczas ostatniej serii ciosów. On nie trafił mnie nawet raz w stójce, nawet kiedy doznałem kontuzji.

Zawodnik na swoim profilu na Instagramie podzielił się także wideo z fanami, na którym pokazuje sprawność swojej nogi sugerując, że doznał kontuzji potykając się.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.