Michał „Sztanga” Fijałka, udzielił wywiadu “Kurierowi Szczecińskiemu”, w którym opowiedział między innymi o swoim ojcu, który ma 62 lata i trenuje w szczecińskich berserkerach:
Na matę swojego ojca zaciągnąłem niemal siłą. Za młodu, będąc jeszcze w wojsku, był aktywny, ale później przez lata wiódł kanapowy styl życia. Przy wzroście 170 cm ważył 140 kg. Miał zawał, jego życie wisiało na włosku. Na godzinę przed swoim treningiem zabierałem go na salę. Zaczynał od pięciu okrążeń truchtem wokół maty. Później dodaliśmy pompki, brzuszki, a po pół roku biegał ze mną i moimi rówieśnikami, czyli osobami o 30 lat młodszymi, po stadionie i chodził na siłownię. Mając 58 lat, dawał kondycyjnie radę. Dzisiaj ma 62 lata i ćwiczy wszystkie sztuki walki w klubie: brazylijskie jiu-jitsu, w którym posiada niebieski pas, boks, muay thai, MMA. Podczas jednego z treningów sparingpartnerowi złamał nos. Teraz sam złamał rękę, ale nie poddaje się i nadal ćwiczy, między innymi wieczorami jeździ z mamą na rowerze. Od czasu gdy zmagał się z wielką nadwagą, schudł 20 kilogramów, a wyniki poprawiły mu się o sto procent. Jest także naszym kucharzem na macie. Przygotowuje nam zdrowe posiłki według przepisu Kuby Mauricza, które spożywamy po treningu. Cały czas przebywa także z młodymi ludźmi, co wpływa na niego dobrze nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Odmłodniał. Nie ma czegoś takiego jak zły wiek, żeby zacząć ćwiczyć.
W wywiadzie poruszono również kwestię potencjalnej chęć walki dla KSW::
Fajnie byłoby powalczyć przed szerszą publicznością, i to w telewizji. Ale dla mnie każda walka jest tak samo ważna. Jak zadzwonią, to fajnie, ale jak nie zadzwonią, to też będę robił to co lubię i spełniał się w tym.
Michał Fijałka, marzy jednak o UFC:
Pewnie troszeczkę łatwiej byłoby się dostać do UFC. Widać, że starają się monopolizować rynek i trafia tam coraz więcej zawodników z naszego kraju. Oczywiście, fajnie byłoby tam powalczyć i przeżyć wielką przygodę. Walki dla UFC oznaczają też zwiedzenie kawałka świata. To chyba marzenie każdego sportowca.
Najbliższą walkę “Sztanga” stoczy natomiast na X-Cage 8 w Toruniu, gdzie zmierzy się z Hracho Darpinyanem, którego raz już pokonał w 2011 roku:
To mocno bijący przeciwnik, który od czasu tamtej walki rozwinął się i wygrał kilka pojedynków. Jeżeli natomiast chodzi o mnie, to jestem w dobrej formie. W klubie mam dobrych sparingpartnerów. Byłem także na treningach w Poznaniu, w tamtejszym Ankosie, gdzie sparowałem z Jankiem Błachowiczem, numerem jeden w wadze półciężkiej w Polsce. Wszystko więc idzie w dobrym kierunku.
Fajny tata!
Pozytywna historia z Tatą Michała. Szkoda, że mój syn ma dopiero dwa lata i nie zaciągnie mnie na matę 🙂
Jeszcze zatęsknisz za tym jego wiekiem 😉
piękna sprawa!
Szkoda to to że przegrał Michał z tym Pohrazką w Czechach , bo tak by juz był w UFC całkiem prawdopodobnie :/ Po wygranej z Darpinyanem wróci na dobre tory
Zajebista historią, gratulację dla obu Berserkerów 🙂
Rewelacja. Wieksze otwarcie sie na rekreacyjne bjj, czy tez mma wogole to jest szansa dla wielu zawodnikow zeby pozostac przy sporcie i z tego zyc. Ojciec Fijalki mial szczescie, ale wyobrazam sobie ze tych kanapowych panow, czy tez komputerowych mlodzianow, ktorzy chcieliby sprobowac jest duzo duzo wiecej. Gdyby Fijalka albo ktokolwiek inny znalazl sposob na sciagniecie 50-80 takich ludzi, to moglby miec swoja szkole w ktorej by uczyl rekreacyjnie a jednoczesnie jego klubem pozostal by Berserkers gdzie trenowalby profesjonalnie.
świetna historia. fajnie się czyta takie rzeczy.
Dobrze gada Sztanga! Mój ojciec jest 3 lata starszy a też naparza kilka razy w tygodniu basen, rower i siłkę ostro ciśnie. Pewnie jako emerytowany nauczyciel W-F jest mu łatwiej ale wygląda jak maszyna i jest dla mnie wzorem:bayan:ojciec Sztangi też dobry wariat!
Powinno się może dalej udostępniać takie motywacyjne opisy sytuacji, bo ruch, podkreślam, ruch w każdym wieku jest często życiodajny, ile mężczyzn w okolicach 45-70 umiera na zawały albo na choroby związane z lenistwem, otyłością. Sport zawodowy to nie jest zdrowie, ale ruch jest najlepszym lekarstwem. Jak ja bym miał 60 lat i siedząc w fotelu z puszką piwa przeczytał takiego newsa, to na pewno złapałbym motywacje w żagle. W tym wieku zdobywać zaawansowane pasy w BJJ i ćwiczyć z zawodowcami którzy napierdalają jak motorki dwa razy dziennie, to zasługuje na wielkie słowo SZACUNEK
Michał ma dużo racji.
Pozytywna historia. Zdrówka dla taty Sztangi :beer: