Ostatnimi czasy przedmiot moich zainteresowań jeśli chodzi o sporty walki dość znacząco odbił od MMA i nieustannie dryfuje w kierunku klasycznych odmian grapplingu. Przez termin “klasycznych” rozumiem dowolną wariację sportów chwytanych, w której główny nacisk położony jest na techniki rzutów, a więc na wynikającą z nich ostatecznie przewagę pozycyjną. Do owych klasycznych form grapplingu zaliczam więc wszelkie odmiany zapasów – niezależnie czy mówimy o stylach międzynarodowych (styl klasyczny i wolny); o amerykańskich zapasach uniwersyteckich; o rosyjskim sambo; o tradycyjnych zapasach regionalnych jak chidaoba (Gruzja), bökh (Mongolia), kushti (Indie), shuai jiao (Chiny), laamb (Senegal), karakucak (Turcja), japońskim sumo czy… o judo. Tak, umieściłem judo pod terminem “zapasy”, gdyż w rzeczy samej traktuję je jako jedną z odmian tego, co anglosasi rozumieją pod pojęciem jacket wrestlingu – zapasów w “kurtkach”.
Oczywiście jest to semantyka, zdaję sobie z tego sprawę. Jednakże ma ona na celu dwie rzeczy. Po pierwsze, ukazanie, iż każdy z tych stylów – mimo iż każdy jest różnoraki i kulturowo różnorodny – jest sobie niezwykle bliski, nawet pomimo licznych różnic w detalach. Bazowe koncepcje w każdym z nich są niemalże identyczne: głównym celem walczących jest bowiem powalenie rywala… a więc kontrola pozycyjna – wertykalna a za nią horyzontalna. Drugim powodem dla którego użyłem terminu “klasyczne odmiany grapplingu” jest oczywiście chęć odróżnienia tychże stylów od pochodnych BJJ (czy to Gi czy NoGi), w których rola stójki (rzutów i obaleń) jest marginalna, a kwestia dominacji pozycyjnej jest w zasadzie drugorzędna.
Prawdę mówiąc pierwotnie zamierzałem porównać założenia koncepcyjne zapasów, judo oraz brazylijskiego jiu-jitsu właśnie, lecz po zebraniu myśli, dość jasnym wydało mi się, że ów styl jest tak daleki od zapasów… a nawet od judo (sic!), iż trudno byłoby mi zachować jakąś zwartą formę tejże publikacji. Nawiasem mówiąc dodam, iż nie jest to moja oryginalna opinia, zapożyczyłem ją od Travisa Stevensa (v-ce mistrza olimpijskiego judo a także utytułowanego zawodnika BJJ, czarnego pasa pod Johnem Danaherem). Stevens twierdzi, że przekładalność BJJ na judo jest znikoma (i vice versa). Dość długo myślałem, skąd taka stanowcza opinia, ostatecznie doszedłem do wniosku, że faktycznie judo oraz BJJ może i są podobne w detalach: podobny strój, podobne techniki – wszak brazylijska odmiana jiu-jitsu wprost wywodzi się od judo, lecz główna koncepcja walki jest w obu dyscyplinach drastycznie, drastycznie różna! Objawia się to nie tylko w strategii, ale i w tempie samego starcia oraz sposobie egzekucji technik.
Zostawię więc na boku styl rodziny Gracie, skupię się na zapasach oraz judo. Konkretnie na tych najbardziej popularnych odmianach, a więc zapasach olimpijskich (wolniak i klasyk) i judo olimpijskim (wszak oprócz niego mamy jeszcze mniej popularne kosen judo – judo parterowe; czy freestyle judo – zezwalające m.in. na chwytanie za nogi, które od 2012 roku jest zabronione w judo olimpijskim).
