Derrick Lewis, który 7 lipca podczas gali UFC 226 zmierzy się z Francisem Ngannou, jest pewny swego przed starciem z Kameruńczykiem i uważa, że po jego pokonaniu powinien dostać szansę walki o pas mistrzowski.
Tak mi się wydaje. To jest najbardziej sensowne rozwiązanie. Stipe pokonał już wszystkich zawodników z pierwszej piątki rankingu, więc nie ma innej sensownej opcji poza mną albo Francisem, który jest numerem jeden w rankingu. Cała reszta zawodników nie jest godna tego, by ponownie walczyć ze Stipe.
Lewis przedstawił swoją opinię w programie The MMA Hour i dodał, że pokonanie Ngannu nie będzie dla niego niczym niezwykłym.
Pokonanie Francica nie będzie niczym wielkim dla mnie, ponieważ ten gość dotarł tu gdzie jest dzięki fartowi. Walczył z Overeemem, który nie ma twardej szczęki. Walczył z Arolvskim, który również jej nie ma. Niech zawalczyć z kimś twardym, np. z Markiem Huntem, albo kimś podobnym, kimś kto jest twardzielem. On walczył ze starymi zawodnikami, którzy są na końcu swojej kariery.
W sumie w ostatnich 8 starciach przegral tylko raz. Jak nie Volkow to pewnie, ktorys z nich dostanie TS'a.
No bo kto. Bagov (chyba tak ma na nazwisko) dopiero debiutuje z Cyganem, Tai? Daleko w rankingu, gdyby Marcin nie wtopil mógłby być kolejnym kandydatem, a tak to Stipe nie ma przeciwników. Się zdziwia niektórzy jak Siwy wygra jeszcze 2-3 walki i będzie rozpatrywany jako kandydat do walki o pas. Jedynie chłopy z lhw mogą rozruszac te dywizje, nie licząc Króla Bonesa, bo ten wejdzie, pozamiata i będzie to samo co teraz