Foto: Esther Lin/MMAFighting.com
Foto: Esther Lin/MMAFighting.com

Przeszło dwa tygodnie temu Chris Weidman po raz drugi pokonał Andersona Silvę i przeszedł tym samym do historii mieszanych sztuk walki jako zawodnik, który zatrzymał niepokonanego od siedmiu lat dominatora wagi średniej. Mało tego, dwukrotnie zrobił to przed czasem i dwukrotnie, mimo bardzo pechowego rozstrzygnięcia drugiego pojedynku, w płaszczyźnie, w której brazylijski “Pająk” był dotąd niekwestionowanym królem. W pierwszej chwili planowałem napisanie tradycyjnej – już drugiej! – „Sekcji zwłok” Andersona Silvy, jednak ostatecznie postanowiłem zebrać z dwóch walk toczonych na szczycie kategorii do osiemdziesięciu czterech kilogramów wszystko to, co owe dwie i pół rundy są nam w stanie pokazać.

Świat Weidmana

A wbrew pozorom nie ma tego aż tak wiele, ponieważ poza skuteczną walką w parterze ze strony Weidmana treści było tam niewiele. I chyba podobieństw pomiędzy pierwszym a drugim pojedynkiem jest więcej, niż dzielących obie walki różnic. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na rozpoczęcie tych dwóch batalii: w obu przypadkach po pierwszych badawczych sekundach podopieczny Raya Longa od razu zaczął pracować nad przeniesieniem walki do korzystniejszego dla siebie środowiska – do parteru. Zarówno na UFC 162, jak i późniejszym UFC 168 nie przysporzyło mu to większych problemów – w pierwszej walce obalił w trzydziestej sekundzie pełnym wejściem w obie nogi, po którym przerzucił Silvę przez plecy; w drugiej, w trzydziestej piątej sekundzie, idąc po jedną nogę i wykańczając kombinację obaleniem za dwie kończyny. Największą różnicą w obu sprowadzeniach do parteru jest uzyskany rezultat. W lipcowej walce technika okazała się w pełni skuteczna i dała Weidmanowi górną pozycję aż do połowy rundy – do momentu ataku dźwignią skrętową, którą Brazylijczyk wybronił, dzięki czemu powrócił na nogi. W grudniu Silva po akcji Weidmana wylądował plecami pod siatką, co umożliwiło mu natychmiastowy powrót do klinczu. Dopiero mocna kombinacja z tej pozycji powaliła Andersona na ziemię i otworzyła Chrisowi drogę do niszczenia “Pająka” z górnej pozycji. Do samego nokdaunu z klinczu jeszcze powrócę, wpierw zajmę się jednak różnicami i podobieństwami, jakie można dostrzec w parterowych zmaganiach.

Po przerzuceniu Brazylijczyka przez plecy, Amerykanin natychmiast zaatakował zza nóg rywala kilkoma mocnymi ciosami z podniesionej pozycji, po których skutecznie obszedł jego nogę i zdobył półgardę. Z tej pozycji Weidman nękał “Pająka” krótkimi ciosami i łokciami, jednak Silva cały czas aktywnie się bronił – wykluczając ręce i kontrolując głowę atakującego. Pomimo ewidentnej przewagi punktowej zdobytej na ziemi, Chris nie robił obecnemu jeszcze wtedy mistrzowi zbyt wielkiej krzywdy. Mało tego, przy próbie podchwycenia nogi, stracił półgardę i ostatecznie także ofensywę – kiedy z podniesionej pozycji zaatakował wspomnianą akapit wyżej nieskuteczną skrętkówką, pojedynek powrócił do stójki.

W drugiej walce było nieco inaczej, gdyż lekko zamroczony ciosami w klinczu Silva upadł prosto pod nawałnicę ciosów Weidmana. Precyzja, z jaką ten systematycznie rozbijał z podniesionej pozycji wijącego się na dole Silvę – głównie lewym sierpem, lecz zdarzały się także naprzemienne prawe – jest godna odnotowania. Dopiero po kilku sekundach tego gradobicia Brazylijczyk zdołał zapiąć gardę i objąć w pół nacierającego, nowego mistrza, po czym przycisnął go do siebie. I tutaj zawodnik Serra-Longo Fight Team zrobił na mnie chyba największe wrażenie. Nieustanna presja na broniącym się Silvie, straszenie go – to ezekielem, to krótkimi łokciami, to znów lekko podnosząc pozycję (ciągłe próby rozpięcia gardy dźwignią prostą na kręgosłup), by zaatakować obszernym łokciem i ciosem zamachowym – i stałe zagrożenie, jakie swymi działaniami uzyskiwał, znacząco zwiększyły skuteczność Weidmana. O ile w pierwszej walce Anderson na plecach był w miarę mobilny, potrafił uniknąć wielu ciosów i nawet był w stanie atakować łokciem z doły, tak w drugim pojedynku Weidman dosłownie zdusił jego ofensywę przy samej podłodze. Jedyne, co Silva zdołał zrobić, to zapiąć trójkąt na ciele przeciwnika i niemrawo kąsać ciosami z dołu. By przypieczętować swoją dominację, Chris w końcowych sekundach rundy podniósł pozycję i, niczym Dan Henderson nokautując Michaela Bispinga, omijając nogi Silvy zaatakował bardzo mocnym, opadającym prawym. Podsumowując – mimo że w pierwszej walce Amerykanin udowodnił, iż parter, jego świat w tym pojedynku, słusznie wskazywany był po stronie jego atutów, to dopiero w drugiej walce pokazał, w jaki sposób można w pełni zdominować Andersona Silvę na ziemi.

Świat Silvy

Kiedy w pierwszej rundzie UFC 162 Silva powrócił na nogi, wydawało się, że odzyskuje kontrolę nad walką – wydawało się, że tym razem to on wkroczył do własnego świata. Był wyraźnie szybszy niż Weidman, obronił niemrawą próbę wejścia w nogi pod siatką i zaczynał łapać rytm, by pod koniec odsłony trafić kilka prostych i skutecznie rozpocząć ofensywę niskimi kopnięciami. W drugiej pięciominutówce to przekonanie jedynie wzrosło – Silva w pierwszej minucie bezbłędnie wybronił dynamiczną próbę pójścia po nogi, jaką zaatakował Weidman i, pomimo całej błazenady, którą urządził oktagonie – był zawodnikiem (odrobinę) skuteczniejszym. Coraz śmielej trafiał niskimi kopnięciami. Wystarczy spojrzeć, jak noga Amerykanina odskoczyła po jednym z nich. W żadnym wypadku nie twierdzę, iż podopieczny Mata Serry był w stójce bezradny – byłoby to sporym nadużyciem – bo pomimo bycia wolniejszym, zdołał kilkukrotnie trafić Andersona i w tej płaszczyźnie.

Końcowa sekwencja sprawiła jednak, że Brazylijczyk przegrał na własnych warunkach: Weidman trafił lewym sierpowym; Silva zaczął udawać, że osuwa się na nogach; Chris bardzo szybko poprawił kolejnym lewym, który również doszedł celu, wtedy Anderson zaczął unikać kolejnych ciosów bokserskim poruszaniem tułowiem – uniknął nadlatującego prawego sierpowego; następny prawy, bity z nienaturalnej pozycji, zmusił Silvę do zmiany kierunku odwrotu, a ostateczny lewy sierpowy doszedł celu i pozbawił aktualnego jeszcze mistrza przytomności.

Omawiając ten aspekt w rewanżowym starciu obu zawodników, należy cofnąć się do momentu podniesienia się „Pająka” z ziemi, do momentu klinczu pod siatką, w którym Weidman okazał się skuteczniejszy. Widać doskonale, iż Chris był w pełni świadom tego, do czego w tej płaszczyźnie będzie dążył Anderson i że prawdopodobnie uda mu się ten cel osiągnąć. Mam oczywiście na myśli, dojście do pełnego tajskiego klinczu i ataki kolanami. Tak też się stało, bo Brazylijczyk bardzo szybko zdołał uchwycić głowę rywala w uścisku i powoli rozpoczynał kanonadę kolan na korpus. Gdy Silva wystrzelił jedno z nich, Weidman wyprowadził mocny, prawy hak na korpus i natychmiast zaatakował potężnym prawym sierpem ponad oplatającymi jego szyję rękami rywala. Doskonale przemyślana akcja, która sprawdziła się w stu procentach – cios trafił na wysokości ucha, co spowodowało upadek byłego mistrza na ziemię.

Druga runda miała tylko nieco inny przebieg niż analogiczna runda poprzedniej walki. Największą różnicą było to, że Weidman nawet nie próbował przenosić zmagań na ziemię. Od razu zaczął odpowiadać prostym na prosty rywala, kopnięciem na kopnięcie. Różnicą po stronie Brazylijczyka było natomiast całkowite zaprzestanie mających wytrącić rywala z równowagi akcji – z pewnością był świadom, że na amerykańskiego zapaśnika owa taktyka nie podziała… skądinąd całkiem słusznie, mając na uwadze wynik poprzedniej bitwy. Nowością, jaką wprowadził w swojej grze zawodnik z Nowego Jorku, była obrona niskich kopnięć – tylko pierwszy low kick Andersona doszedł celu, drugi został zablokowany, a kolejny – w niefortunny sposób zakończył walkę. Mimo iż nie można tego krótkiego fragmentu stójkowych wymian jednoznacznie przyznać Weidmanowi i nie można nawet jednoznacznie stwierdzić, że pokaz kickboxingu w jego wykonaniu był lepszy niż ten, jaki zaprezentował kilka miesięcy wcześniej, to jednak nie sposób nie zauważyć nowych elementów, które wprowadził do swojej gry, zamieniając „Świat Silvy” w „Świat Weidmana”!

Poprawiony algorytm

Nie trudno dostrzec również, że team Serra-Longo tak w jednym, jak i w drugim przypadku znakomicie rozpracował słabe i mocne strony Andersona Silvy. O ile jednak w pierwszej walce Silva był w stanie miejscami zarówno w parterze, jak i w stójce, zniwelować atak Weidmana i przejść do kontrofensywy, to w już w pojedynku rewanżowym Amerykanin nie dał mu na to żadnej szansy. Świadczy to wyłącznie o tym, że Chris wraz ze swoim sztabem dokładnie przestudiował pierwszy pojedynek – i wyciągnął odpowiednie wnioski. O dużym nacisku, jaki położyli na obrony niskich kopnięć zawodnik wspomniał bezpośrednio po walce, ale przecież nie było to jedynym nowym arsenałem przygotowanym na „Pająka”. Popisowa akcja w klinczu czy w końcu ciasna kontrola w parterze były ewolucją pierwotnych założeń.

Bez odpowiedzi zdaje się natomiast pozostawać pytanie, czy Silva w walkach z Weidmanem to był ciągle “ten Silva” – czy może jego kariera była już w miejscu, w którym ścieżka prowadzić może wyłącznie w dół? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Z jednej strony Anderson ciągle był wyraźnie szybszy od swojego oponenta, z drugiej jednak – odporność jego szczęki wyraźnie zmalała. Nie zamierzam wyrokować, czy było tak, czy tak – wydaje mi się natomiast, iż twierdzenie, że kariera mistrza przekroczyła zenit dokładnie w momencie, w którym Chris Weidman rozwinął się na tyle, by pokonać wieloletniego dominatora kategorii średniej, jest nieco naiwne. Bardziej prawdopodobne jest według mnie, że początek „drogi w dół” w przypadku Silvy nastąpił mniej więcej w pierwszej walce z Chaelem Sonnenem – w której dał się trafić „Gangsterowi z Oregonu”.

Ktoś może powiedzieć, że przecież walkę z Sonnenem wygrał Silva, podobnie jak drugą, oraz pojedynki z Belfortem, Okamim i Bonnarem. Tak, to prawda. Mam jednak wrażenie, że gdyby w którejkolwiek z tych walk spotkał się z Chrisem Weidmanem z UFC 162, to wynik byłby dla niego tak samo niekorzystny, jak ten w faktycznych walkach z Amerykaninem. Innymi słowy: uważam, że zwycięstwa Silvy od momentu pierwszej walki z Sonnenem wynikały bardziej z postawy jego rywali niż z tego, iż był wówczas u szczytu formy. W pierwszym pojedynku z Chaelem dał się bowiem trafić, mimo że Amerykanin nie dysponuje zbyt dużym zasięgiem ramion. Dalszą część historii znamy. Runda otwierająca rewanżowe starcie z zawodnikiem Team Quest nie różniła się natomiast wiele od pierwszych rund z pojedynków z Weidmanem – w drugiej Sonnen wyraźnie się pogubił i stracił wolę walki. Bonnar był wówczas, i jest nadal, w innej lidze – więc walka żadnym miernikiem być nie może. Podobnie było z Okamim. Co prawda niesamowita wygrana z Belfortem zaburza nieco całą koncepcję, jednak i w tej walce poza finalnym kopnięciem nie widzieliśmy zbyt wiele.

