(fot. Dave Mandel/Sherdog.com)
Nie milkną echa wojny słownej między Rondą Rousey a Floydem Mayweatherem. Jakiś czas temu mistrzyni UFC po zdobyciu nagrody 'ESPY’ stwierdziła – „Ciekawe co teraz powie Floyd kiedy został pobity przez kobietę”, na co ten odpowiedział krótko:
Cały czas czekam na zawodnika MMA lub innego boksera który w pół godziny będzie w stanie zarobić 300 milionów dolarów. Jeśli Ronda będzie w stanie to zrobić to wtedy będziemy mogli porozmawiać
Ponownie o Floyda zapytano Rondę podczas „AMA” na Reddicie. Pytanie brzmiało: „Czy myślisz, że naprawdę pokonałabyś Floyda Mayweathera w walce bez zasad?”, a Ronda odpowiedziała:
Floyd jest jednym z najlepszych bokserów wszechczasów. Zdecydowanie pokonałby mnie bokserskim pojedynku (…) Jednak w walce bez zasad, wierzę, że mogę pokonać każdego na tej planecie.
Ronda znana jest z tego, że często wypowiada się o potencjalnych pojedynkach z mężczyznami. W 2013 roku mówiła, że mogłaby pokonać Caina Velasqueza gdyby sprzyjały jej okoliczności i że nie jest to fizycznie niemożliwe, a w marcu tego roku stwierdziła, że mogłaby pokonać 100 % męskiej dywizji koguciej… ponownie gdyby miała sprzyjające okoliczności.
Czemu Danka jeszcze nie przklepal takiej walki z Cainem, przecież PPV to chyba wszystkie rekordy pobiło. A na poważnie to Ronde ponosi chyba bardziej niż rudego, mocarza się nazarzla czy co?
Co za pieprzenie… W sprzyjających okolicznościach, to ja bym pokonał Werduma i Caina w handicapie (np. gdyby lecieli na mnie z demolką, potknęli się o własne nogi, zderzyli głowami i nieprzytomni padli na glebę).Dlatego nie trawię Rondy. Za to że dużo gada a mało myśli. Jak zawalczyłaby tak nonszalancko w stójce z Cyborgową, jak w swojej ostatniej walce, brawlując na żywioł – to dziewictwo rekordu straciłaby szybciej niż podczas swojego pierwszego bzykania. A ona chce facetów ogarniających MMA lać…