Wielkimi krokami zbliża się dzień decydującego starcia? Coraz więcej zawodników w ramach przygotowań przed ważną walką postanawia… odpalić lub odinstalować Tindera. Wśród sportowców pokutuje bowiem przekonanie, że aktywność seksualna przekłada się na formę w ringu. Ale jak to wygląda naprawdę?

Podejście do kwestii seksu przed kluczowymi występami od zawsze dzieli całe środowisko sportowe, a zawodnicy i trenerzy różnych dyscyplin zdają się zajmować w tej sprawie skrajnie odmienne stanowiska. Już przed wiekami Platon zalecał olimpijczykom wstrzemięźliwość seksualną, bo wierzył, że w ten sposób będą lepiej przygotowani do igrzysk. I nie jest to bynajmniej opinia zarezerwowana wyłącznie dla starożytnych. Całkowity celibat na swoich kadrowiczach wymuszał na przykład legendarny Kazimierz Górski; seksu przed meczami nie tolerował także Miguel Herrera, trener reprezentacji Meksyku. I dodawał: – Jeżeli zawodnik nie jest w stanie wytrzymać miesiąca bez seksu, to zwyczajnie nie nadaje się do profesjonalnego sportu. Czterdzieści dni wstrzemięźliwości jeszcze nigdy nikogo nie zabiło.

Grupą, która najpoważniej podchodzi do kwestii abstynencji seksualnej, są bez wątpienia bokserzy. Od kobiet przed ważnymi pojedynkami stronili m.in. Muhammad Ali, Rocky Marciano, Sugar Ray Robinson, Floyd Mayweather czy Manny Pacquiao. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk przyznał, że przed walką z Francisco Palaciosem specjalnie wyprowadził się z domu, żeby nie kusił go przypadkiem seks z ówczesną żoną. A wszystko po to, żeby mieć w ringu więcej adrenaliny. Nawet Artur Szpilka swego czasu deklarował, że na trzy tygodnie przed walką wstrzymuje się z uprawianiem seksu, dzięki czemu jest bardziej nabuzowany. No dobrze, ale jak na ten temat wypowiadają się byli i obecni zawodnicy mieszanych sztuk walki?

Seksualnie niebezpieczni

Zanim wejdzie się na ring, warto pójść do łóżka. Z tego założenia wychodzi Ronda Rousey, która przed walką stara się uprawiać tyle seksu, ile to tylko możliwe, bo w ten sposób… podnosi poziom swojego testosteronu: – Wiadomo, nie robię tego z kim popadnie. Nie zamieszczam ogłoszeń w internecie, ani nic w tym stylu, ale jeżeli mam akurat kogoś na stałe, to przechodzę w tryb „hej, zbliża się walka”. Podobną filozofię wyznaje Conor McGregor. Zawodnik w wywiadzie z Conanem O’Brienem przyznał, że jego zdaniem konieczność wstrzemięźliwości przed walką to jedynie przesąd, do którego w żaden sposób się nie stosuje: – Zdecydowanie uprawiam tyle seksu, ile się tylko da.

W podobnym tonie wypowiada się Pat Barry, były zawodnik UFC: – Bokserzy i inni fighterzy lubią powtarzać, że wstrzymują się z seksem, żeby zachować energię, ale jakoś nie przeszkadza im to dwa razy dziennie trzepać kapucyna. Przecież to głupie. Co z tego, że nie uprawiają seksu, skoro w tym samym czasie się masturbują? Jaka to niby różnica?

Barry’emu wtóruje Justin Buchholz, były zawodnik UFC i wieloletni trener Team Alpha Male: – Swoją przygodę ze sportami walki zacząłem od boksu. A tam seks przed walką jest całkowicie wykluczony. Początkowo potrafiłem pościć przez ponad miesiąc, ale zmieniło się to, gdy zająłem się MMA. Sześć tygodni wstrzemięźliwości skurczyło się do trzech, potem do dwóch, a teraz to kwestia godzin. Po prostu zauważyłem, że moi koledzy z oktagonu niczego takiego nie przestrzegają, więc sam przestałem się tym przejmować. Niektórzy robili to nawet w dniu walki. 

Nie wszystkim zawodnikom seks w dniu kluczowego starcia wychodzi jednak na zdrowie. Emanuel Newton właśnie w miłosnych igraszkach upatrywał przyczyn swojej błyskawicznej porażki z Philem Davisem: – Seks na trzy-cztery godziny przed wejściem na ring był głupotą. Zdecydowanie osłabił moje biodra. Już podczas rozgrzewki przed walką trener spojrzał na mnie i zapytał, gdzie podziała się moja siła. Mam nauczkę na przyszłość.

Ale co na to amerykańscy naukowcy?

Problem w tym, że podobne wymówki zdają się nie mieć konkretnego oparcia w nauce. Przeprowadzone na grupie ponad 2000 sportowców i opublikowane w magazynie „The Journal of Sports Medicine” badania wykazały bowiem, że seks w żaden sposób nie wpływa na parametry generowane podczas prób wysiłkowych. A że podczas zwykłego stosunku spala się zwykle ledwie kilkadziesiąt kalorii, to mogący się przydarzyć wydatek energetyczny również nie stanowi poważnego problemu. Ewentualne kłopoty mogą wynikać jedynie z braku snu i złej regeneracji. Najlepiej podsumował to Casey Stengel, były trener baseballistów New York Yankees: – To nie seks szkodzi chłopakom, ale to, że tracą całą noc na szukanie do niego okazji.

Emmanuel A. Jannini, profesor endokrynologii na Uniwersytecie L’Aquila, podkreśla, że bujdą jest krążące wśród trenerów przekonanie, iż sfrustrowany seksualnie zawodnik staje się agresywniejszy w ringu. Wręcz przeciwnie: zdaniem badacza zbyt długa abstynencja w łóżku może być zgubna w skutkach, gdyż po trzech miesiącach bez seksu poziom testosteronu u mężczyzn drastycznie spada i osiąga poziomy typowe dla… dzieci. Podobną opinię na temat seksu ma dr Krzysztof Mizera, fizjolog sportu. Jego zdaniem stosunek płciowy, szczególnie w przypadku młodszych zawodników, przynosi więcej pożytku niż wymuszony celibat, bo prowadzi do rozluźnienia psychicznego.

Jak widać z opinią na temat seksu przed walką jest jak z dupą – każdy ma swoją. Z drugiej strony, gdyby miłosne igraszki rzeczywiście przekładały się na dużo lepszą formę w ringu, to dziś niekwestionowaną mistrzynią UFC byłaby Sasha Grey…

Przemysław K. Grochulski

Tekst powstał przy współpracy z Extreme Hobby. Odzież sportowa i codzienna, którą w razie potrzeby zawsze można łatwo z siebie zdjąć 🙂

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

2 KOMENTARZE

  1. Wasze erosomaństwo nie zna granic. Czekam na odpowiedź co to za Panie.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.