Nasza największa organizacja w kraju już od drugiej odsłony sięgała po zawodników zza wschodniej granicy. Niedługo później nastąpiły zaciągi z bardziej odległych państw, a nawet kontynentów. Od występu na gali KSW pierwszego zagranicznego zawodnika minęło czternaście lat, a w tym czasie ośmioro obcokrajowców dzierżyło mistrzowski tytuł nadwiślańskiej organizacji. Przyjrzyjmy się dokładniej temu, w jakim momencie organizacja KSW zaczęła odważniej stawiać na zagranicznych zawodników.

W latach 2004 – 2009 na galach Konfrontacji Sztuk Walki walczyli tak znani w świecie zawodnicy jak Alexander Gustafsson, Francis Carmont czy Alexey Oleynik. Prawdopodobnie nikomu nie przyszło wtedy do głowy, że mający na koncie ledwo pięć pojedynków Mauler, który na gali KSW Extra wygrał jednogłośnie z Krzysztofem Kułakiem, dziś będzie jednym z najlepszych zawodników MMA na świecie. W ciągu tych sześciu lat charakterystyczne dla KSW turnieje wygrała trójka obcokrajowców, a byli to kolejno Francis Carmont, Brazylijczyk Antonio Mendes oraz Alexey Oleynik, który wszystkich rywali poddał w pierwszych rundach.

Przyjrzyjmy się czasom bardziej znanym przeciętnemu fanowi MMA, mowa tu o żartobliwie nazywanej „erze Pudziana”, czyli czasie od gali KSW 12, która miała miejsce w grudniu 2009, aż do teraz. Na wspomnianej gali – biorąc pod uwagi wyłącznie zagraniczne nazwiska – ważniejsze zwycięstwa odnieśli James Zikic, który przygodę z KSW rozpoczął od zwycięstwa nad Danielem Dowdą, amerykański zapaśnik David Olivia, który tego wieczoru zwyciężył w turnieju KSW, a także Vitor Nobrega, który wygraną nad Aslambekiem Saidovem zapewnił sobie zwycięstwo w turnieju z poprzedniej gali. Zwycięstwo Zikica otworzyło Anglikowi drzwi do KSW i Anglik jeszcze trzykrotnie powracał na biały ring polskiego giganta. Na galach z numerami 15, 16 oraz 17 mierzył się z Michałem Materlą oraz dwukrotnie Antonim Chmielewskim, finalnie zamykając w organizacji swój bilans dwoma zwycięstwami oraz taką samą ilością porażek.

Niepokonany David Olivia po zwycięstwie w turnieju miał papiery, by zwojować nieco więcej, jednak słuch o nim zaginął. Amerykanin powrócił do KSW dopiero dwa lata później i w starciu bez większej historii przegrał z Karolem Bedorfem. Podobny los spotkał innego triumfatora turnieju, Vitora Nobregę, który w swoich powrotach do KSW notował same porażki.

Kolejne ważniejsze zwycięstwa na konto zagranicznych zawodników przypadło na galę KSW 14, gdzie Niko Puhakka zwyciężył w turnieju wagi lekkiej. Kontrowersyjny Fin powrócić miał na gali KSW 18 w boju o mistrzowski pas przeciwko Arturowi Sowińskiemu, jednak organizatorzy ze względu na kontrowersje dotyczące helsińskiego zawodnika zrezygnowali z jego usług.

Wielkimi krokami zbliżamy się do 11 marca 2011 roku, bo wtedy odbyła się gala KSW 15, podczas której pierwszym zagranicznym mistrzem w historii KSW został Rameau Thierry Sokoudjou. Kameruńczyk przy pomocy niskich kopnięć wykluczył Jana Błachowicza z rywalizacji o trofeum i tym samym zasiadł na tronie kategorii półciężkiej. Sokoudjou pierwszą i jedyną obronę pasa miał jeszcze tego samego roku, na gali KSW 17 przegrał w rewanżu z Janem Błachowiczem przez jednogłośną decyzję. Kameruńczyk do organizacji KSW powrócił po pięciu latach rozbratu i na gali KSW 36 błyskawicznie przegrał z aktualnie panującym Tomaszem Narkunem. Jego bilans w największej europejskiej organizacji nie poprawił się także po mało emocjonującym pojedynku z Łukaszem Jurkowskim, który miał miejsce rok później, podczas największej gali w historii KSW.

