Mistrz kategorii półciężkiej UFC Jon Jones (MMA 25-1, 1NC), już w najbliższy weekend stanie do kolejnej obrony mistrzowskiego pasa. Na UFC 247 w Houston, Texas, przyjdzie mu się zmierzyć z niepokonanym Dominickiem Reyesem (MMA 12-0).
Mimo, iż do walki pozostało kilka dni i w głowie Jonesa pozostaje już jedynie skupianie się na najbliższym pojedynku, to Amerykanin nie może uniknąć odpowiedzi na wciąż powtarzające się pytanie związane z mistrzem kategorii średniej – Israelem Adesanyą (MMA 18-0). Nie jest tajemnicą, że jakiś czas temu obaj wyrazili chęć zmierzenia się. Do tematu powrócił niedawno prezydent UFC – Dana White – który stwierdził, że jeżeli zawodnicy chcą tej walki, to nie pozostanie mu nic innego, jak zorganizować ten pojedynek. Jon Jones ma jednak w tej kwestii odmienne zdanie.
On się boi, to widać. Obawia się, ponieważ ma słabą psychikę. Jeśli ktoś mi mówi, że chętnie by zawalczył, ale potrzebowałby jeszcze rok na przygotowanie, to ja już wiem wszystko o jego psychice. No i trzeba pamiętać, że to nie jest K-1, tylko MMA. Widziałem go, jak porusza się na sztywnych nogach. Jego sposób bycia jest pociągający dla fanów, ale ja znam tysiące takich jak on. Wychowałem się z takimi jak on i naprawdę, nie robi na mnie takiego wrażenia jak na innych ludziach.
Adesanya stwierdził, że chętnie zmierzy się z Jonesem, ale najpierw chciałby stoczyć kilka walk w obronie pasa mistrzowskiego kategorii średniej. Jon Jones skomentował te słowa w następujący sposób.
Nie jest gotowy, na pewno. Jeśli myśli, że za rok będę gorszą wersją Jona Jonesa to grubo się myli. Pracuję na swoimi obozami przygotowawczymi, regeneracją. Staję się z dnia na dzień silniejszy, a nie słabszy. Dla mnie sprawa jest jasna. Publicznie przyznał się, że się mnie boi i w przyszłym roku to nadal się nie zmieni.