Stevie Ray od czasu przejścia z Cage Warriors do UFC, radzi sobie znakomicie w tej drugiej organizacji. Jak do tej pory wygrał trzy walki, a z Leonardem Mafrą zdobył bonus za występ wieczoru. W pierwszej walce bezproblemowo rozprawił się z Marcinem Bandlem, a w ostatniej na punkty zwyciężył ze znanym z występów na PLMMA Mickaelem Leboutem. Szkot w wywiadzie dla MMAJunkie stwierdził jednak, że wszyscy jego dotychczasowi rywale, których podsuwało mu UFC, byli bardzo łatwi i dzięki temu były to też najłatwiejsze walki w jego karierze:
Moje pierwsze trzy walki w UFC, co jest dziwne, były tez najłatwiejszymi pojedynkami w mojej karierze. Nie staram się być zarozumiały, ale tak było. Zawsze trenujesz na najcięższe wyzwanie, ale dwa nokauty oraz dominacja w debiucie, mówią za siebie. (Z Bandlem) wziąłem tę walkę na dwa tygodnie przed jej realizacją i zdominowałem gościa w jego własnej płaszczyźnie. W Glasgow znokautowałem stójkowicza w pierwszej rundzie, przez co dostałem bonus, co jest nawet lepsze od tego, gdy wygrindowałem grindera i doszedłem z nim do decyzji. Lepiej się to wszystko nie mogło ułożyć.
Ray 8 lipca miał walczyć z Jakiem Matthewsem na finałowej gali TUF 23, ale ostatecznie tym razem to on musiał zrezygnować z boju z powodu urazu i na jego miejsce wskoczył Kevin Lee. Jak wspomina Ray, było to dla niego bardzo rozczarowujące przeżycie, bo bardzo chciał zawalczyć w USA:
Jestem dobrze znany w Europie ponieważ trzy moje walki miały miejsce na Starym Kontynencie. Jednak nadal nie jestem popularny w USA i Kanadzie. Jestem pewny, że zmieni się to w ciągu najbliższych kilku lat. Jestem też zawiedziony (że walka z Matthewsem się nie odbędzie). To była dla mnie spora szansa by być na International Fight Week. Mam nadzieję, że zostanę wkrótce z kimś zestawiony, najlepiej z dużym nazwiskiem lub kimś, na kim bym mógł wypromować swoje nazwisko. Mam też nadzieję, że walka taka odbyłaby się w Kanadzie lub USA.
Steve to naprawde fajny zawodnik i przy okazji mega sympatyczny gość.
Z Bandlem faktycznie ciężko nie miał :p