Czy te twierdzenia są słuszne? Pewności nie mam i mieć jej nie mogę. Myślę jednak, że Anderson Silva, gdy stanął naprzeciw Chrisa Weidmana, był już daleki od „swojego najlepszego dnia”. W żadnym jednak wypadku nie umniejszam wygranej Chrisa. Zastosował świetną taktykę i zrealizował ją bezbłędnie. Widać zresztą, że ten zawodnik ciągle się rozwija i z walki na walkę jest wyraźnie lepszy. Mało tego, jest bardzo prawdopodobne, że gdyby na drodze Brazylijczyka nie stanął Weidman, a ktoś inny, to może jego niesamowita seria zwycięstw ciągle by trwała – a my nawet nie zauważylibyśmy owego spadku formy trzydzistoośmioletniego zawodnika z Sao Paulo.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

24 KOMENTARZE

  1. 'Mało tego, jest bardzo prawdopodobne, że gdyby na drodze Brazylijczyka nie stanął Weidman a ktoś inny, to może jego niesamowita seria zwycięstw ciągle by trwała – a my nawet nie zauważylibyśmy owego spadku formy trzydzistoośmioletniego zawodnika z Sao Paulo.'

    +1.

    bardzo dobry artykul. licze na powrot Andersona. nie wierze, ze zawojuje tytul, ale pare dobrych KO moze jeszcze zamontowac zarowno w sredniej jak i w LHW.

    fanboy JBJ’a, Caina, The All-American’a, Bensona oraz Manchesteru United.

  2. A nie jest troche tak,że pierwsza walka z Sonnenem wygladała tak słabo ze strony Silvy przez pęknięte/złamane żebro? Obóz Silvy wydał wtedy takie oświadczenie a nie widze by było to wzięte w tej (ciekawej nie powiem) analize pod uwagę.Bo walce bylo widać jak Pająk łapie sie za bok i faktycznie nie byl tak mobilny jak zawsze.

  3. Jak zwykle świetny artykuł Applause

    Moim zdaniem Silva stracił to "coś" (czyli pewność siebie) po tym nokaucie w pierwszej walce. W 2r. pierwszej walki było widać, że zaczyna swoją grę, ale Weidman – i za to gratulacje – nie dał się w to wciągnąc i szedł dalej za ciosem pomimo, że Silva był wiekszości ich unikał. I właśnie ta nieustępliwość i "wejście" ciosami w Brazylijczyka sprawiło, że taki był finał pierwszego starcia.

    A w drugim pojedynku to był już całkiem inny Pająk, bez luzu i pewności siebie. 

  4. Tak, kontuzja żeber mogła mieć istotny wpływ na obronę obaleń, nawet na pracę w parterze – ale wyłapanie strzała w pierwszej rundzie raczej miało z tym mało wspólnego;)

  5. "co umożliwiło mu natychmiastowy powrót do klinczu pod. "

    Brakuje chyba "siatką"

    "jednak następny prawy, bity z nienaturalnej pozycji, doszedł celu pozbawiając aktualnego jeszcze mistrza przytomności."

    Silva padł po lewym sierpie http://i1.wp.com/www.totalsportsblog.com/wp-content/uploads/2013/07/Chris-Weidman-Knocks-Out-Anderson-Silva.gif

    Edit:

    Co do postawy zawodników w walce z Silvą to z tego co pamiętam to Bonar móił, że gdy zadzwonił do niego Joa albo Dana to on był na rybach ale na ich prośbę wziął walkę. No i przecież wykryto u niego jakiś wspomagacz wtedy więc było wiadomo, że szybko coś wstrzyknął w dupkę żeby mieć paliwo na więcej niż 2 minuty.

  6. Jest ta granica gdzie mistrz-dominator traci to „coś” na tle dobrego lecz nie wybitnego rywala i dopóki odnosi zwycięstwa, odruchowo już odrwaca od tego uwagę. Silva vs Sonnen już było coś na rzeczy. Nie lubię takich porównań ale Fedor po zwycięskim boju z Rogersem także wyglądał bardzo słabo na tle przeciętnego gościa, to już była przesłanka, że nadszedł jego koniec. Sorry za double-post, usuńcie poprzedni, problemy z netem ..

  7. Może ostatnia walka Jones'a z Alexem to już też był znak, że Bąs się kończy crazy

  8. Gdzie ty kolego z Bonsem wyjeżdzasz, dali z Gussem jedną z najlepszych walk roku, 3 rundy dla Jonesa… jaki znowu koniec?

  9. Jak zwykle dobry artykul.Moze to co dodam bardziej by pasowalo do "sekcji zwlok"ale dla ciekawosci;We wczorajszym wywiadzie z Chrisem na MMA Hour,wedlug jego analizy pojedynku Silva mogl uszkodzic swoja noge przy wczesniejszym kopnieciu,ktore Weidman zablokowal ijak stwierdzil bylo bardzo mocne i weszlo mu [Chrisowi]prosto na kolano,kosc mogla wtedy juz peknoc,a przy nastepnym kopnieciu,ktore wedlug niego bylo slabsze,sie calkowicie zlamac.

