Walka wieczoru:
84 kg: Adrian Błeszyński pok. Vitaliya Lukoyko przez TKO (uderzenia w parterze), runda 1.
Pozostałe walki:
OPEN: Dariusz Zimoląg pok. Janusza Dylewskiego przez duszenie zza pleców, runda 1.
61 kg: Dawid Żywica pok. Sławomira Szczepańskiego przez duszenie trójkątne nogami, runda 1.
77 kg: Robert Maciejowski pok. Marcina Bartosika przez KO, runda 1.
84 kg: Artur Skrzypiec pok. Wojciecha Płachciaka przez TKO, runda 2.
Walki amatorskie:
66 kg: Mariusz Magda zremisował z Łukaszem Hlubkiem
84 kg: Maciej Roszkowski pok. Marcela Kwietnia przez duszenie zza pleców, runda 1.
53 kg: Eliza Kuczyńska pok. Joannę Stysło jednogłośną decyzją sędziów,
84 kg: Przemysław Rolirad pok. Jakuba Pokorskiego jednogłośną decyzją sędziów *
57 kg: Katarzyna Borkowska pok. Anetę Staniuk jednogłośną decyzją sędziów,
* – walka na zasadach K-1
UUU widze Janusz w formie. 😆
Oszukali Janusza?
Widzę, że jako jedyny cohonesowianin byłem na gali więc może zdam relację co by tu tak pusto nie było. W porównaniu do gali pierwszej było zauważalnie mniej ludzi jednak frekwencja myślę, że w dalszym ciągu była zadowalająca. Doping kręcili głównie najebani Janusze, którym najwidoczniej pomyliły się sportowe wydarzenia: „Zagłębie gol…” było ich pieśnią przewodnią. Oprócz tego znudzeni kibice podczas karty wstępnej, która ssała najdelikatniej mówiąc (walki amatorskie – więc jest jakieś usprawiedliwienie) mogli obserwować dodatkowy pojedynek odbywający się na trybunach, który stoczyli 2 wyżej wymienieni wodzireje.
Obraz gali, a przez to cały jej odbiór diametralnie zmienił się wraz z kartą główną, na której toczyły się już walki zawodowców i nie brakowało w nich niczego. Były poddania, były nokauty, był Janusz. Czego chcieć więcej? Latającej balachy? Też była. Również kwestia dopingu uległa znaczącej poprawie. Wszystko to jest jednak nieistotne, gdyż w Sosnowcu nastąpiła wiekopomna dla branży chwila, a mianowicie symboliczne zbicie piątki redaktorów rocks i news (tak, był sam redaktor Mroziński roztaczający splendor i glorię na wszystkich zgromadzonych).
Co do walki wieczoru: Adrian Błeszyński wyrasta na lokalnego bohatera i czołową twarz organizacji. Doping i emocje związane z jego wyjściem do klatki były naprawdę duże (sam darłem japę jak zły) i Adrian nie zawiódł oczekiwań publiczności. Choć trzeba przyznać, że rywal nie powalał poziomem sportowym– białoruski medalista w zapasach (też można usprawiedliwić bo zastępstwo) jak to odczytywał autor tematu. Tu również należy się duży props, gdyż @Krzysztof Skrzypek nadał całej gali wyraźnie profesjonalny wydźwięk co nawet zauważył mój kumpel janusz.
Reasumując, gala po raz kolejny spełniła moje oczekiwania i wychodziłem z niej zadowolony. Życzę wszystkiego najlepszego organizatorom i oby NOHY i FOHY odbywały się jak najczęściej.
PS Ogarnijcie w końcu stołki dla zawodników.