Chociaż Leon Edwards od dawna czeka na możliwość walki mistrzowskiej o pas UFC, dziś nastawia się już na sam powrót do klatki ponieważ ostatni raz walczył w lipcu roku 2019. W rozmowie dla ESPN stwierdził, że musi zawalczyć jeszcze w tym roku.

Sytuacja, w której się znajduję jest wkurzająca. Wydaje mi się, że jestem jedynym zawodnikiem z pierwszej dziesiątki rankingu, który nie mieszka w USA. Oni jednak muszą niedługo ze mną zawalczyć. Na 100 procent będę się bił w tym roku. Mam 29 lat i chcę być aktywny. Zawodnicy w pierwszej piątce są już po trzydziestce. Jestem chyba najmłodszym zawodnikiem w pierwszej piętnastce.

Edwards liczy też, że otrzyma starcie z jakimś popularnym rywalem.

Zrobiłem wystarczająco dużo, żeby zasłużyć na walkę z dużym nazwiskiem. Nazwiskiem, które zmotywuje mniej do pracy. Nick Diaz ponoć wraca, to byłaby dobra walką. On jest popularnym zawodnikiem. Fajnie byłoby go pokonać i wygrać dziewiątą walkę z rzędu. Wierzę jednak, że jestem lepszy od wszystkich zawodników z dużymi nazwiskami.

Na początku marca w Londynie Leon Edwards miał zmierzyć się z byłym mistrzem UFC, Tyronem Woodleyem. Gala została jednak przeniesiona do USA, a potem odwołana z powodu pandemii koronawirusa. Później Edwards, który od dawna zabiega o walkę o pas mistrzowski, otrzymał wymarzoną ofertę pojedynku z obecnym mistrzem, Kamaru Usmanem. Jak sam jednak napisał w mediach społecznościowych, z różnych względów nie mógł jej przyjąć. Ostatecznie po perturbacjach związanych ze zmianą rywala, z Usmanem o pas zawalczył Jorge Masvidal.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.