Sage Northcutt znów wygrywa. Udanie powrócił do oktagonu UFC, w którym po rocznej przerwie od startów, wypunktował Michela Quiñonesa. Sędziowie wskazali go punktacją 3x 30-27.
Walka toczyła się w stójce. Michel od samego początku próbował pracować nad wykroczną nogą Sage’a, by spowolnić jego ruchy i gibkość. Sage jednak łatwo bronił nieporadne próby low kicków i sam zaczął je stosować z o wiele lepszym skutkiem. Cały pojedynek był pod dyktando Sage’a, który ani na moment nie oddał inicjatywy Quiñonesowi. To Northcutt celniej boksował i mocniej kopał. Dodatkowo każdą rundę zaznaczał obaleniem, by dać tym do zrozumienia, że totalnie panuje nad tym, co dzieje się w klatce.
Pomimo dominacji z jednej ze stron, bój był bez większych akcji i emocji. Sporo ciosów było blokowanych, a żadne znaczące uderzenia, które dochodziły twarzy zarówno jednego jak i drugiego, nie wyrządzały zbytnich szkód. Walka ta dała nam jednak obraz nowego, lepszego niż kiedykolwiek Sage’a, który teraz jest pod skrzydłami Urijaha Fabera.
Sage w końcu jest pełnoletni zobaczymy, niech walczy z ogórkami, póki co wydawał sie szybki chociaż liczyłem na skonczenie