Tak jak wspomniałem na wstępie, oba sporty dzielą więcej podobieństw niż różnic, lecz po wzięciu tychże podobieństw pod mikroskop można zauważyć zupełnie inny rozkład akcentów – inne pryncypia. W judo nacisk kładziony jest na perfekcyjną egzekucję rzutów, czego unaocznieniem jest system punktowy a konkretnie ippon (punkt, natychmiastowe zwycięstwo po wykonaniu czystego, dynamicznego rzutu). W zapasach koncepcja rzutów o wysokiej amplitudzie również występuje – takowe techniki są nagradzane pięcioma punktami, najwyższą możliwą notą, lecz nie są one celem samym w sobie a jedynie środkiem do parterowej dominacji. O ile więc osią obrotu w dżudo jest ippon, o tyle w zapasach jest nią tusz (położenie na łopatki). Rzecz jasna również i japońska odmiana grapplingu zawiera koncepcję położenia na łopatki (osaekomi) i pojedynek judo można zwyciężyć w ten sposób – a także poprzez dźwignie na staw łokciowy bądź duszenie, lecz nacisk kładziony jest zdecydowanie na perfekcję rzutów. Parterowe zmagania są niejako następstwem nie do końca udanej techniki rzutu. Z jednej strony mamy więc podejście premiujące doskonałość formy, z drugiej takie, wedle którego nagradzana jest skuteczność. Mówię oczywiście o rozłożeniu akcentów, wszak zarówno w judo punktowana jest dominacja (waza-ari – pół punktu), jak i w zapasach premiowane są dynamiczne rzuty. Po raz kolejny można by rzec: semantyka, detale. Być może, choć te detale dobrze ukazują „ducha” dyscypliny.
Największym podobieństwem obu stylów – co bardzo różni je od wspomnianego wcześniej BJJ – jest niesłychanie duży nacisk, jaki kładą one na ofensywę. Zarówno judo jak i zapasy nie tolerują pasywności. I tu jednak, obie dyscypliny radzą sobie z problemem w nieco odmienny sposób: zapasy nagradzają zawodnika ofensywnego, dżudo karci fighterów pasywnych. Najlepiej zobrazować to na przykładzie obszaru walki, gdyż w obu sportach kontrola pola jest niezwykle istotna i jego opuszczenie jest penalizowane. Sprawia to, że walka na krawędzi jest ważnym elementem zarówno judo jak i zapasów na wysokim poziomie. Różnica polega na tym, że kiedy zapaśnik opuści zonę nagradzany jest jego rywal (otrzymuje on jeden punkt). Z kolei gdy judoka wyjdzie poza pole walki zostaje ukarany jednym shido (trzy kary i zawodnik przegrywa pojedynek). Shido można również zostać ukaranym za tak zwane “negatywne judo”, czyli m.in. stosowanie uchwytów i bloków, które służą wyłącznie do obrony i które nie mają na celu ofensywy. Jest to zmiana, którą IJF (Międzynarodowa Federacja Judo) wprowadziła aby uatrakcyjnić pojedynki – często krytykowana, choć głównie przez osoby spoza sportu, nie do końca rozumiejące zasady.
Dla przykładu w obecnym dżudo zabronione są wszelkie “nietradycyjne” uchwyty (czyli inne niż ten za rękaw i klapę/kołnierz). Na pierwszy rzut oka ów zapis wydaje się być nonsensowny – ograniczający arsenał stosowanych technik, mnogość wariacji. Sęk w tym, że wszystkie te uchwyty są zabronione wyłącznie w kontekście defensywy. Nie można złapać np. chwytu rosyjskiego (czy też często zwanego również gruzińskim – polecam zobaczyć zapasy chidaoba, tamtejsze stroje, aby zrozumieć, w jaki sposób Gruzini wykształcili ten specyficzny wariant) i “robić negatywnego judo”. Nic nie stoi natomiast na przeszkodzie, aby tenże chwyt złapać i wykonać rzut. Akcja musi być po prostu szybka i nie może prowadzić do pasywności i blokowania ofensywnego judo.
Zapasy podchodzą do tematu unikania walki inaczej. W razie pasywności jednego z zawodników sędzia daje znak do uruchomienia “zegara” – wtenczas penalizowany zawodnik ma trzydzieści sekund na wykonanie skutecznej akcji punktowej, jeśli mu się nie uda, jeden punkt techniczny otrzymuje oponent. Po raz kolejny można więc powiedzieć, że pryncypia w obu dyscyplinach są niezwykle podobne – premiowanie ataku, różnica polega bardziej na detalach i sposobie, w jakim ofensywa jest sankcjonowana.
