Mariusz Pudzianowski KSW 31

Już 3 grudnia Mariusz Pudzianowski stoczy walkę z Pawłem „Popkiem” Rakiem. Tuż przed zbliżająca się galą „Pudzian” udzielił wywiadu, który pojawił się w „Dzienniku Łódzkim”. Zapytany o to, czy zakontraktowanie „Popka” nie oznacza, że „Pudzian” nie jest już takim magnesem przyciągającym kibiców i jest bliski końca kariery, odpowiedział:

Kompletnie nie zwracam na to uwagi. W sporcie zawodowym są upadki i wzloty. Trzy razy pod rząd wygrywałem mistrzostwo świata strongmanów, po czym zająłem trzecie miejsce i nie brakowało głosów, że się kończę. Na własnej skórze przekonałem się, że dużo trudniejsza jest umiejętność podnoszenia się po niepowodzeniu. Jeżeli ktoś ponownie wieści mój upadek, ma do tego prawo, ale kompletnie nie biorę tego do siebie.

Pojawiło się również pytanie o opinie mówiące o tym, że tego typu walk, jak starcie z „Popkiem” nie powinno się kontraktować.

Dlatego ci, którzy tak wiele kłapią na mój temat, jeszcze dużo muszą się nauczyć. Śmieję się z tego, bo jak byłem na samiutkiej górze, gdzie przychodziło mnie oglądać kilkanaście tysięcy ludzi, to oni jeszcze lepili babki w piaskownicy. Chłopaki myślą, że samym treningiem i sportem zawojują świat. Ludzie, nie bądźcie hipokrytami! Żeby trenować godnie i uczciwie na najwyższym poziomie, trzeba mieć zaplecze finansowe. Chłopak na określonym poziomie musi być zawodnikiem na cały etat. Przykro mi, ale nie da się trenować i chodzić do pracy. A jeśli nie będziesz miał na chleb, to skąd weźmiesz kasę na trenowanie?

W rozmowie poruszono również kwestię finansów i podano kwotę  1,5 miliona złotych, która miałaby być gażą dla obu zawodników za walkę w Krakowie.

Ja nikomu nie zaglądam w portfel i też nie chciałbym, żeby mnie zaglądano. Powiem, że przez tyle lat już zapewniłem sobie godne życie, jakieś pieniążki odłożyłem, a moje firmy bardzo dobrze prosperują. Stać mnie na życie na dobrym poziomie.

Mariusz powiedział również, że widzi jeszcze przed sobą przyszłość w MMA.

Dzięki sportom siłowym swoją energię od dawna pożytkuję we właściwy sposób. Poza tym od najmłodszych lat mam we krwi trenowanie. Natomiast samo MMA ciągle jest dla mnie wyzwaniem. Doświadczam na sobie, jak po tylu latach dźwigania niezliczonej ilości ton, organizm się przekształca. Wciąż potrzebuję czasu, żeby wychodzić do klatki z takim przeświadczeniem, jakie towarzyszyło mi przy podnoszeniu żelastwa: „jest dobrze, mogę spokojnie wygrywać”. Ciągle widzę w sobie potencjał, żeby stać się jeszcze lepszym zawodnikiem.  A chęci mam ciągle takie jak w wieku 25 lat, choć czasami oczywiście wkrada się zmęczenie.

2 KOMENTARZE

  1. Szkoda, że ten Różalkiewicz czy jak mu tam, wygrał fartem z Mariuszkiem i jedzie teraz na jego fejmie choć mówił że ma to gdzieś. Co za obłudna jednostka.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.