38–latek wypowiedział się na temat drugiej walki z Kameruńczykiem oraz potencjalnego zestawienia z „Bonesem”.

W walce wieczoru gali z numerem 260, która odbędzie się już w najbliższy weekend, dojdzie do bardzo długo wyczekiwanego rewanżu o tytuł mistrzowski królewskiej kategorii wagowej UFC pomiędzy Stipe Miociciem i Francisem Ngannou.

Zawodnicy po raz pierwszy mierzyli się ze sobą na początku 2018 roku. Zwycięsko z tej konfrontacji wyszedł wówczas Amerykanin chorwackiego pochodzenia, który po pięciorundowej dominacji zapaśniczej obronił pas.

Aktualny czempion udzielił ostatnio wywiadu dla portalu MMA Fighting, w którym między innymi podzielił się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi właśnie jego nadchodzącego pojedynku z popularnym „Predatorem”.

To nie będzie wyglądało tak jak pierwsze starcie, bo Ngannou jest teraz zdecydowanie lepszym zawodnikiem, podobnie jak ja. Zabiegam o to, aby była to jeszcze bardziej jednostronna walka i postaram się ją szybko skończyć, jednak on się rozwinął. Gościu uderza mocno, a to waga ciężka, więc wszystko zdarzyć się może. Myślę, że kto lepiej wdroży swoją taktykę, ten wygra.

Wszystko wskazuje na to, że zwycięzca sobotniego boju następnie stanie w szranki z Jonem Jonesem. Miocic we wspomnianej rozmowie przyznał jednak, że na tę chwilę nie zawraca sobie tym głowy.

Bez wątpienia walka z nim miałaby duże znaczenie w kontekście mojego dziedzictwa, ale obecnie jedynym moim zmartwieniem jest Francis. Mam teraz zadanie do wykonania.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.