zwdw

Na tegorocznych mistrzostwach Polski w tajskim boksie, miała miejsce rzecz bardzo dziwna. Po zwycięskim pojedynku Mateusza Janika z Patrykiem Borowskim-Besztą i rozdaniu medali, nagle okazało się, że decyzja została odwrócona i to Patryk Borowski-Beszta został mistrzem Polski, a nie Mateusz, który pierwotnie został wskazany jako nowy mistrz. Dlaczego tak się stało?

Otóż złożony został protest przez sztab zawodnika z Białegostoku, podważający decyzję sędziowską. Protest ten został rozpatrzony pozytywnie przez Polski Związek Muay Thai. Kontrowersje budzi natomiast fakt, że jedyną podstawą do protestu było to, że walka była wyrównana. W jakim normalnym sporcie decyzję sędziowską po walce zmienia się w drugą stronę ponieważ rywalizacja stała na równym poziomie? Decyzję bowiem zmieniono tylko i wyłącznie na podstawie protestu, w którym niezadowolona strona uznała, że to ich zawodnik wygrał! Sędziowie więc usiedli, przeanalizowali zapis wideo, a następnie przychylili się do wniosku. Poniżej postaram się napisać pełną liczbę patologii, które wystąpiły w tym przypadku:

Patologia 1: Decyzja została zmieniona po wyrównanej walce – Bardzo dawno nie słyszałem o proteście, który zostałby pozytywnie rozpatrzony na podstawie pretensji o wyrównaną walkę. Jeśli walka jest wyrównana, można oczywiście złożyć protest, lecz powinien być on z automatu odrzucony! Decyzje sędziowskie/decyzje na punkty powinny być zawsze niepodważalne. Od tego są tam ci panowie, którzy oceniają i za to się im płaci – by rozstrzygali w czasie rzeczywistym wynik walki, a nie po analizie filmu. Po drugie protest ma prawo bytu jeśli nastąpiła pomyłka proceduralna lub w wyniku faulu, którego sędzia ringowy nie widział, a który zmienił bieg wydarzeń. Jeśli naprawdę jedynym powodem do przyjęcia protestu było niezadowolenie drużyny z Białystoku z wyniku walki – to znaczy to jedno: że sędziowie są niekompetentni i zupełnie zbędni na zawodach rangi Mistrzostw Polski. Jednak pomijając już równy bój; nawet jeśli Patryk faktycznie niezasłużenie przegrał i był minimalnie lepszy, to decyzja już zapadła. Liczenie ciosów czy oglądanie na nowo pięciu szczegółów, które wizualnie dały jednemu z zawodników przewagę „na taśmie”, mija się kompletnie z celem. W ten sposób da się podważyć dosłownie wszystko.

Patologia 2. Decyzja została zmieniona po obejrzeniu zapisu wideo – Pragnę przypomnieć, że inaczej wygląda walka oglądana na filmie, a inaczej spod ringu. W przypadku tak wyrównanej walki jak ta Mateusza z Patrykiem, normalnym będzie, że może nastąpić dysonans poznawczy i ta sama decyzja nadana na Mateusza, pójdzie – po obejrzeniu filmu – na Patryka. Rodzi to kolejną patologię. Sędziowie przyjmując protest zasugerowali się, że zrobili źle i podświadomie punktowali tym razem na korzyść Patryka, oceniając walkę w stresie oraz pod presją „źle zrobionej roboty”. Przecież to logiczne, że na filmie zobaczymy więcej niż na żywo, bez pracy kamery, gdzie siatka, słupki, a nawet plecy zawodnika czasem zasłonią widok. Materiał wideo można zastopować, cofnąć, a co za tym idzie, przeliczyć ciosy i porównać jaka technika zrobiła więcej szkody: czy zawodnik „A” uderzając w gardę czy zawodnik „B” od czasu do czasu celniej punktując. Analiza wideo w przypadku równych walk jest najgłupszą rzeczą jaką można spotkać w sportach walki – a zmiana wyniku po takiej analizie? Nie będę tego nawet komentował.

Patologia 3. Decyzja zapadła kilka godzin po walce – Pomijając ekspresowe tempo przyjęcia, rozpatrzenia oraz realizacji protestu, trzeba mieć na uwadze, że do opinii publicznej nie podano jak wyglądał proces weryfikacji walki. Czy oceniali ją ci sami sędziowie czy może skład sędziowski był inny? Jakie nazwiska odpowiedzialne były za przychylenie się do zmiany decyzji? Pytania te pozostają bez odpowiedzi co tylko potwierdza, że coś bardzo śmierdzi w tej sytuacji. Czemu coś tak formalnego jak zmiana wyniku owiane jest taką tajemnicą? Przecież ci ludzie mają nazwiska, a te procedury mają swoje podpunkty w statucie PZMT. To wszystko powinno być jawne, a nie, że ktoś sobie wymyśli zmianę wyniku i trenerzy oraz zawodnicy dostają kilka godzin później telefony, że „jednak nie wygrałeś, wygrał przeciwnik” – absurd!

Poniżej prezentuję oświadczenie od organizacji KSW w sprawie protestu odnośnie walki Tomasza Narkuna z Goranem Reljicem do której doszło podczas KSW 29. Protest złożył sztab Tomasza, uważając, że wynik walki powinien iść w drugą stronę:

Walkę Tomasza Narkuna z Goranem Reljicem oceniało na żywo trzech doświadczonych i niezależnych sędziów, siedzących w różnych miejscach dookoła klatki. Nie kontaktowali się oni ze sobą podczas oceniania, a ich wyniki były zapisywane po każdej rundzie. Nie byli też oni  związani w  żaden sposób z obozem Gorana Reljica. Nie wyniknęły też żadne błędy proceduralne, które mogły mieć wpływ na wynik walki. Wyniku walki nie wypaczył również błąd sędziego prowadzącego walkę w klatce.
 
