Mateusz Gamrot po debiucie w UFC, do którego doszło na „Fight Island” w Abu Zabi, wrócił już do Polski. Były podwójny mistrz organizacji KSW miał więc okazję zobaczyć jak działa od środka największa marka MMA na świecie i w najnowszym programie „Oktagon Live” opowiedział o swoich wrażeniach i różnicach pomiędzy KSW i UFC.

Na pierwszym rzut oka dużo więcej ludzi jest tam zaangażowanych do pracy i dużo więcej ludzi jest tam odpowiedzialnych za jedną osoby, jednego zawodnika. Przez to też komunikacja jest dużo prostsza. Prowadzeni jesteśmy niejako za rękę i każdy komunikat był realizowany od razu.

Mateusz powiedział również, że doświadczenie z KSW przydało mu się w swobodniejszym funkcjonowaniu za kulisami UFC.

Całe życie walczyłem w organizacji KSW, która też jest na bardzo wysokim poziomie. Byłem więc dużo bardziej doświadczony i obeznany z wszystkimi rzeczami związanymi z logistyką, czyli np. podpisywaniem plakatów, biurem, całą papierologią, czy nagrywaniem filmików wideo.

„Gamer” zwrócił też uwagę na aspekty związane z samym pobytem na miejscu i podróżą.

Nie ma jakichś duży różnic, poza tym, że KSW jest największą organizacją w Europie, a UFC na świecie i jest to odczuwalne choćby przez ludzi tam pracujących, czy zawodników, czy ogrom tego wszystkiego. Hotel był tak wypasiony, że jakbym sam miał pojechać tam na wakacje, to pewnie pół wypłaty bym tam zostawił. Wszystko było na najwyższym poziomie, od przyjazdu na lotnisko. Było nas czterech, a przyjechały po nas dwie limuzyny, żeby było nam komfortowo. Pierwszy raz w życiu leciałem też w pierwszej klasie w samolocie.

Mateusz Gamrot zadebiutował w UFC w miniony weekend. Polak przegrał na punkty walkę z Guramem Kutateladze. Starcie było jednak wyrównane, a obaj zawodnicy otrzymali bonus w wysokości 50 tysięcy dolarów za walkę wieczoru.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.