Na karcie głównej UFC 265 doszło do niezwykle ciekawie zapowiadającej się konfrontacji w czołówce wagi półśredniej między Michaelem Chiesą i Vicente Luque. Brazylijczyk poddał oponenta efektownym duszeniem D’Arce już w pierwszej rundzie. Niedługo po zakończonym wydarzeniu “Maverick” za pośrednictwem mediów społecznościowych postanowił odnieść się do tej dotkliwej porażki.
Przede wszystkim gratulacje dla Vicente Luque. To świetny, wyrachowany zabijaka. Z niecierpliwością wyczekuję na to, co go teraz czeka. To był zaszczyt dzielić z nim oktagon. Powiedzieć, że jestem zażenowany, to jakby nic nie powiedzieć. Byłem w życiowej formie fizycznej, ale codziennie walczyłem ze sobą mentalnie. Wywarłem na sobie zbyt dużą presję i pękłem. Za każdym razem, kiedy w trakcie mojej kariery coś nie wyszło i musiałem stawić czoła przeciwnościom losu, to wyszedłem z tego obronną ręką i bardzo się rozwinąłem. Kilka zwycięstw i wrócę do ścisłego grona pretendentów. Cel pozostaje ten sam. Moja wiara nadal jest silna. Kocham każdą osobę, która mnie wspiera.
Chiesa (MMA 17-5) pod koniec 2018 roku zdecydował się przejść do kategorii do 170 funtów i dotychczas szedł jak burza. Zwycięzca piętnastego sezonu programu “The Ultimate Fighter” od tego czasu zaliczył cztery cenne wygrane z rzędu, a jego nazwisko regularnie przewijało się w gronie możliwych pretendentów do tytułu mistrzowskiego. Fantastyczna passa 33–latka została przerwana w miniony weekend, wobec czego przypuszczalna walka o pas nieco się od niego oddaliła. Przystępując do ostatniego pojedynku plasował się na piątej pozycji w rankingu, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że straci tę pozycję przy najbliższej aktualizacji.
3 komentarzy (poniżej pierwsze 30)
...wczytuję komentarze...
UFC Light Heavyweight
EFC Africa Flyweight
BAMMA Bantamweight
Dołącz do dyskusji na forum <a href="https://cohones.mmarocks.pl/threads/56082/">Cohones →</a> lub komentuj na <a href="#respond">MMARocks.pl →</a>