  10. do postu DD40 dodam, ze nie on sam nie wie czy potrzebna bedzie operacja i bodajze na dniach ma obejrzec to lekarz wiec mozliwa przerwa. mowil tez, ze nie chce wakacji sobie psuc walka z Belfortem, chyba, ze odbedzie sie ona w lipcu w NY. 🙂

  11. i tak z niedoceniania Chrisa po pierwszej walce dochodzą coponiektórzy do wniosku ze to Anderson był słabszy …
    nie chce krakać ale teraz tylko czekać jak niektórzy będą domniemać (tak jak w przypadku Fedora) że tak na prawdę Silva nigdy nie był dobry a miał dobieranych przeciwników bo np Sonnen który go dominował w parterze jest dawno poza top 5 …
    sorka ale nie lubie takiego umniejszania mistrzą którzy przez lata dawali super starcia i powody do koleinych sekcji zwłok ich przeciwników …
    już na prawdę bym wolał wersje że to Weidman jest taki dobry mimo że jakoś gościa nie trawie …

  12. Ciekawa teza Weidmana.
    Ponieważ drugie kopnięcie,które było zblokowane,Silva rzucił prawą nogą.
    Trzecie – to po którym,strzeliła kość – lewą nogą.
    Pierwsze,którego Weidman nie zablokował,a zapewne przypomniało mu o blokowaniu lowkicków,wygląda jak by weszło idelanie na udo.
    1.

    2.

    3.

    Ale możliwe,że pierwsze już źle trafiło.

  13. Dobry art, ale ciezko wrozyc z tak wielu czynnikow… Myslicie, ze Anderson jeszcze wroci do UFC?

  14. Stwierdzeniem że bardzo dobry tekst Panie Bijan pewnie się powtarzam, ale rozpoczęcie swojego wpisu bez tego byłoby nieuczciwe.
    Mnie natomiast zastanawia coś jeszcze. Od pierwszych artykułów, które sugerowały walkę Andersona z Chrisem, Pająk był do niej negatywnie nastawionej. Argumentował to, że rywal mało znany, nie zasłużył itd.
    Może moja pamięć jest zawodna, ale wcześniej nie przypominam się by Silva wcześniej aż tak marudził przy rywalu.
    Nie można oczywiście przesądzać, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu na przeciw Niego stanął rywal tak komplentny. Rewelacyjny zapasior z tak dobrą stójką nie często się trafia, a takie zestawienie umiejętności, to najlpeszy zestaw do pokonania mistrza.
    W mojej ocenie Silva był tego świadomy, ponadto wiedział że ta walka za wiele mu nie da, natomiast stracić może znacznie więcej.
    Ten pesymistyczny scenariusz ziścił się w 100%, a rewanż którego poczatkowo Pająk też nie chciał, to tylko potwierdził.
    Reasumując w kategorii 84 kg pojawił się zawodnik, który jest lepszym fighterem od Andersona. Pewna epoka się skończyła i trzeba się z tym pogodzić.

  15. Ja nie chcę żeby Spider wracał. Komu sprawi przyjemność oglądanie jego walk z drugą piątką, Munozem, Bispingiem, czy o zgrozo Carmontem?  Nie ma sensu rozmieniać się na drobne. Swoje osiągnął, więcej już nie zdobędzie. Nic nie musi nikomu udowadniać. Szczególnie, że swoje lata ma i nie wierzę, że wróci taki sam. Sytuacja jak z Fiodorem. Albo #1, albo dosyć.

  16. Super artykuł 🙂

    Również sądzę, że z pająkiem już było coś nie tak przy pierwszym starciu z Sonnenem. Jak i byłem przekonany że Chris wygra pierwszą walkę z Andersonem po efektownej walce z Munoz’em.

  17. Co do przyczyn takiego a nie innego przebiegu walki z Chaelem, to Jack Slack na bloodyelbow pisał, że dużą różnicę robił też fakt, że Sonnen podobnie jak Silva walczy z pozycji odwrotnej – przez to dzielił go od Pająka mniejszy dystans i w przeciwieństwie do np. Marquardta, Chael miał ułatwione zadanie wchodząc w nogi. 

    dochodzą coponiektórzy do wniosku ze to Anderson był słabszy …

    Bo to słuszny wniosek. Anderson był słabszy i dlatego dwa razy z rzędu Chris Weidman go pokonał. A głosów o tym, że nigdy nie był dobry to jeszcze nie słyszałem, w przeciwieństwie do gadek o tym, że ot tak oddał pas Weidmanowi i celowo dał się znokautować.
    „Mimo wszystko wychodzą i walczą, bo tego wymaga etos wojownika” – Juras

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.