Jeremy Stephens (27-14) pokonał Doo Ho Choia (14-3) w walce wieczoru gali UFC Fight Night 124.
Obaj rozpoczęli pojedynek od niskich kopnięć. Żaden z zawodników nie starał się jednak atakować szaleńczymi akcjami – widzieliśmy raczej pojedyncze uderzenie i wzajemną “grę w szachy”. Dobrą kombinacją trafił Choi na minutę przed końcem rundy, jednak w żadnym stopniu nie zrobiła ona wrażenia na Stephensie.
Potężnym frontalnym kopnięciem trafił Koreańczyk na początku drugiej odsłony. Po nim obaj zawodnicy obudzili się i ruszyli do niesamowitej wymiany – Choi próbował latających kolan, Stephens trafiał sierpami. Po 90 sekundach Amerykanin uderzył potężnym prostym, który wstrząsnął i odrzucił jego rywala. W połowie rundy “Lil’ Heathen” zaatakował mocnym sierpem, który posłał Choia na deski. Chwilę później Stephens dobił rywala w parterze, kończąc pojedynek.
Stephens ROCKS Choi, then finishes him off!!! @LilHeathenMMA gets the 2nd round finish!! #UFCSTL pic.twitter.com/Ds0Dm34aI6
— UFC (@ufc) January 15, 2018
That right hand tho ?#UFCSTL @LilHeathenMMA pic.twitter.com/1pukHR29hF
— UFC (@ufc) January 15, 2018
WATCH FOR THE HOOK! @lilheathenmma finishes strong with a huge win over @koreansuperboy7! @briantcity next, perhaps? #UFCSTL https://t.co/2ZYhv2DQ2c
— FOX Sports: UFC (@UFCONFOX) January 15, 2018
Kuźwa młody stracił mnóstwo zdrowia w tych dwóch ostatnich walkach 🙁 Oby mu nie dawali następnych dzików jak wróci z woja.
Kurwa płaczę.No ale tak to się musiało skończyć i będzie to tak dalej wyglądać o ile Choi nie nauczy się trzymać gardy :/Wydaje mi się że Choi wyglądał cokolwiek przyblokowany psychicznie, nie był tak pewny siebie i agresywny jak w poprzednich walkach co moim zdaniem zadecydowało o jego porażce.