Przez pierwsze pół godziny podsumowujemy debiut Beast of the East w Polsce. Potem druga ważna gala w ten weekend, czyli UFC 105 w Manchesterze. Na koniec trochę o sytuacji Sengoku, pladze kontuzji i chorób w UFC i zapowiedź środowej WEC 44.
sorry za wkurzające zakłócenia w trakcie, to po raz kolejny Skype
[podcast]http://www.mmarocks.pl/audio/Szklana Szczeka ep.33%20-%2016.11.2009.MP3[/podcast]
No zaszalalem :/
Fajnie posluchac jaki byl klimat na imprezie 🙂
CZy bilety na KSW to jeszcze będą dostepne?Myślę o płycie oczywiście.
Są jeszcze 2 po 500 zł 🙁
przesłuchałem i zakłóceń jakoś nie wyczaiłem…
Milo sie sluchalo i zadnych zaklocen moje wucho nie wychwycilo.
tak jakby jeden z was krecił sie na skórzanym fotelu ;D
Chlopaki przekonajcie sie do K-1;)
Aldo przez tko 1r ;]
Tak jak Venom przewidywałeś, kolejnym przeciwnikiem Randyego ma być Coleman. Sherdog twierdzi, że obaj już się zgodzili na walkę na UFC 109. W tej chwili to było jedyne sensowne rozwiązanie, bo Couture nie będzie musiał stawiać głównie na swoje zapasy i da lepszą walkę niż z Verą. Pojedynek z Hammerem odpowiednio go wypromuje do walki o tytuł.
taaak, nie jesteście specjalnie zadowoleni że to Dream może zacząć dominować na wschodzie ale czy tego chcecie czy nie jest to jedna z ważniejszych informacji w roku. jak Fiodor podpisał kontrakt z SF to byliście wniebowzięci czy woleliście go w UFC?
poza tym jak oglądaliście kiedyś Pride wtedy uważaliście że jest złe dla MMA?
Tak sporo rzeczy, które robiło Pride było złe dla MMA. Pomijając już ustawianie walk, ale chyba nie uważasz, seria pojedynków najlepszego ciężkiego na świecie kolejno z Zulu, Colemanem i Huntem była dla MMA dobra.
Co do ważności informacji, to ważniejsze na pewno było UFC 100 i ponad 1,5 mln sprzedanych PPV, ważniejszy był pojedynek Carano vs. Santos, wygrana Andersona Silvy z Griffinem, pojedynek Penna z St. Pierre’em, upadek Affliction, a nie to, że jedna z dwóch przynoszących straty japońskich organizacji straciła sponsora na rzecz FEG.
Każda organizacja robi rzeczy dobre i złe. Całkowity bilans działań Pride jest jednak zdecydowanie pozytywny. Czepianie się wciąż i wciąż tych samych argumentów krytyki jest już nudne.
Venom – Twój lekceważący stosunek do japońskich organizacji jest aż nadto widoczny. Może Ci się nie podobać model organizacji takich jak np. DREAM, ale nie zmienia to faktu, że jest to istotna część sceny MMA, wcale nie gorsza od UFC czy WEC. Jest po prostu inna.
A gdzie ja powiedziałem, że bilans działań Pride był negatywny. W latach 2000-2006 była to najlepsza organizacja na świecie, miała swoje wady, ale to tam walczyli najlepsi na świecie.
Teraz Dream nie ma nawet 10% tylu czołowych zawodników co Pride, a jednocześnie powtarza większość błędów tej organizacji. Chyba nie ma obowiązku, że musi się mi to podobać. Jak dla mnie to zdecydowanie gorsza organizacja od UFC i WEC.
Po za tym nie rozumiem o ci chodzi z tym lekceważącym stosunkiem do japońskiego MMA. Przecież w audycji wyrażam swoje niezadowolenie z tego, że Sengoku ma kłopoty. Jestem jedyną osobą w Polsce, która regularnie pisze o Shooto i innych mniejszych japońskich organizacjach, o których też staramy się rozmawiać Tidzejem w szczęce.
A gdzie ja powiedziałem, że musi Ci się to podobać? Chyba wręcz odwrotnie.
DREAM czy Sengoku są organizacjami, które dopiero tworzą swoją jakość, do tego w bardzo trudnych obecnie czasach dla MMA w Japonii. Czy to, co nazywasz błędami, faktycznie nimi jest – myślę, że pokaże czas. Na pewno DREAM nigdy nie będzie taką samą “ligą” jak UFC. I dobrze. Dla Ciebie jest gorsza, a dla mnie inna. Dla Ciebie MMA powinno być sportem jednolitym, ja uważam, że różnorodność jest jego wartością. Zresztą ta jednolitość, która miałaby powstać (na bazie UFC oczywiście, bo to oni są liderem i tylko oni maja widoki na rozpowszechnienie), byłaby tylko wycinkiem Mieszanych Sztuk Walki.