Gale od początku 2012 roku do wiosny 2015 roku nie przynosiły ciekawych wzmocnień, które zwiastowałyby rewolucję w organizacji. Co prawda w tym czasie organizacja ściągnęła takich zawodników jak Kalindra Faria, Mario Miranda, Goran Reljic czy zawodnicy Pride w osobach Jamesa Thompsona oraz Valentjina Overeema, ale bez względu na wyniki pojedynków właściwie żaden z nich nie otrzymał oferty regularnych pojedynków. Wszyscy, poza wspomnianym Goranem Reljicem, który po porażce z Janem Błachowiczem powrócił i dwukrotnie wypunktował naszych topowych zawodników. Mimo tego nie zyskał jakiejś gigantycznej popularności, w przeciwieństwie do Jaya Silvy, który w tym okresie był prawdopodobnie najjaśniejszą zagraniczną gwiazdą, głównie dzięki rewelacyjnemu pojedynkowi z Michałem Materlą. Reprezentant Angoli stoczył z Berserkerem głośną trylogię, która zakończyła się bilansem 2-1 na jego niekorzyść, a następnie wracał do KSW na boje z Piotrem Strusem, zagraniczne starcie z Azizem Karaoglu oraz walkę wieczoru z Mariuszem Pudzianowskim.

Wręcz przełomowy pojedynek stoczył także wspomniany Goran Reljic. Chorwacki Duch powrócił do Konfrontacji Sztuk Walki po dwóch zwycięstwach nad Karolem Celińskim oraz Tomaszem Narkunem i na gali KSW 31 stoczył z Attilą Veghiem pierwszy w historii KSW pojedynek dwóch zagranicznych zawodników o mistrzowski tytuł. Mimo dobrej passy w KSW, Reljic nie okazał się materiałem na długo panującego czempiona i już w pierwszej obronie, w rewanżu z Tomaszem Narkunem utracił tytuł.

W naszej retrospekcji nieco się zapędziliśmy i tutaj należałoby przypomnieć debiut Klebera Koike Erbsta, który przypadł na kilka miesięcy przed zagranicznym pojedynkiem o mistrzowski tytuł w kategorii półciężkiej. Japończyk w debiucie odklepał faworyzowanego Anzora Azhieva. Koike w tym samym roku powrócił na polską ziemię i w pojedynku o pas na jesiennej gali KSW 33 przegrał decyzją z Arturem Sowińskim. Fenomenalne zaplecze w walce na ziemi oraz dwa szybkie zwycięstwa zapewniły Japończykowi powrót w 2016 roku. W Zielonej Górze Erbst ponownie pokazał fenomenalną grę parterową i poddał Leszka Krakowskiego. W maju 2017 roku nadarzyła się kolejna szansa zdobycia pasa w kategorii piórkowej i tym razem Japończyk dopiął swego, pokonując na pełnym dystansie Marcina Wrzoska. Nie złamał jednak klątwy krótko panujących zagranicznych mistrzów i już w następnym pojedynku stracił mistrzowski tytuł z powodu niezrobienia wagi. KSW zdawało się nie płakać po tym fakcie, biorąc pod uwagę, że Kleber pomimo fenomenalnego stylu jest wręcz medialnie bezbarwny. Mimo wszystko Japończyk do dziś wyrobił sobie bilans 5-1 w największej organizacji MMA w Europie i wszystko wskazuje na to, że pod koniec 2018 roku stanie przed kolejną szansą przejęcia tronu w dywizji piórkowej.

