matt-brown-jeff-sherwood

(Fot. Jeff Sherwood/Sherdog.com)

Dla Matta Browna (MMA 19 – 13) sobotnia porażka z Johnym Hendricksem (MMA 17 – 3) była drugą przegraną z rzędu. Niefortunną serię zapoczątkowało starcie Robbiem Lawler (MMA 25 – 10, 1 NC). Dla „Nieśmiertelnego” przegrana z obecnym mistrzem wagi półśredniej oznaczała zakończenie serii siedmiu zwycięstw z rzędu, a jednogłośna decyzja sędziów przyznająca zwycięstwo Hendricksowi odłożenie w czasie jego mistrzowskich aspiracji. Bo jak sam stwierdził w trakcie audycji The Great MMA Debate, nadejdzie w końcu czas jego panowania w dywizji półśredniej:

Przegrałem, ale nie zostałem pokonany. Jestem zawiedziony swoją postawą. W głębi serca wiem, że jestem w stanie zostać mistrzem. Walczyłem z dwoma ostatnimi mistrzami i wiem, na czym stoję. Jestem na tyle uczciwy, że wierzę w to co mówię. Inaczej siedziałbym teraz i opowiadał, że „nie chcę być mistrzem, będę teraz walczył dla samej frajdy i dlatego, że to kocham a w trakcie najbliższej walki ruszę cała naprzód by zdobyć nagrodę za występ wieczoru i pójść do domu”. Mógłbym spokojnie tak robić aż do 40. Ale wiem, że mogę być mistrzem.

A zatem dla Browna porażka z byłym i obecnym posiadaczem pasa wagi półśredniej to dowód, że należy do ścisłej czołówki dywizji. Niemniej, pokazał już kiedyś, że niepowodzenie nie powstrzyma go przed odniesieniem sukcesu. Na razie musi przeanalizować swoje błędy, jakich dopuścił się w walce z „Bigg Riggiem”.

1 KOMENTARZ

  1. Myślę, że z takimi jak Hendricks czy Lawler mógłby sobie poradzić, ale to jak zawsze zależy od wielu czynników.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.