Tydzień temu poznaliśmy pierwszą ósemkę siódemkę uczestników ósmej edycji TUFa. Kolejna ósemka dziewiątka zaklepała sobie miejsce w domu a jeśli kończąca odcinek zapowiedź tego co będzie się działo w tym sezonie nas nie zwodzi takich przetasowań będzie jeszcze trochę. Poniżej reszta ósmej ekipy TUF.

John Polakowski (2-1, The Pit, waga lekka)

Przychodząc do TUFa jako członek tego samego obozu co Liddell zawiesza Polakowskiemu poprzeczkę dość wysoko. Wyżej niż, wydaje mi się, może sięgnąć. Pomimo, że ma na koncie trzy zawodowe walki walczył do tej pory tylko z jednym przeciwnikiem – Olafem Alfonso. W 2004 roku po bardzo emocjonującym pojedynku przegrał przez decyzję, ale w następnych latach udało mu się zrewanżować i wygrał tą „trylogię”. Mimo to jeśli ktoś przegrał z Olafem (a potem nie mógł wygrać inaczej niż przez kontuzję i decyzję) ma to swoja wymowę. Nogueira nie będzie pocieszony ale po następnej swojej walce Polakowski nie będzie chciał wyściskać wszystkich dookoła.

Shane Primm (1-0, Team Gracie Tampa, waga półciężka)

Primm w swojej kwalifikacyjnej walce przeciwko Sean’owi O’Connellowi wypadł nieźle demonstrując dobry tajski klincz i umiejętności BJJ, których można by się spodziewać od członka jednego z obozów Gracie’ich. Jednak ciężko stwierdzić na co dokładnie go stać bo poza walką z równie niedoświadczonym O’Connellem stoczył w karierze tylko 14-sekundowy pojedynek z innym uczestnikiem tej edycji TUFa, Tomem Lawlorem, który wygrał przez dyskwalifikacje. Jakaś szansa, że Primm będzie drugim Amirem zawsze jest ale stawiałbym raczej na to, że brak doświadczenia zgubi go przy silniejszym przeciwniku.

Efrain Escudero (10-0, Southwest Martial Arts, waga lekka)

W przeciwieństwie do wielu innych fighterów Escudero nie miał łatwej drogi do domu TUFa pokonując Ido Pariente. Nie żeby Pariente był jakąś mega rewelacją ale nie wierze, żeby, oceniając tylko umiejętności, nie łapał się do pierwszej ósemki. Na jego nieszczęście Escudero w takim zestawieniu jest pierwszy bądź drugi. Jego stójka pozostaje niewiadomą ale na ziemi Escudero nie powinen z nikim przegrać w tym sezonie. Z 10 zawodowych walk aż 9 kończył poddaniami i, co rzadkie na tym poziomie, kilka jego ofiar po porażce z Escudero zapracowało na solidne bilanse. Nie wiem czy jego przeciwnikom w TUFie uda się to samo ale tak czy inaczej Escudero zmierza do finału.

Tom Lawlor (4-1, American Top Team Orlando, waga półciężka)

Więcej kłopotów niż jego przeciwnik Ryan Lopez sprawiła Tomowi Lawlorowi jego przekombinowana fryzura na srebrny ekran. Lawlor to kolejny zawodnik, który swoje nadzieje na sukces wiąże z walką w parterze. Zebrał już całkiem sporo jak na tą grupę doświadczenia w zawodowym MMA ale zwycięstwa odnosił nad zupełnie nieznanymi zawodnikami. Niewiadomo również jak sobie radzi w dłuższej walce bo nigdy nie spędził w klatce więcej 3 minuty i 59 sekund. Nie jest to na pewno materiał na finalistę ale jeśli trafi dobry match-up Lawlor może być w stanie wygrać jedną walkę.

George Roop (8-3, Ultima MMA, waga lekka)

Wygrywając “starcie tyczek” z nieznacznie wyższym od siebie Rolando Delgado (191 cm) George Roop zapewnił sobie miejsce w domu TUFa. Walkę puszczono w skrócie ale nie byłem pod wrażeniem, Roop wygrał konfrontację w stójce a w parterze, mimo, że był gorszy, nie spędził za dużo czasu. Po jego stójce jednak wyraźnie widać (i w jego walkach na youtube również) jak bardzo polega na przewadze wzrostu i zasięgu, której nie mógł tutaj w pełni wykorzystać. Jak pokazał Cory Hill (swoją drogą, jeszcze wyższy) wzrost to jedno ale samymi centymetrami UFC się nie zawojuje.

