Narkun 

Sześć lat temu (22 lipca 2010 r.) Tomasz Narkun zawalczył w finale turnieju M-1 Selection z Davidem Tkeshelashvilim. Polak szybko uporał się z przeciwnikiem i zmusił go do poddania po niecałych dwóch minutach pojedynku.  Występ i finałowe zwycięstwo były konsekwencją dwóch wcześniejszych, turniejowych walk, które odbyły się w maju i marcu tego samego roku i w których Tomasz Narkun jeszcze szybciej odprawił swoich rywali.

Zapytany dziś o to jak wspomina tamte chwile, aktualny mistrz KSW powiedział:

Walczyłem wtedy z Davidem Tkeshelashvilim, który ówcześnie był mistrzem w sambo bojowym i bardzo doświadczonym zawodnikiem. Miał już na koncie sporo walk stoczonych w zawodowym MMA,  a dla mnie było to czwarte starcie w karierze. Przed występem otrzymałem informację, że jeśli wygram, to są mną zainteresowani ludzie ze Strikeforce. Później niestety różne zawiłości kontraktowe nie pozwoliły na to żebym wyjechał do Ameryki. Wtedy jednak, tuż przed walką miałem przez to sporą presję, musiałem zrobić wszystko żeby wygrać. Dodatkowym obciążeniem w trakcie boju była pogoda. Wtedy panowały w Moskwie straszliwe upały i było bardzo parno. Było do tego stopnia gorąco, że po mieście jeździły wozy strażackie i polewały okolicę. Zastanawialiśmy się jak walczyć, gdy prawie nie można było oddychać. Nawet był wprowadzony stan wyjątkowy w związku z zaistniałą sytuacją. Myśleliśmy, że na hali będzie dobrze, że będzie klimatyzacja. Okazało się niestety, że na hali było jeszcze goręcej. Ludzie na trybunach ledwo wytrzymywali, jedynym ratunkiem było wachlowanie się. Mój trener, Piotr Bagiński powiedział, żebym w tej sytuacji nawet się nie rozgrzewał tylko, żebym wziął chłodny prysznic. Dzięki temu poczułem się lepiej przed walką. To był jedyny raz kiedy nie zrobiłem rozgrzewki przed walką, ale przy takim upale nie warto było tracić energii.

Szybkie zwycięstwo okazało się dla Tomka wybawieniem w tej sytuacji.

To było bardzo dobre. Widziałem jak wyglądali zawodnicy, którzy wchodzili do drugiej rundy. Ledwo się trzymali, walczyli o tlen i przetrwanie. W takich ekstremalnych warunkach ledwo można było toczyć długie boje. To był stary kompleks sportowy na Łużnikach. Tam też odbywały się letnie igrzyska olimpijskie , podczas, których Władysław Kozakiewicz wykonał swój słynny gest w 1980 roku. To było dla nas też bardzo mobilizujące i motywujące. Wiedzieliśmy, że tutaj właśnie nasi sportowcy walczyli niegdyś z Rosjanami. Panował wtedy między nami taki fajny sportowo-bojowy duch i to mnie dodatkowo napędzało, bo w tej walce nie byłem faworytem.  David był świetnym i zdecydowanie bardziej doświadczonym zawodnikiem. Sporo osób zakładało, że szybko sobie ze mną poradzi, ale wyszło odwrotnie.

Tomasz Narkun trafił do turnieju M-1 już po swojej pierwszej zawodowej walce.

Mój stary kolega Sylwester Oleksy, który przez wiele lat trenował w Holandii z Gegardem Mousasim, pewnego dnia wpadł do Polski i zapytał czy nie chciałbym z nim wyjechać i nieco wspólnie potrenować. Oczywiście zgodziłem się i akurat fart chciał, że przyjechał tam również jeden z menadżerów Fedora Emelianenko i wpadł na nasz trening, bo chciał zobaczyć czy może ktoś by się nadawał do turnieju. Była nas cała sala, ale dostrzegł mnie i zaproponował, czy nie chciałbym zawalczyć w M-1.

https://www.facebook.com/video.php?v=1463613566576&theater

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.