Fight Network, któremu udało się dopaść Kanadyjczyka (co jak wiadomo, nie jest znowu takie łatwe), ma kilka nowych wypowiedzi na temat tego całego cyrku. Starnes twierdzi, że, w zasadzie, nie protestował tylko nabawił się kontuzji na pierwszym swoim kopnięciu i doszedł do wniosku, że za mało mu płacą aby dał się znokautować.
Mówiąc krótko – poddał się, znowu. Tak samo jak wtedy kiedy Kendall Grove (podobno) złamał mu żebro w trzecim sezonie TUFa i tak samo jak wtedy, kiedy okazało się, że Yushin Okami jest okropnie silny, wręcz za silny dla kanadyjskiego truchła. Tym razem złamał sobie stopę, i jak stwierdza “nie będzie ryzykował walki z kimś kto ma 80-90% walk zakończonych nokautem za 10 tysięcy”. Po pierwsze, Quarry, przed sobotą, nokautem skończył 66% swoich walk, po drugie, ta stopa Starnesa nie była chyba aż tak rozwalona skoro mógł spokojnie przebiec 5 kilometrów do tyłu. Nie wiem czy tak bardzo boli przyznanie się do tego, że nie ma się “jaj” do walki ale Starnesowi tych wyraźnie brakuje. Rich Franklin i Brandon Vera nie tak dawno łamali sobie w walkach ręce, ale nie wrzucali w tym samym momencie wstecznego. Heath Herring i Frank Shamrock walczyli z kontuzjowanymi więzadłami krzyżowymi i nie narzekali. Starnes natomiast płaczę, że dostaje za mało kasy, jakby nie zdawał sobie sprawy, że zanim za ryzyko bycia znokautowanym będą mu płacić 100 tysięcy to musi zachować przytomność w walkach za 10, najlepiej w inny sposób niż zaprezentował w sobotę.
Starnes również zaznacza, że nie zwolnili go z UFC tylko sam rozwiązał “niesamowicie restrykcyjny” kontrakt. To prawda, że kontrakty UFC nie są z tych luźniejszych a zwłaszcza TUFowe oferują śmieszne wręcz pieniądze, ale skoro jest już z niego tak długo niezadowolony to po co w ogóle ten kontrakt zawierał? Kanadyjczyk mówi, że planuje kontynuować swoją karierę w innej organizacji ale osobiście mam nadzieje, że już nikt nigdy nie zaoferuje mu walki za więcej niż te 10 tysięcy dolarów.
Source: Fight Network