Conor McGregor miał być znokautowany przez Floyda Mayweathera w ciągu dwóch rund, a tymczasem dotrwał do dziesiątej i zaprezentował się lepiej niż przyzwoicie. Pamiętajmy, że to zawodnik, który debiutował w boksie, a jego rywalem był najlepszy w tej kategorii wagowej reprezentant dyscypliny. Irlandczyk zaimponował nawet zatwardziałym fanom pięściarstwa, co wiele mówi. Wszystko się sprowadza do tego, że – mimo porażki – nazwisko Irlandczyka wciąż jest najgłośniejsze w świecie MMA i Conor wciąż może rozdawać karty na podwórku Mieszanych Sztuk Walki.

Mimo wciąż ważnego kontraktu z Ultimate Fighting Championship, McGregor określa siebie „wolnym agentem”. To on, a nie jakiś tam Dana White, będzie decydował o jego przyszłości w sportach walki. Dlatego też nie możemy skreślać scenariusza, w którym „Notorious” pójdzie za ciosem i w kolejnej walce znów założy rękawice bokserskie.

Tutaj jest kilka opcji i najbardziej oczywistą wydaje się potencjalne starcie z Paulem Malignaggim –  byłym zawodowym mistrz świata organizacji IBF w kategorii junior półśredniej. Panowie nie pałają do siebie sympatią, a kolejnymi doniesieniami o ich konflikcie byliśmy bombardowani w ostatnich dniach. Z tego, co mogliśmy zaobserwować do tej pory, nienawiść Paula do Irlandczyka bierze w tym przypadku górę, bo sam McGregor zdaje się już myśleć o zupełnie innych rzeczach. Mimo wszystko, wielu z chęcią zobaczyłoby stracie byłych sparingpartnerów.

Rewanż z Floydem nie wchodzi w grę – przynajmniej nie w najbliższym czasie. Mayweather zapowiedział definitywny koniec kariery, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że nie zawalczy jeszcze przynajmniej rok. Dlatego pojawia się też opcja walki z jego byłym adwersarzem, wciąż aktywnym Mannym Pacquiao.

„Pacman” wyraził na Twitterze swoją opinię o dzisiejszym starciu:

Wielokrotny mistrz świata WBC stwierdził, że szanuje McGregora za to, że podjął rękawice. Osobiście mam wrażenie, że starcie z Pacquiao byłoby wejściem na minę przez Irlandczyka, który w boju z bardziej ofensywnie od Floyda nastawionym pięściarzem mógłby polec z kretesem. Ale właśnie dlatego wizja starcia z Mannym jest elektryzująca.

McGregor mógłby wyciągnąć też inne głośne nazwisko z emerytury, np. Óscara de la Hoyę, ale ten nie wydaje się być zainteresowany starciem z zawodnikiem MMA. Jego ostatni (skasowany później) wpis na Twitterze, ciężko określić inaczej niż bólem „czterech liter”.

Okazji do kolejnego rozbicia banku w boksie znalazłoby się jeszcze kilka. Na dobrą sprawę, przeciwnik będzie miał drugorzędne znaczenie, bo to przecież „McGregor show”.

***

Fani MMA, z Daną White’em na czele, woleliby jednak zobaczyć Conora ponownie w UFC. Tutaj mógłby zwieńczyć trylogię z Nate’em Diazem, o czym napomknął w jednym z ostatnich wywiadów.

Diaz pojawił się w MGM Grand w Las Vegas i spotkał się z Floydem po dzisiejszym pojedynku.

Niektórym myśl na trzecią walkę rozpala wyobraźnię, ale ja wolałbym zobaczyć Conora w boju z kimś innym. Dwie potyczki w zupełności wystarczą, chociaż nie powiem – „trash talk” z Diazem to jedna z ciekawszych, pozasportowych atrakcji, których dostarczyło nam MMA w ostatnich latach.

Jeśli nie Nate, to kto? Nie chce mi się wierzyć, że McGregor byłby zainteresowany starciem ze zwycięzcą boju Tony’ego Fergusona z Kevinem Lee o tymczasowy tytuł mistrza wagi lekkiej. Conor już dawno pokazał, że obrony pasów go nie interesują – on woli je kolekcjonować. A w tym momencie pojawia się inna, intrygująca możliwość.

Pojedynek z GSP, jeśli ten wygrałby z Michaelem Bispingiem, na pewno byłby szalenie kuszącą opcją dla „Notoriousa”. Pokonanie legendarnego Georgesa St-Pierre’a i zdobycie trzeciego pasa mistrzowskiego UFC – to cel, do którego warto podążać.

W tym przypadku warunek zwycięstwa Kanadyjczyka  wcnajbliższej walce jest kluczowy. Bo ewentualne starcie McGregora z Michaelem Bispingiem już by tak intrygujące nie było. Zresztą, po co iść aż tak bardzo z wagą w górę, skoro po drodze jest jeszcze dywizja półśrednia, gdzie obecnie króluje Tyron Woodley. Tego ostatniego mało kto lubi, ale właśnie dzięki temu nadawałby się do roli „czarnego charakteru” w potyczce z Conorem.

***

Na koniec rozważań na temat przyszłości niepokornego Irlandczyka, zobaczcie wideo, w którym sam zainteresowany odpowiada na pytanie, co dalej z Conorem McGregorem:

„Wypiję do dna tę butelkę whiskey, moją własną irlandzką whiskey”.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.