W kontekście KSW 33, na której Artur Sowiński w świetnym stylu rozgromił wyżej wymienionego Klebera Koike Erbsta, należy także wspomnieć o innym zagranicznym angażu – na zastępstwo za Kamilę Porczyk do walki z Katarzyną Lubońską weszła wówczas Ariane Lipski. Właściciele KSW dostrzegli potencjał w młodej Brazylijce i niecały rok później Lipski skrzyżowała rękawice z Sheillą Gaff. Kolejny szybki nokaut z rąk Ariane sprawił, że na gali KSW 39 doszło do drugiej w historii KSW walki dwóch zagranicznych zawodników – pomiędzy Ariane Lipski, a Dianą Belbitą, która w swoim debiucie tak jak Lipski pokonała Katarzynę Lubońską. Brazylijska mistrzyni, która szybko stała się ulubienicą fanów jeszcze dwukrotnie obroniła trofeum, a następnie rozstała się z organizacją i związała ze światowym gigantem: UFC.

Warto także wspomnieć o innym debiucie, który miał miejsce w maju 2016 roku. Francuz Mansour Barnaoui stoczył wtedy przegrany pojedynek z Mateuszem Gamrotem. Świetny występ zaowocował dłuższą współpracą i “Tarzan” w grudniu tego samego roku dostał kolejną walkę, w której wygrał z Łukaszem Chlewickim. Na tej samej gali tron w dywizji królewskiej niespodziewanie objął Fernando Rodrigues Jr. Brazylijczyk na tamten moment był dopiero drugim zagranicznym mistrzem, bo chronologicznie Ariane Lipski wywalczyła pas dopiero pięć miesięcy później. Tak jak poprzedni obcokrajowcy, którzy dzierżyli pasy, przegrał w swojej pierwszej obronie z Marcinem Różalskim, właśnie pięć miesięcy później, na gali KSW 39 – tej samej, na której Lipski wywalczyła wspomniany pas. Na gali „Koloseum” zadebiutował również Norman Parke, który według środowiska był jednym z najlepszych lekkich walczących poza UFC. Rewanż pomiędzy Gamrotem, a Parkiem miał miejsce na dublińskiej gali KSW 40. Na tej samej gali zadebiutowali również: Paul Redmond, Chris Fields oraz Antun Racic. Zwycięska trójka szybko została zweryfikowana i właściwie tylko walczący w wadze koguciej Racic ma predyspozycje by zwojować dywizję w KSW.

Grudniowa gala przyniosła kolejne ciekawe zagraniczne nazwiska. W jednej z walk na karcie wstępnej, młody Salahdine Parnasse zwyciężył w iście kickboxerskim pojedynku Łukasza Rajewskiego, natomiast w walce wieczoru ściągnięty na ostatnią chwilę Roberto Soldić zmasakrował Borysa Mańkowskiego i został trzecim mistrzem KSW w wadze półśredniej.
Na gali z numerem 42 doszło do ostatniego na polskiej ziemi pojedynku Ariane Lipski, która w zagranicznym boju pokonała Silvanę Suarez. Tego samego wieczora zwyciężył także Scott Askham, wobec którego KSW ma zdaje się poważniejsze plany.

Następna gala, gala KSW 43 to również swoisty przełom. Na karcie walk znalazło się zestawienie pomiędzy Roberto Soldicem, a Dricussem Du Plessisem, który wzbudził ogromne zainteresowanie. Ten pojedynek wzbudził taki ruch wśród fanów MMA nad Wisłą, że na kilka dni przed galą awansował do rangi walki wieczoru! KSW jak najbardziej w tym momencie poczuło, że świadomość tak zwanych „niedzielnych fanów” jest na tyle duża, by zestawienia obcokrajowców mogły grać nawet nie tyle co ważniejsze, ale i pierwsze skrzypce na poszczególnych galach. Właśnie ta gala przyniosła pewną świeżość, bo pas w kategorii półśredniej przeszedł do rąk zawodnika z RPA, natomiast pas w kategorii ciężkiej ponownie przechwycił obcokrajowiec – Philip De Fries odprawił w boju o najwyższe laury mocno faworyzowanego Michała Andryszaka. Oprócz tego klasę pokazał wcześniej wspomniany Norman Parke, a także aspiracje do topu pokazał Salahdine Parnasse.