Ryan Bader (7-0, Arizona Combat Sports, waga półciężka)

Podobnie jak Escudero jeden z największych faworytów wagi półciężkiej dostał naprawdę silnego przeciwnika w osobie członka AKA Kyle’a Kingsbury’ego. Kingsbury nawet raz posłał Badera na deski ale doświadczenie zapaśnicze z NCAA i umiejętności jiu-jitsu Arizończyka dały mu zwycięstwo. To czego „Darth Bader” nie pokazał to siła rąk, która też jest pokaźna. Teraz kiedy i Antwain Britt i Kingsbury wypadli z zawodów Bader nie powinien mieć problemów z dostaniem się do finału. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że lepiej broni balachy niż jego najlepszy kumpel C.B. Dollaway.

Shane Nelson (9-3, BJ Penn’s MMA, waga lekka)

W typowy sposób dla fighterów wywodzących się z obozu Penna Nelson jest typowym Hawajskim „brawlerem” z twardą szczęką. Zanotował w karierze co prawda sześć decyzji, ale z wyspiarzami równie trudnymi do znokautowania. Na Charlesa Taylora, pozbawionego polinezyjskiej czaszki, to wystarczyło. Bycie stereotypowym hawajskim fighterem ma swoje wady i zalety ale jest powód dla którego wyspy w UFC reprezentują tylko Penn i Kendall Grove. Obydwaj przełamali ten stereotyp (właściwie nigdy go nie spełniali) i jeśli Nelson chce do nich dołączyć będzie musiał pokazać więcej niż brawling.

Karen Grigoryan (5-0, Team Link, waga półciężka)

Czym byłby sezon TUFa bez szalonego Ormianina? Choć Karen wypełnia kryterium narodowościowe wydaje się jednak bardziej ułożonym człowiekiem niż Manny Gamburyan albo Roman „I’m not a poosy” Mitichyan. Dostał się też psim swędem, ale nikomu nie życzyłbym żeby Dana White mówił mu w twarz, że wszyscy twierdzą, że jego przeciwnik wygrał walkę. Niestety walka była w wersji skróconej zmuszając nas do uwierzenia na słowo prezydentowi UFC (a z tym wiadomo jak jest). Z tego co było widać Grigoryan rzeczywiście nie radził sobie najlepiej i wątpię, żeby dał radę wygrywać dalej.

Eliot Marshall (5-1, Eastern Brazilian Jiu-jitsu, waga półciężka)

Marshall skorzystał z kontuzji Britta i po przegranej walce z Grigoryanem dostał się do TUFa tylnymi drzwiami. Napisałem, że Grigoryan nie wypadł dobrze, tak było. Problem w tym, że nawet w tych migawkach Marshall bynajmniej nie wyglądał przekonywująco. Ma na swoim koncie również przegraną z niegdysiejszym TUFerem Robem MacDonaldem co nie rokuje najlepiej na jego pobyt w TUFie.

Tak więc to cała szesnastka siedemnastka uczestników TUFa choć zapewne ktoś jeszcze do nich dołączy. Teraz pora na niszczenie domu (bo już wszyscy widzieli, że płacenie za szkody nie wszystkich powstrzymało), pokazy machismo i kilka walk pomiędzy. Moje typy na finalistów obu dywizji to Junie Allen Browning i Efrain Escudero w wadze lekkiej oraz Krzysztof Soszyński i Ryan Bader w wadze półciężkiej. Już za tydzień wybór drużyn, to dobrze, bo jak można było zauważyć dzisiaj Frank Mir już nie może się doczekać trenowania.

Tomasz Marciniak
Jedyny człowiek na świecie, który wkręcił się w MMA walką Arlovski vs. Eilers. Poliglota. Entuzjasta i propagator indonezyjskiego przemysłu tekstylnego. Warszawiak od kilku pokoleń i dumny z tego faktu. Nie zawsze pisze o sobie w trzeciej osobie ale kiedy to robi jest to w polu biografia na MMARocks.pl

1 KOMENTARZ

  1. Powiem tak – cała ta załoga wygląda mi z zajawek tylko na zgraję chłopaczków popijających i lubiących się bawić!!! Ok może się mylę CHCIAŁBYM aby tak było 🙂 Obejrzałem dziś 2 odcinek tej serii i widzę że panowie bardzo łatwo oddają plecy w walce i jak na razie w poprzedniej edycji jak dla mnie byli lepsi fighterzy! No ale to początek i popatrzę dalej na to przedstawienie ale tylko dla Minotauro !!!

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.