W ostatnim czasie Dana White, szef UFC, ma pełne ręce roboty. Organizacja UFC boryka się nie tylko z utrudnieniami w działaniu związanymi z koronawirusem, ale również z zawodnikami żądającymi podwyżek.

Najpierw pojawiła się sprawa mistrza wagi półciężkiej, Jona Jonesa. Dana White, szef UFC, zarzucił Jonesowi, że ten ma wygórowane żądania finansowe. Jones natomiast stwierdził, że na jednej walce bokserskiej zarobiłby więcej niż na trzech kolejnych bojach w UFC. Ostatecznie mistrz wagi półciężkiej ogłosił, że wakuje swój pas i chce, aby organizacja zwolniła go z kontraktu.

Potem do publicznej walki o pieniądze przyłączył się Jorge Masvidal, posiadacz specjalnego pasa BMF (baddest motherfucker) organizacji UFC.

Szef UFC nie krył swojego rozgoryczenia zachowaniem zawodników, którzy mają podpisana kontrakty na konkretne sumy, a żądają renegocjacji umów i mówił o tym podczas jednej z konferencji prasowych po gali UFC.

Działamy w dziwnych czasach. Teraz Masvidal mówi o tym, że chce więcej pieniędzy. Cały pier**lony świat zaczyna wariować. To czysta szaleństwo. Każdy chce więcej pieniędzy. Pamiętajcie też, że zawodnicy nie muszą walczyć. Jeśli ktoś nie chce tego robić, nie musi. Wliczam w to zarówno Masvidala jak i Jona Jonesa. Ci ludzie są niezależnymi wykonawcami.

Podczas innej konferencji szef UFC przedstawił też swoje postrzeganie samej pracy fightera.

Zawsze powtarzam chłopakom, że to nie jest praca. To nie jest praca, to jest szansa. Masz bardzo krótki czas, żeby walczyć. Podobnie wygląda to w innych zawodowych sportach.

Zobacz również: Jestem ustawiony do końca życia, nie muszę walczyć jeśli mi nie zapłacą – Jorge Masvidal

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.