sajewski ufcberlin

Łukasz Sajewski (MMA 13-1) już 7 lipca skrzyżuje rękawice z Gilbertem Burnsem w swojej drugiej walce dla UFC. Polak przegrał w debiucie z Nickiem Heinem i będzie próbował wrócić na zwycięski szlak na gali UFC Fight Night 90: Dos Anjos vs. Alvarez w Las Vegas. „Wookie” w rozmowie z Maciejem Turskim dla portalu polsatsport.pl wyjawia, że po ostatniej walce został zawieszony za potencjalne naruszenie przepisów antydopingowych.

W ostatnim czasie walczysz niezwykle rzadko. W ciągu dwóch lat stoczyłeś tylko dwa pojedynki. Nie do końca wszystko było w porządku z Twoim zdrowiem, ale nie masz wrażenia, że jednak dało się trochę uniknąć tych urazów?

Oczywiście, że w pewnym stopniu też mieliśmy na to wpływ, ale przecież nadal uczę się swojego organizmu. Miejmy nadzieję, że współpraca z fizjologiem sportu znacznie poprawi moją świadomość. Aczkolwiek jest jeszcze sprawa, o której istnieniu do tej pory wiedziało tylko moje najbliższe otoczenie. Po porażce z Nickiem Heinem chcieliśmy szybko wrócić do gry i celowaliśmy w październikową galę w Dublinie. Niestety w próbkach badań antydopingowych pojawiły się niedozwolone substancje, a wyniki były pozytywne.

 Po kilku tygodniach otrzymaliśmy informację, że laboratorium popełniło jakiś błąd, a wynik został zweryfikowany na negatywny. Gdyby nie zamieszanie z badaniami pewnie miałbym na swoim koncie już dwa pojedynki w UFC.

Wiesz o jaką zakazaną substancję chodziło?

Dostałem tylko informację, że coś poszło nie tak i do wyjaśnienia moje występy zostają zawieszone. Od strony formalnej dokładnie nie wiedziałem jak wszystko przebiegało, ale na szczęście po dwóch miesiącach sprawa została wyjaśniona. Szkoda, że w tamtym momencie karta walk gali w Dublinie była już zamknięta…

W lutym miałeś wystąpić na gali w Londynie, ale plany pokrzyżowała kontuzja żeber. Po odwołaniu tej walki nie miałeś obaw, że przygoda z UFC może zakończyć się na jednym pojedynku?

Oczywiście. Byłem świadomy, że taka sytuacja może się wydarzyć. W UFC z listy zawodników zostają czasami usunięci zawodnicy po zwycięstwach i w tej organizacji nie ma miejsca na potknięcia. Zawsze musisz być gotowy na informację o zwolnieniu.

Z drugiej strony UFC po raz kolejny pokazało, że ma do Ciebie zaufanie i liczy na Twoją osobę.

Całkiem możliwe, że tak jest, ale ja nie mogę o tym myśleć. W głowie nie ma miejsce na presję, a przygoda z UFC to spełnienie moich marzeń. Nie ma co się zastanawiać nad moją pozycją w organizacji, tylko robić swoje!

Cała rozmowa Łukasza Sajewskiego z Maciejem Turskim dostępna jest tutaj.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.