Mechanika rzutów oraz technik parterowych podlega podobnym zasadom. Można by powiedzieć, że w to zasadzie to samo, lecz odrobinę “po swojemu”. Głównym elementem różnicującym techniki judo od tych zapaśniczych jest oczywiście kwestia stroju. Zapaśnicy walczą w obcisłych trykotach, które nie oferują żadnych dodatkowych uchwytów poza te wynikające z anatomii. Judocy z kolei toczą pojedynki w gi, dzięki któremu walczący mają dostęp do całej gamy miejsc, za które mogą złapać i kontrolować rywala: m.in kołnierz, rękaw, klapa, zagniecenia materiału wszerz pleców czy nawet głęboko za pas (chwyt rosyjski właśnie). Uchwyty zapaśnicze owszem – są w judo możliwe, lecz w praktyce są dość trudne do zastosowania, gdyż kontrola gi poprzez oponenta radykalnie zmienia dystans starcia. W zapasach jest to pełne zwarcie (pierś w pierś) jak w stylu klasycznym, bądź dystansowe (na wyciągnięcie ręki, umożliwiające zejście do nóg i penetrację) jak w stylu wolnym. W judo ten dystans jest niejako pomiędzy jednym a drugim: przy ugiętych w łokciu rękach, z wyprostowaną pozycją.
Zastosowanie judogi wpływa nie tylko na dystans, a także na sposób egzekucji samych technik. Jako że zawodnicy mają za co chwycić i szarpnąć, są w stanie w ułamku sekundy wytrącić oponenta z równowagi (kuzushi), przez co rzuty w judo są niesłychanie dynamiczne. Zapaśnicy z kolei muszą polegać na zaciąganiu, które również powoduje chwilową utratę równowagi przez przeciwnika, lecz nie jest ono aż tak piorunujące jak klasyczne kuzushi z judo. Mechanika rzutów wygląda niemalże identycznie, dla przykładu rzut przez ramię (w judo ippon seoi-nage) należy wykonać poprzez – w uproszczeniu: wychylenie rywala w przód, obrocie po własnej osi plecami do klatki piersiowej oponenta i jednoczesnym wybraniu jego ręki, zejściu biodrami poniżej jego środka ciężkości (czy to poprzez ugięcie kolan, czy poprzez zejście na kolano) i ostatecznie wykończenie techniki pochyleniem tułowia do przodu. Samo wejście do techniki jest natomiast wyraźnie inne. Gi pozwala wychylić przeciwnika w przód i niejako w górę, by jednocześnie “wkręcić się” pod jego biodra. Inna jest również praca na rękach. Ta zapaśnicza, zwłaszcza w stylu klasycznym, polega na wykluczaniu: nieustannym poprawianiu pozycji rąk w celu uzyskania przewagi umożliwiającej zastosowanie… nomen omen – klucza (chwytu, klamry). W judo walka o uchwyt polega głównie na obronie rękawów i kołnierza, a także na zrywaniu ustanowionych już chwytów. Tak jak w przypadków rzutów, różnice mają związek wyłącznie z ubiorem walczących. Długość trzymania kończącego walkę również determinowana jest występowaniem (bądź nie) “kimona”. W zapasach jest to jedna sekunda, w judo – sekund dwadzieścia. Dłuższe utrzymanie zawodnika na łopatkach bez pomocy gi byłoby zbyt trudne do osiągnięcia (i tak jest to wystarczająco trudne pomimo wymaganej wyłącznie sekundy!), natomiast w pojedynku z gi jedna sekunda byłaby formalnością i zbytnim uproszczeniem.
Największą różnicą pomiędzy tymi dwoma stylami wydaje się być podejście do tematu poddań – dźwigni i duszeń. W judo są to techniki legalne, w zapasach nie. Przynajmniej w obecnych stylach międzynarodowych. Na marginesie napomknę jedynie, że na Igrzyskach Olimpijskich w St. Louis w 1904 roku zapasy rozgrywano pod zasadami z Lancashire, a zatem dźwignie na ręce, nogi oraz kręgosłup (sic!) były w pełni dozwolone! Obecnie UWW (Międzynarodowa Federacja Zapaśnicza) w pełni zabrania duszeń… dźwigni również, choć zaraz postaram się udowodnić, że nie do końca. Otóż z biomechanicznego punktu widzenia zapaśniczy półnelson jest niczym innym a właśnie dźwignią – lewarem. Nie różni się on wiele od np. ude-garami (kimura). Mamy ramię dźwigni, oś obrotu, punkt przyłożenia siły etc. Jedyna różnica polega na tym, że w przypadku półnelsona przeciwnik ma możliwość obrotu w celu uniknięcia kontuzji (co jest zresztą celem techniki – obrócenie rywala z brzucha na łopatki), a w przypadku ude-garami oponent jest unieruchomiony, a zatem dźwignia działa niszcząco na staw. Gdyby w przypadku półnelsona uniemożliwić (czystko teoretycznie) broniącemu się możliwość obrotu, technika doprowadziłaby do wyłamania stawu, tak samo jak wspomniane ude-garami czy każda inna technika kończąca z judo czy BJJ. To właśnie tego typu akcje są w zapasach uznawane za niebezpieczne i penalizowane.