Federacja KSW nie zmienia werdyktów sędziowskich jeżeli nie zdarzy się żaden z wyżej wymienionych faktów. Walkę oceniają tylko sędziowie zatrudnieni w KSW i obecni na hali, nie możemy więc brać pod uwagę ocen innych sędziów.
 
W związku z powyższym nie ma podstaw do zmiany werdyktu i zostaje on utrzymany jako zwycięstwo Gorana Reljica

Komisja odwoławcza w składzie:

Tomasz Bronder
Radosław Grela
Łukasz Porębski”

Powyższe oświadczenie wyraźnie pokazuje jak bardzo prywatna organizacja MMA dystansuje profesjonalizmem twór taki jak Polski Związek Muai Thai! Oświadczenie podpisane zostało przez trzech sędziów z imienia i nazwiska, a w treści organizacja przedstawia jasne stanowisko, że wynik wyrównanych walk (a nawet tych przegranych niesłusznie!) nie może zostać zmieniony z powodu rozgoryczenia jednej ze stron. Po to walki ocenia trzech doświadczonych i niezależnych sędziów, by podobne incydenty ze zmianą wyniku po obejrzeniu zapisu wideo – NIE MIAŁY MIEJSCA. Walka Mateusza Janika i Patryka Borowskiego-Beszty oraz zmiana wyniku tego pojedynku, pokazuje tylko jak wielka nieprofesjonalność panuje w wydawać by się mogło profesjonalnym związku. Dodatkowo niepokój budzi fakt, że podczas Mistrzostw złożono jeszcze kilka innych protestów, a tylko ten z walki o mistrzostwo Polski rozpatrzono.

Proponuję Polskiemu Związkowi Muai Thai, aby nie sędziował na żywo walk, gdyż o wiele lepiej jest oglądać zapis wideo kilka godzin po starciach. A na koniec, już zupełnie poważnie: niech każdy obejrzy walkę i oceni czy naprawdę protest był zasadny. Tysiące walk jest wyrównanych, a jeszcze więcej kończy się dyskusyjnie, natomiast właśnie ta jedyna, ta o mistrzostwo Polski potrzebowała zweryfikowania i zmiany wyniku o 180 stopni w zupełnie niejasnych okolicznościach. Pomijając już słuszność pierwszej decyzji – bo walka mogła spokojnie iść na konto jednego i drugiego zawodnika – czy naprawdę była tu aż taka „DOMINACJA”, by wynik został odwrócony? Aż tak skrzywdzono jednego zawodnika? Od dziś zachęcam wszystkich biorących udział w walkach na zasadach tajskiego boksu, by wysyłali protesty po swoich walkach.

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

5 KOMENTARZE

  1. To będzie kolejny, długi temat. Jeżeli wszystko tak wyglądało – serio niezła patologia. Aż takiej kontrowersji chyba dawno nigdzie nie było

  2. No właśnie zajrzałem po raz peirwszy od dawna na mamrocks.pl . Na twiterze zobaczyłem link, tradycyjnie oświeżam RSS z cohones. W Newsach nie ma, więc wszedłem już na Waszą stronę i zwiększam Wam klikalność ;p

  3. 1) jeśli chodzi o samą walkę to na podstawie zapisu w mojej opinii wygrywa Borowski-Beszta, to jest Muay Thai wiec system punktowania poszczególnych technik znacznie różni się od założeń według których punktuje się K1 czy tez MMA.2) Inną sprawą jest zmiana decyzji sędziowskiej i proces w jakim się odbyła. Uprawiam ten sport od prawie 20 lat i widziałem dziesiątki "wałków" sędziowskich na imprezach rangi mistrzowskiej (tymi na ligach to nie warto już sobie zawracać głowy). Pierwsza decyzja nie miała znamion pomyłki, przekrętu itp. W ocenie sędziów wygrał ją Mateusz Janik i taki werdykt powinien zostać utrzymany. Sytuacje gdy Janik dowiaduje się o zmianie werdyktu drogą telefoniczna trudno skomentować nie używając wulgaryzmów.3) Kolesiostwo i grupy interesu to codzienność w polskich sportach uderzanych. PZKB jako pierwszy duży związek zajmujący się tą strefą sportu wyznaczył niechlubne standardy. PZMT niestety nie odbiega specjalnie od swojego starszego "kolegi". Mistrzostwa Polski czy to z pod znaku jednego czy drugie związku są z reguły ogłaszane kwalifikacjami do imprez typu Mistrzostwa/Puchar Świata/Europy. Problem pojawia się gdy zwycięzca kategorii zostaje ktoś kto nie jest faworytem czy też w oczach selekcjonera tym najlepszym. Wtedy zaczyna się kombinowanie że zawodnik x przegrał bo akurat nie był w formie ale w swojej "normalnej" dyspozycji pokonałby zawodnika y. Wielokrotnie w PZKB zdarzało się że jechał zawodnik który na MP był 3-4, ale trenuje u kogoś kto ma mocne wpływy w Zwiazku lub jest synem selekcjonera.W przypadku gdy taki zawodnik osiągnie dobry wynik odpiera się zarzut : nasza decyzja była dobra zawodnik przywiózł medal, w razie porażki podaje się że zawodnik wziął udział w imprezie na własny koszt.  4) Patryk to nieźle zapowiadający się zawodnik z dobrym występem na Akademickich Mistrzostwach Świata, szkoda że będzie kojarzony z taką sytuacją.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.