W czerwcu miała miejsce gala KSW 44 i debiut Erko Juna. Sięgnięcie po belgijską gwiazdę Instagrama pokazuje na pewien sposób zmianę jaką przeszła Konfrontacja Sztuk Walki. Tutaj już mniej sportowe, popularne gwiazdy KSW to nie tylko Popek Monster czy Tomasz Oświeciński. Teraz to także wspomniany Erko Jun czy Martyn Ford, z którym KSW prowadzi aktualnie rozmowy – zawodnicy niekoniecznie kojarzeni tylko w Polsce. Ta sama gala przyniosła także dwa inne ciekawe debiuty – Daniel Torres oraz Wagner Prado.

KSW 45 to powrót polskiej organizacji do Londynu. Dwa zagraniczne pojedynki, trzy triumfy obcokrajowców nad Polakami. Ale po kolei – najważniejszym zagranicznym starciem była rewanżowa walka pomiędzy Dricusem Du Plessisem, a Roberto Soldicem. Pierwszy raz panowie zmierzyli się w walce wieczoru gali transmitowanej w otwartej telewizji, bo właśnie to zestawienie wzbudziło wręcz kosmiczne zainteresowanie, a poziom widowiska jaki zawodnicy zaprezentowali przy drugim starciu sprawiał, że ręce same składały się do oklasków. Da się zestawić interesujące walki bez udziałów Polaków? Da się. W tym wypadku akurat chyba nikt nie miałby nic przeciwko, gdybyśmy – nie od razu, ale za jakiś czas – byli świadkami trylogii. Pozostając w temacie pasów, po raz kolejny stawiany w roku underdoga Phil De Fries udowodnił, że nie zamierza zejść z tronu wagi ciężkiej. Anglik zdemolował dwóch czołowych zawodników KSW, więc to chyba oznacza, że KSW prędko nie doczeka się czempiona z nad Wisły. Spośród reprezentantów Anglii, jedynie debiutujący Alfie Davis wraz ze swoim klubem dał upust swojej frustracji i zapowiedział, że ani on, ani zawodnicy klubu Shootfigthers nigdy nie wystąpią dla organizacji KSW. Ale czy będzie to kolcem w oku dla polskiego giganta? Szczerze wątpię, bo angielski rynek wbrew pozorom usiany jest ciekawymi zawodnikami.
Jak wiadomo, końcówka roku zawsze wiąże się z tym, że organizatorzy powoli zdradzają plany na następny rok – my już wiemy, że polsko-angielskie starcie o mistrzowski tytuł w kategorii średniej uświetni jedną z pierwszych gal w 2019 roku. Wszystko wskazuje na to, że to nie Michał Materla będzie faworytem tego boju, tak więc całkiem prawdopodobne, że w największej polskiej organizacji, przynajmniej do połowy 2019 roku będziemy mieć tylko dwóch polskich mistrzów. Czy przekłada się to na mniejsze zainteresowanie organizacją? Jak widać nie. Świadomość fanów mieszanych sztuk walki nad Wisłą dziś jest na kompletnie innym poziomie niż kilka lat wstecz, tak więc pozostaje nic innego jak tylko się cieszyć, bo dzięki temu my, fani, mamy szansę zobaczyć ciekawsze, sportowe zestawienia. A chyba o to w tym chodzi, prawda?

Reasumując, przez KSW przewinęło się całkiem sporo interesujących nazwisk. Czy KSW powinno zatrzymać ich u siebie? Jak najbardziej. Nie ma co do tego wątpliwości, że Norman Parke czy Mansour Barnaoui to europejska czołówka i ich obecność tylko podniosłaby poziom w organizacji. Warto w tym momencie powrócić do głównego pytania, czy zagraniczni zawodnicy przejmują KSW? Z całą pewnością tak. I dzieje się to na całym polu, nie tylko w tej czysto sportowej płaszczyźnie.

1 KOMENTARZ

  1. Dopiero teraz ogarnąłem, że aż 3 walki na KSW 45 to zestawienia, w których nie ma Polaka. Dla mnie fajnie. Naprawdę czasami się ogląda przyjemniej takie pojedynki.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.