To, co znacząco odróżnia zapasy od judo to z pewnością kwestie filozoficzne. Z jednej strony dżudo, czerpiące garściami z kultury dalekiego wschodu, metafor taoizmu, z usystematyzowaną strukturą i aspiracjami wykraczającymi daleko poza dojo. Z drugiej zaś zapasy, w zasadzie odarte z głębszej filozofii, a już na pewno nie aspirujące do bycia sztuką mającą naprawiać społeczeństwo, czym w zamyśle Jigoro Kano miało być Kodokan Judo (jita-kyoei – zasada wzajemnego dobra i korzyści). Jeżeli jednak pozostaniemy w obrębie tatami dość szybko zauważymy, że i tutaj nie ma zbyt wielu różnic. Pozostałe zasady judo, a więc zasada ju (ustąp, by zwyciężyć) oraz seiryoku zenyo (maksimum skuteczności przy minimalnym wysiłku) mimo iż nie są dosłownie zapisane w zapaśniczym podręczniku, jak najbardziej w nich występują. Ich odbicie można ujrzeć w technikach i taktyce walki. W gruncie rzeczy nie sposób byłoby wykonać jakiejkolwiek kontry, gdyby nie pierwsza zasada – wszak istotą każdego kontrataku jest wykorzystanie ruchu przeciwnika, zmiana kierunku i wyprowadzeni własnej techniki. Druga zasada widnieje w walce pozycyjnej, w tym, co amerykanie nazywają “the game of inches” (grą cali). Często postawienie stopy o jeden cal dalej (bądź bliżej) zmienia geometrię i przesądza o tym, czy technika będzie skuteczna. Minimum wysiłku, maksimum skuteczności.
Mam nadzieję, że powyższym tekstem udało mi się choć odrobinę uprawomocnić poczynioną na wstępie klasyfikację judo jako jednej z odmian zapaśniczego rzemiosła. Obie dyscypliny mają bowiem wiele wspólnego, a występujące różnice są głównie różnicami kulturowymi. Pod tym pojęciem rozumiem “kulturę dojo” – rozkład akcentów – a nie różnice pomiędzy filozoficznym wschodem a zachodem. Wszak dżudo w Rosji jest znacząco inne niż w Japonii czy Korei Południowej. Pod tym względem nie ma jednego dżudo… tak samo jak nie ma “jednych zapasów”. To co natomiast łączy judo japońskie z judo rosyjskim (czy francuskim)… i z drugiej strony – co łączy “wolniaka” z Dagestanu z “wolniakiem” z USA – to wspomniana kultura, “duch” dyscypliny. Swoisty kod genetyczny każdego stylu. To z tego powodu, każdy zapaśnik zapytany o króla rzutów bez wahania wskaże na suples… każdy judoka natomiast powie, że królem rzutów jest oczywiście uchi-mata. I jeden i drugi uzasadni swój wybór podobnie: że jest to popis sprawności, szybkości i koordynacji. Obie techniki są obecne zarówno w zapasach jak i dżudo, obie stosowane na mistrzowskim poziomie… a jednak obie darzone zupełnie inną estymą.
17 komentarzy (poniżej pierwsze 30)
...wczytuję komentarze...
Brutaal Lightweight
Maximum FC Light Heavyweight
Shark Fights Heavyweight
Vale Tudo Open
FREESTYLE || GRECO
UFC Heavyweight
FREESTYLE || GRECO
UFC Heavyweight
FREESTYLE || GRECO
Jungle Fight Lightweight
Bellator Welterweight
UFC Heavyweight
FREESTYLE || GRECO
Bellator Welterweight
Shark Fights Featherweight
PRIDE FC Middleweight
UFC Bantamweight
Dołącz do dyskusji na forum <a href="https://cohones.mmarocks.pl/threads/58486/">Cohones →</a> lub komentuj na <a href="#respond">MMARocks.pl →</a>