Daniel Cormier (22-1) już w tę sobotę wystąpi na bardzo dobrze zapowiadającej się gali UFC 241. Jego rywalem w Anaheim będzie Stipe Miocic (18-3). Nadal pozostaje jednak pytanie, co jeśli ”DC” obroni pas? Czy pozostanie jeszcze na trochę w organizacji, a może zakończy swoją przygodę? Jedno jest pewne, Cormier nie zamierza kończyć na tarczy i nie chce pozostawiać swoim kibicom przykrego widoku, kiedy jest pokonywany przez większość zawodników.
Myślami jestem już w Anaheim- mówi Daniel dla MMAFighting.
Posłuchajcie, dla faceta, który był gdzieś zawsze w pobliżu mistrzostwa, zaczął zarabiać piękne sumy pieniędzy i był bardzo popularny, ciężko jest pogodzić się z odejściem.
Ujrzałeś już te drzwi, możesz nimi wyjść, ale to ty decydujesz o tym, co zrobisz. Ja też będę musiał zdecydować.
Od dawna mówię, że nie chcę być gościem, który kończy karierę, leżąc na plecach znokautowany. Naprawdę ogrom świetnych mistrzów tak właśnie kończy. Opuszczają nas jako byli mistrzowie, a fanom pozostaje wspomnienie o ich gwieździe, która została odcięta. Nie chcę być kimś, kto patrzy, jak pas dostaje się w ręce innego właściciela.
Chcę być człowiekiem, który ma swoje warunki. Muszę przemyśleć czy 40 lat to już ten czas, czy może troszkę później.
Co więcej, Amerykanin stwierdza, że musi być to duże nazwisko, aby mógł pozostać w rywalizacji.
Jeżeli jesteś mną, wygrałeś 90% swoich walk i byłeś mistrzem, który żył cudownym życiem, jakby był błogosławiony, to naprawdę nie chce ci się tam stać na środku klatki. To musi być coś wielkiego.
Być może tym wielkim będzie Jon Jones (25-1), jednak on sam zaprzeczył ich trzeciej potyczce.