Lekceważący stosunek zauważyłem przeglądając tę stronę przez kilkanaście ostatnich miesięcy i czytając Twoje wypowiedzi na temat japońskich organizacji (nie japońskiego MMA, tylko japońskich organizacji), a nie w tej audycji.
Relacjonowanie to jedno, a stosunek do czegoś to drugie. Ja mogę relacjonować obrady Sejmu, co nie znaczy, że nie traktuję ich lekceważąco. Zresztą, ok, może moje stwierdzenie było trochę zbyt daleko idące, bo nie miałem na myśli tego, że lekceważysz wszystko, co dzieje się na japońskiej scenie.
Nie wiem o co chodzi z tym lekceważeniem. Piszę i rozmawiamy o Dream z Tidzejem tak jak o innych organizacjach, a to, że wiele rzeczy mi się nie podoba to chyba nic złego. Mam swoje zdanie i je wyrażam, po części taka jest moja rola – oceniać i artykułować opinie.
Według ciebie być może w piłce nożnej liga polska jest “inna” od ligi angielskiej. Według mnie jest po prostu gorsza. MMA traktuje jako sport i w ten sposób staram się go oceniać.
Aha i to, że wolałbym, żeby np. Dream ogłaszało pojedynki na 2 miesiące przed galą, a nie tydzień nie ma nic wspólnego z ujednoliceniem zasad. Zdaję sobie sprawę, że japońskie gale pod względem oprawy i wielu innych rzeczy nigdy nie będą wyglądały jak UFC i w sumie niespecjalnie tego chcę, ale Sengoku pokazało przez ten rok, że można w Japonii traktować MMA jak sport, dlatego to im kibicowałem.
Liga polska i liga angielska rozgrywa mecze na takim samym boisku (przynajmniej takie same są wymiary itd, nie mówię o jakości 😉 ) i według tych samych zasad. W przypadku MMA tak nie jest, więc ten argument jest kompletnie chybiony.
To, jakimi zawodnikami dysponuje organizacja, jest tylko kwestią pieniędzy. Sytuacja finansowa japońskich promotorów nie jest dobra, poza tym oni są mniej więcej 10 lat do tyłu w stosunku do UFC, bo funkcjonują na rynku dopiero, mniej więcej, 2 lata.
Co do ogłaszania pojedynków – zgadzam się. Oprawa za to nie ma dla mnie znaczenia w temacie, o którym dyskutujemy, bo nie na tym polega główna różnica pomiędzy np. DREAM a UFC.
Jeśli chodzi o Sengoku, to też żałuję, że im się nie udało. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby obie organizacje, wraz z DREAM, dobrze radziły sobie na japońskim rynku, podobnie jak Strikeforce i UFC na amerykańskim.
Ok w takim razie NBA dla ciebie jest “inne” od ligi polskiej, dla mnie lepsze (W obu ligach gra się w koszykówkę na innych zasadach). A przecież różnica między nimi to tylko kwestia pieniędzy.
Z tym Dream na rynku od dwóch lat nie przesadzaj. FEG funkcjonuje od wielu lat i od wielu lat robi gale MMA. Nie da się wszystkich błędów zwalić na to, że istnieją od dwóch lat.
Ty żałujesz, że Sengoku się nie udało, bo chciałbyś dwie organizację. Ja generalnie żałuję, że Dream się na razie udało, bo sposób w jaki traktują MMA zupełnie mi nie odpowiada.
Porównianie NBA i PLK jest już bardziej celne. Choć wg mnie nie oddaje sedna sprawy, bo różnice w traktowaniu MMA w USA i Japonii (klatka/ring; inne zasady, szczególnie w parterze), bardzo wyraźnie odróżniają te dwie twarze MMA. Różnice przepisów w koszykówce nie wpływają tak drastycznie na obraz gry ani na możliwości zawodników.
DREAM jest częścią FEG (jakoś tak, dokładnie nie wiem), ale jest osobną marką, która musi dawać dobre wyniki, albo wypada z gry. Tu zresztą dobrze by było odseparować dwie sprawy – poziom sportowy zawodników, jakimi dysponują promotorzy oraz sposób organizacji i przepisy w danej “lidze”.
Jest dość oczywiste dla wszystkich, że ani DREAM ani SENGOKU ani żadna inna organizacja obecnie nie może równać się pod względem zakontraktowanych zawodników z UFC. Na dzisiaj. Jeżeli te inne organizacje będą się dobre rozwijać, dysponować większymi pieniędzmi, to i zawodnicy do nich przyjdą.
