Noc z soboty na niedzielę była dla DAZN i Matchroom Boxing specjalnym czasem. W Texasie doszło do spotkania na szczycie wagi superśredniej. W stawce znalazły się pasy WBC, WBA (Super) oraz The Ring. Saul ”Canelo” Alvarez podjął mocnego Calluma Smitha. W tym starciu lepszym zawodnikiem okazał się Meksykanin po fenomenalnych 12 rundach. Starcie było wyrównane na początku, ale jego druga część została zdominowana przez Alvareza.
Karta walk
waga superśrednia: Canelo Alvarez pokonał Calluma Smitha przez jednogłośną decyzję
waga ciężka: Frank Sanchez pokonał Juliana Fernandeza przez nokaut w 7 rundzie
waga superlekka: Raymond Ford pokonał Juana Antonio Lopeza przez nokaut w 7 rundzie
waga średnia: Austin Williams pokonał Isiaha Jonesa przez nokaut w 1 rundzie
waga piórkowa: Marc Castro pokonał Luisa Javiera Valdesa przez nokaut w 3 rundzie
Brytyjczyk to posiadał pasy WBA (Super) oraz The Ring w wadze superśredniej. Jego największym osiągnięciem było wygranie prestiżowego turnieju World Boxing Super Series w swojej kategorii, a także stanie się jednym z najlepszych zawodników w Europie bez podziału na kategorie wagowe. Smith w swojej ostatniej potyczce w oczach sędziów wypunktował Johna Rydera, jednak walczył prawie rok temu, to długa przerwa w karierze ”Mundo”. Tak czy inaczej, nie wszyscy fani uważają, że wygrał z Ryderem, po starciu pojawiło się wiele spekulacji na wyspach. Teraz stracił swoje trofea na rzecz ”Canelo”, ale z pewnością wystąpi jeszcze w ringu, bo pokazał, że jest zawodnikiem kompletnym.
Geniuszu Saula Alvareza nie trzeba przedstawiać. Meksykanin jest obecnie uznawany za najlepszego pięściarza na świecie bez podziału na kategorie wagowe. Popularny Saul w swojej karierze wygrywał 54 razy, raz przegrał i raz remisował. W przed ostatnim starciu ”Canelo” znokautował Sergeya Kovaleva w 11 rundzie i zdobył pas WBO w wadze półciężkiej, jednak szybko zdecydował o powrocie do swojej naturalnej wagi. Obecnie jest posiadaczem pasa WBC, WBA (Super) oraz The Ring w wadze superśredniej, a kolejne wyzwania przed nim i jak na razie nie widać, aby ktokolwiek mógł się mu równać.