Na początku grudnia organizacja UFC poinformowała fanów, że kończy współpracę z Yoelem Romero. Ta wiadomość zarówno dla kibiców, jak i samego zawodnika z Kuby była nieco dziwna, jednak trzeba było pogodzić się z decyzją Dany White’a. Yoel w UFC walczył od 2013 roku, trzy razy próbował zdobyć tytuł mistrzowski, jednak sędziowie nie przyznali mu zwycięstwa, szczególnie w bliskich pojedynkach z Robertem Whittakerem. Teraz Kubańczyk ma szansę na mistrzostwo w Bellatorze, mimo że początkowo prezydent organizacji nie do końca był przekonany co do zatrudnienia ”Żołnierza Boga”, tak obecnie cieszy się z podjętej decyzji.
Yoel walczył dla nas w Strikeforce w 2008 roku — komentuje Scott Coker dla MMA Junkie — chciałem i nie chciałem go teraz zatrudnić. W końcu zebrałem ekipę i porozmawialiśmy o możliwościach i udało się. Zasililiśmy swoje szeregi Anthonym Johnsonem, a teraz mamy Yoela Romero.
Romero to wielki talent, mijają kolejne lata, a on ciągle walczy na wysokim poziomie. Uważam, że nie powinien kończyć kariery. Nie mogę się doczekać jego wkroczenia do 205 funtów. Po udanej rozmowie z zawodnikiem stwierdzam, że mamy dla niego ciekawe opcje.
Co prawda organizacja UFC próbowała zatrzymać Yoela, jednak proponowali mu pojedynki z Uriahem Hallem oraz Derekiem Brunsonem. Na propozycję nie chciał przystać były pretendent i stwierdził, że musi bić się z dużo lepszymi rywalami. Pojawiła się także propozycja starcia w wadze półciężkiej z Johnnym Walkerem, ale Romero chciał Thiago Santosa bądź Glovera Teixeirę. Skutkiem tego było poinformowanie Yoela o zwolnieniu przez agentów UFC.
Srebrny medalista olimpijski w zapasach jest aktualnie po trzech porażkach z rzędu. Po bardzo dobrych bojach z Paulo Costą oraz Robertem Whittakerem trafił mu się gorszy występ z mistrzem Israelem Adesanyą, jednak nadal zawodnik pozostaje na wysokim poziomie. Wiele ekspertów twierdzi, że będzie on w stanie podbić dywizję półciężką w Bellatorze, a być może wróci do wagi średniej.