Druga sprawa – organizacyjno-regulacyjna – to odmienność, która służy. I to jest dla mnie zaletą różnorodności. Nie cieszy mnie np. DREAM dlatego, że w ogóle jest, bez względu na to kto tam walczy. Jest dla mnie wartością ring i inne przepisy niż w USA i liczę na to, że z biegiem czasu organizacja się wzmocni i będzie miała lepszych zawodników.
Krytyka np. turnieju Super Hulk jest dla mnie trochę nie fair. Oni po prostu starają się przebić jakimiś sposobami do szerszej publiczności, a takie turnieje są jedynie narzędziem marketingowym, mającym służyć wzmocnieniu marki. Więc jeśli mam raz w roku przemęczyć coś na wzór Super Hulk po to, żeby zobaczyć kilka naprawdę dobrych gal i sporo dobry walk, to bardzo chętnie to zrobię. Nie przesądzam o skuteczności takiego marketingu, ale staram się go zrozumieć.
Im mocniejsze organizacje tym lepiej. Im większa hegemonia jednego na rynku, tym gorzej. Tak uważam.
Widzisz moim problemem nie jest tylko Super-Hulk czy inne przepisy. Dream robi sporo rzeczy źle, których nie da się usprawiedliwić chęcią zainteresowania widza. Poczynając od tych nieszczęsnych pojedynków zestawianych na tydzień przed galą, przez ogólnie beznadziejny matchmaking, który wygląda raczej jak ustawianie walk przez losowanie, a nie jakiś dłuższy plan budowania pretendentów dla mistrzów, niszczenie młodych talentów (Tanaka, Kikuno), tworzenie kategorii wagowych pod Kida, przymuszanie Kawajiriego do walki z Masato, kompletne zaniedbywanie takich zawodników jak Shaolin, Kharitonov, niepłacenie zawodnikom na czas, brak zainteresowania kontrolami antydopingowymi, rzucanie kelnerów na pożarcie Overeemowi, debiutanci w Grand Prix itd. itp.
Dla mnie problemem nie jest poziom sportowy, bo zawodników MMA na świecie są setki i nawet jak się nie ma tylu gwiazd co UFC to może być ciekawie. Ale te wszystkie wady Dream powodują, że nie bardzo potrafię pozytywnie wyrażać się o tym co robi ta organizacja. Nie chodzi o żadne hegemonie jednego rynku czy lekceważenie japońskich organizacji, mnie takie traktowanie MMA po prostu nie odpowiada.
Masz sporo racji. Co prawda część z tych rzeczy, które wymieniłeś jest subiektywna, ale niestety kilka z nich to fakt. Tak jak pisałem na samym początku – każda organizacja robi dobre i złe rzeczy. I tu na pewno jest wiele do poprawy! Ale mimo to daję im kredyt zaufania, licząc, że z biegiem czasu się poprawią. Może jestem naiwny 🙂 Jeżeli produkcje MMA spod ręki FEG miałyby tkwić w swoich błędach, zabijając przy okazji konkurencję (tym razem może to być SENGOKU), to pewnie będę żałował, że im dobrze życzę.
Generalnie bardzo zależy mi na tym, żeby MMA nie ograniczało się do UFC (lub podobnych stylistycznie). A czy inną twarz tego sportu będzie reprezentować w Japonii DREAM, SENGOKU, PANCRASE czy jakkolwiek by się nie nazywał, w Europie inne organizaje – nie ma to dla mnie znaczenia.
domenico: Występy Sappa, Akebono i innych freaków w K-1 też miały na celu dotarcie do szerszej publiczności, “wzmocnienie marki” jak to mówisz. Szkoda tylko że po wielkim bumie (52 miliony ludzi przed telewizorami w trakcie Sapp- Akebono) stało się dokładnie odwrotnie, i ludzie potracili zainteresowanie. Od tamtej pory FEG używa freaków jako ratunek dla marki, nie jej wzmocnienie.
K-1 z czasów pre- freakowskich gromadziło nawet i 40,000 ludzi na normalnych galach, a dziś 20,000 na noworocznej to sukces.
I po Super Hulk nie zobaczysz “kilku naprawdę dobrych gal”. DREAM zrobi może jedną “normalną” galę, która nie sprzeda się, więc wrócą do sprawdzonych metod – Do freak fightów !! I wówczas okaże się że gala bez futbolisty, bejsbolisty, koszykarza, aktora, gwiazdy porno itp. nie ma prawa istnieć.
I tak oto wielka japońska organizacja, “potomek” PRIDE przemieni się w jeszcze większy cyrk niż K-1 z początków XXI wieku.
Garret – Twoja prognoza jest jedną z możliwych do wyobrażenia. Zobaczymy jak się sprawdzi. Nie chciałbym żeby tak się stało, ale sam nie wiem co będzie…