7 kwietnia Joanna Jędrzejczyk po raz drugi przegrała z Rose Namajunas. Polka wcześniej nie miała okazji zmierzyć się z Michelle Waterson, choć w zeszłym roku były plany by obie zawodniczki zestawić ze sobą. Przed walką z Cortney Casey Michelle podsumowała dziennikarzom co dla dywizji oznacza porażka Jędrzejczyk:
Ten rewanż sprawił, że pozostałe dziewczyny z dywizji zrobią się tylko bardziej głodne na pas. Sprawił, że Joanna nabrała ludzkich cech. Polka walczyła już ze sporą ilością przeciwniczek, które są w ścisłym topie dywizji. A to, że Rose jest teraz mistrzynią otwiera nowe możliwości dla większości.
Gdy dziennikarz zapytał się co miała na myśli mówiąc o “uczłowieczeniu Joanny” zawodniczka odpowiedziała:
Rzeczą, która sprawiała, że nad Joanną była otoczka ‘niepokonanej’, był niewątpliwie jej nieskazitelny bilans. Była postrzegana jako ta groźna zawodniczka, której nie da się pokonać. Po szybkim nokaucie w pierwszej walce, wielu ludzi nadal miało wątpliwości czy to był fart Rose, czy to miało coś wspólnego z jej cięciem wagi. Jednak na przestrzeni pięciu rund, ludzie zobaczyli jak Joanna radzi sobie z kimś, kto potrafi stawić jej czoło na tym samym poziomie. Po pierwszej walce Joanna do rewanżu podeszła z o wiele większym szacunkiem do siły Rose. To musiało się stać. Gdyby nie Rose, przegrałaby z kimś innym.
Jeden z dziennikarzy wspomniał, że po porażce Joanna jednak dalej prowadziła trash talk w stosunku do reszty dywizji mówiąc, że cała kategoria powinna jej się kłaniać (o czym pisaliśmy TUTAJ). Na te słowa zaskoczona Waterson odparła:
Wydaje mi się, że to część osobowości Joanny i sposób w jaki radzi sobie z przeciwnościami losu. Każda z nas inaczej radzi sobie z porażkami.
Fajnie byc takim postrachem dywizji. Mysiy krazyc legendy o JJ a niejedna pewnie budzila sie w nocy spocona. Zajebiscie ze JJ jest wspominana jako ten zly villain a nie kurwa pitu pitu